I

685 25 12
                                    

Nowy rok w Hogwarcie rozpoczął się hucznie, gdy dyrektor Black oznajmił, że Quidditch znów wraca do łask. Imelda z radości klepnęła Vivien w plecy tak mocno, że ta zakrztusiła się herbatą. Czarnowłosa spojrzała się na nią z wyrzutem, jednak nic nie powiedziała. Jednocześnie żałowała, że było to jedyne, wolne miejsce, jakie znalazła. Nie przepadała za Reyes i ze wzajemnością, choć czasami, w chwilach takich jak ta, Imelda kompletnie ją ignorowała, za co była wdzięczna. Poczuła na sobie zatroskane spojrzenie, a kiedy zaczęła się rozglądać, zniknęło. Przez to, że spóźniła się na ucztę, siedziała z ludźmi, których nie tyle, co nie trawiła, a ledwo tolerowała i panna Reyes była właśnie jednym z nich. Ślizgonka marzyła tylko, aby zaszyć się w Krypcie z ulubioną książką i cieszyć się spokojem. Odkąd wraz z Ominisem zdecydowali nie wydawać Sebastiana, mało kto już tam przychodził. Nie chcieli od nowa budzić w sobie negatywnych wspomnień, a w tym miejscu było ich naprawdę sporo. Westchnęła cicho i oparła się o stół, z niecierpliwością czekając na posiłek.

Po skończonej uczcie niemal natychmiast ruszyła w stronę zegarowych drzwi. Obejrzała się, czy nikt jej przypadkiem nie widzi, po czym wskoczyła do środka. Do jej nozdrzy wleciał zapach stęchlizny, wilgoci i kurzu. Jak ona za tym tęskniła! Usadowiła się wygodnie przy jednym z filarów, uprzednio czyszcząc podłogę zaklęciem, po czym wyjęła ze swojej bezdennej torby opasłe tomisko. Podczas wakacji sporo podróżowała, by móc nauczyć się mocy, która w niej drzemie, ale oprócz paru rzeczy nie znalazła kompletnie nic. Już trzeci raz studiowała księgę, która teraz spoczywała na jej kolanach, ale albo była za głupia, by cokolwiek zrozumieć, albo to autor nie potrafił pisać i specjalnie używał trudnych słów.

Nie mogła skupić się na czytaniu. Cały czas gryzło ją poczucie winy, że nie poszła przywitać się z Sebastianem i Ominisem, do których z resztą nawet nie pisała cały rok, bo nie miała kiedy. Przygryzła wargę, kolejny raz skupiając się na tym samym rozdziale, a kiedy usłyszała, jak przejście się otwiera, zadrżała. Powoli wstała, otrzepując szatę i mundurek, po czym wychyliła głowę zza filara. Musiała się przemóc i sądziła, że zachowywanie się jak gdyby nigdy nic będzie idealnym pomysłem.

- Viv? - usłyszała głos przyjaciela, który spojrzał w jej oczy. - Na Merlina, twoje ślepia wyglądają jakbyś była drapieżnikiem, który czai się na swoją ofiarę - zażartował.

- A może właśnie nim jestem - odparła niskim, gardłowym głosem, po czym zaczęła biec w jego stronę. - Tęskniłam - powiedziała, wtulając się w niego.

- Tak, ja też - odparł, podnosząc ją do góry. - Skurczyłaś się.

- Nie może być aż tak źle - usłyszała drugi głos. - Ze mną to już się nie przywitasz?

- Ominis! - krzyknęła, puszczając Sallowa. - Jak ja cię dawno nie widziałam! - objęła go ramionami.

- Ja ciebie też nie - zaśmiał się. - Faktycznie, zmalałaś.

- Nie zmalałam, tylko to wy wystrzeliliście w górę - prychnęła, krzyżując ręce na piersi. - Ekhem, nie zauważyliście ani nie poczuliście czegoś?

- Nie? - Sebastian przeciągnął słowo.

- Masz krótkie włosy - powiedział po namyśle blondyn.

- Tak, dokładnie! Dziękuję za uwagę - pochwaliła go, mierzwiąc dłonią jego czuprynę. - Powinieneś się od niego uczyć - dodała kąśliwie w stronę Sallowa.

- Przepraszam, ale tak skupiłem się na  twojej pięknej twarzyczce, że wszystko inne wyleciało mi z głowy - szarmancko się ukłonił, czym zrównał się z jej twarzą.

- Masz pryszcza przy nosie - odwróciła się od niego i wróciła na swoje miejsce. - Aktualnie czytam, więc jeśli nie macie nic do roboty, to zapraszam.

