Wpatruje się we mnie po chwili spuszczając wzrok na czarnego kota łaszącego się do jego nogi.
—Jesteśmy różni, Felix. Ale to nie oznacza, że nie możemy być razem, okej?
—A jesteśmy razem?-Wzdycha biorąc czarnego kota na kolana. Uroczy widok, jednak ciekawi mnie jak później poradzi sobie ze swoją alergią.
—Szczerze? Nie mam pojęcia. Jesteśmy blisko, Lix. I to, że jesteśmy bardzo różni nie oznacza, że nie możemy być sobie bliscy-Nie odzywam się popijając powoli swoją kawe. W kawiarni bardzo po cichu leci Magic Shop BTS. Nie zwracam za bardzo uwagi na Hyunjin'a po prostu wsłuchując się w muzykę, obserwując koty pałętające się obok nas. Więc nie wiem ile czasu spędzamy w kawiarnii, ale podejrzewam, że sporo-Chcesz zostać u mnie na noc?
—Jeżeli to nie problem-Wzdycha obejmując mnie ramieniem, kiedy wychodzimy już z kawiarnii.
—Nie, żaden. To wręcz przyjemność-Uśmiecha się, więc ja też to robię. Pewnie owiele słabiej niż on, ale mało mnie to teraz interesuje. Jestem zmęczony.
—Gdzie zaparkowałeś?-Patrze na niego wyczekując odpowiedzi.
—Tutaj-O kurwa...patrzę na niego jak na skończonego idiotę, kiedy ten zaczyna się śmiać. Mam wrażenie, że zaraz zacznie tarzać się po ziemi.
—Ty żartujesz tak?-Teraz jestem zirytowany!
—Felix. Lubisz prędkość, więc jaki widzisz problem?-Spoglądam to na czarny motocykl stojący obok nas to na starszego nie wiedząc co powiedzieć.
—Ale to nie znaczy, że chce zginąć razem z tobą na tej śmiercionośnej maszynie! W twoich rękach to jest pewna smierć!-Znowu się śmieje, co irytuje mnie jeszcze bardziej.
—Lix. Zabrałem nawet drugi kask. Wiesz jak cholernie trudno wieść drugi kask na tym ustrojstwie?-Wywracam oczyma.
—No w twoim wykonaniu na pewno. Gdzie jest twoje auto?-Nadal mam cień nadzieji, że to jednak żart.
—Jesteśmy zbyt blisko komisariatu, żebym przyjechał tutaj swoim autem bez wezwania na komisariat-Ja pierdole-Obiecuje, że nie będę jechał szybko, zatrzymam się na każdym czerwonym świetle, nie będę przepychać się między autami i przepuszczę pieszych na pasach-Wszystko to mówi z ręką na sercu-Więc?
—Informuje cię, że nie mam ubezpieczenia na życie, więc moja rodzina nic ze mnie nie dostanie, a ta smierć wcale nie będzie romantyczna i nie chce zginąć zabijając się na motorze z jakimś przygłupem!
—Jeżeli ten przygłup to ja, to rozumiem. A teraz...-Podaje mi jeden z kasków. Wzdycham i zakładam go na siebie. Jest mniejsza szansa, że zginę jeżeli będę mieć go ba sobie, prawda?
🌅🌅🌅
—Hwang Hyunjin!-Krzyczę kiedy stoję już na ziemi i mam zdjęty kask. Starszy śmieje się pod nosem, co tylko potęguje mój gniew-Miałeś zatrzymywać się na czerwonym świetle, nie przepychać się między autami i zatrzymywać się na pasach do cholery!-Hyunjin wzdycha odkładając kask na motocykl.
—Oj, Lix...Przecież żyjesz, raz zatrzymałem się na czerwonym świetle, a ten chuj którego wyprzedziłem sam się o to prosił!
—Twoja męska duma by ucierpiała gdybys nie przepchnął się obok niego tylko po to, żeby być przed nim, tak?-Udaje obrażonego na co ten znowu się śmieje. Jestem dla niego chodzącą komedią dzisiaj. Przysięgam!
—Muszę przyznać, że tak-No nie!
—Jak ja cię nienawidzę, Hwang...Za to zamówisz coś dobrego do jedzenia!
CZYTASZ
HaPpy||HYUNLIX||
FanficFelix spotkał go przez całkowity przypadek. Hyunjin nie był dobrym człowiekiem...przynajmniej tak uważali ludzie z otoczenia Felix'a, dlatego ten nigdy w życiu nie stanął z nim twarzą w twarz. Aż do tego dnia...