Chłopcy niemal natychmiast ruszyli w jej stronę. Gdy Vivien złapała Ominisa za rękę, by ten bezpiecznie mógł usiąść obok niej, Sebastian poczuł w sercu ukłucie zazdrości. Nie dał po sobie niczego poznać i zajął miejsce naprzeciwko niej. Kiedy zaczęła czytać na głos, zauważył, jak Gaunt z lekkim uśmiechem słucha jej głosu, ale jednak nie mógł się mu dziwić. Clarity miała miłą, przyjemną dla ucha tonację i czytała naprawdę płynnie, niczym lektor. Sallow spojrzał się na jej spokojną twarz i także się uśmiechnął. Był ciekaw, co robiła przez całe wakacje i dlaczego nie usiadła z nimi przy stole. Westchnął, czym przykuł uwagę dziewczyny.

- Coś nie tak? - zapytała, lekko przekrzywiając głowę.

- Zastanawia mnie, dlaczego nie byłaś z nami na kolacji - zadał nurtujące go pytanie.

- Ah! - poprawiła się. - Nie uwierzycie, ale... byłam na randce! - klasnęła w dłonie.

- Randce? - Ominis odwrócił głowę w jej stronę.

- Tak, randce - uśmiechnęła się. - A co, zazdrosny?

- O ciebie? Zawsze - odpowiedział Sebastian, na co Gaunt cicho prychnął. - Z kim? - dodał od niechcenia.

- Jakbyś mnie zaprosił, to też bym poszła - wzruszyła ramionami. - Zawsze lubiłam najeść się za darmo. I z jakimś gryfonem z roku wyżej. Naprawdę uroczy gość.

- Mała materialistka - zaśmiał się. - W takim razie, panno Clarity, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i udała się ze mną w piątek wieczorem do Trzech Mioteł? - złapał ją za dłoń, którą ucałował.

- Jasne, ale bierzemy też Ominisa - złapała blondyna pod ramię i przysuwając bardziej w swoją stronę.

- Zaskoczyłaś mnie - na policzkach Gaunta pojawił się lekki rumieniec, spowodowany bliskością dziewczyny.

Ta tylko się zaśmiała. Sebastian za to spoglądał na przyjaciela spod byka. Nie mógł uwierzyć, że to właśnie przez niego traci szansę na spędzenie czasu tylko z Vivien. Miał nadzieję, że może w końcu udałoby mu się wyznać jej uczucia, ale teraz sam nie był pewien. Od dłuższego czasu sądził, że Ominis czuje do niej dokładnie to samo, a nie chciał stawać między nimi, by do końca rozwalić przyjaźń, która ostatnimi czasy wisiała na włosku. Zaklął w myślach.

- Jasne, bierzemy też Ominisa - odparł w końcu, sztucznie się uśmiechając.

Przed ciszą nocną ruszyli do swojego Pokoju Wspólnego. Gaunt czasami cieszył się ze swojej ślepoty, chociażby w chwilach takich jak ta, gdy czarnowłosa trzymała go pod ramię i prowadziła przed siebie. Nie rozumiał tylko czemu co jakiś czas czuł jakieś dziwne, piekące ukłucie na karku, jakby ktoś uporczywie się w niego wpatrywał. Podniósł nogę, gdy Vivien ostrzegła go o stopniu, a wtedy uczucie zniknęło.

- We trójkę zawsze raźniej - Sebastian podstawił swoje ramię, które Clarity chwyciła. - Teraz jak runiemy, to wszyscy razem.

- Tak, to byłaby zabawa - westchnął Ominis.

Kiedy dotarli do lochów, wypowiedzieli hasło i wparowali do pomieszczenia. Usiedli na kanapach, by porozmawiać jeszcze przez chwilę o tym, co porabiali w wakacje, a następnie rozdzielili się przy dormitoriach. Przytulili się na dobranoc, a gdy chłopcy zniknęli za swoimi drzwiami, Vivien kilka razy potuptała w miejscu, by wyładować z siebie emocje. Pokręciła głową i ruszyła w stronę swojego pokoju. Była naprawdę szczęśliwa, że udało jej się nawiązać przyjaźń z dwoma tak wspaniałymi osobami, a ponadto ją utrzymać, mimo niesprzyjających im zdarzeń i przygód, przez które przebrnęli w tamtym roku. Nie mogła też się doczekać wyjścia w piątek, bo w pubie Pod Trzema Miotłami była może z dwa razy. Teraz chwile grozy się skończyły i w końcu miała czas na bycie zwykłą nastolatką, a nie superbohaterką. Chciała nawiązać więcej znajomości, zabawić się, wypić pierwszy alkohol, a także znaleźć miłość i przeżyć swój pierwszy pocałunek! I zrobi to wszystko w tym roku. Niestety, ale wszystkie nieczyste siły muszą przejść na emeryturę. Vivien Clarity robi sobie wolne!

W uścisku węży [Sebastian x FemOC x Ominis]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz