VIII

227 19 6
                                    

Imelda właśnie skończyła swój trening. Otarła rękawem spocone czoło i zeskoczyła z miotły na ziemię. Nie ważne, jak bardzo się starała, wciąż nie mogła pobić wyniku tej przeklętej Clarity, która wygrała czystym fartem. Reyes skierowała swoje kroki ku wyjściu z boiska, a kiedy przeszła przez bramę, kątem oka zauważyła dziwny ruch. Ostrożnie ruszyła w tamtą stronę, kierując się ciekawością. Schowała się za wielkim kamieniem, po czym wychyliła głowę. Zakryła usta dłonią, kiedy zobaczyła, jak jej nemezis słodko spędza sobie czas z Sebastianem Sallowem. Imelda pokręciła głową, uznając, że to w końcu nie jej sprawa i ostrożnie oddaliła się z miejsca zdarzenia, choć w sercu coś ją zabolało, wszak sama podkochiwała się w nim odkąd pamiętała.

Wieczorem ruszyła na kolację, by zwrócić swojemu ciału utracone kalorie. Wracała z biblioteki, więc jej droga była trochę inna niż zawsze. W pewnym momencie usłyszała dziwne dźwięki. Znów, kierowana ciekawością, ruszyła w tamtą stronę. Miała nadzieję, że to jakieś dzieciaki, które będzie mogła wystraszyć, ale kiedy zobaczyła Clarity wraz z Gauntem, cofnęła się o parę kroków. Tak, nie lubiła Vivien, ale nigdy by nie przypuszczała, że ta będzie leciała na dwa fronty. I to jeszcze ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Przecież zawsze spędzali czas całą trójką, więc skoro byli sami, tylko we dwójkę, to coś musiało się między nimi wydarzyć. Imelda odwróciła się na pięcie, gdy w jej głowie pojawił się plan. Przecież mogła każdemu o tym powiedzieć. Clarity straciłaby jakąkolwiek godność i szacunek w tej szkole, pewnie zmuszona byłaby się przepisać do innej, a wspaniała Reyes znów powróciłaby jako mistrz wyścigów. Uśmiechnęła się pod nosem i żwawym krokiem ruszyła do Wielkiej Sali.

Vivien Clarity, twoja chciwość sama cię zniszczy.

Po posiłku zaczęła szukać najbardziej plotkarskiej osoby, która kiedykolwiek chodziła wśród murów Hogwartu. Neridę Roberts znalazła w jej dormitorium, gdzie zaczytana była w księdze o trytonach. Usiadła obok niej i zatarła ręce.

- Nie uwierzysz - zaczęła, przykuwając jej uwagę. - Clarity leci na dwa fronty. Widziałam dzisiaj, jak się całuje z Sallowem, a później z Gauntem - skłamała, chcąc choć trochę podkolorować swoją historię.

- Masz, rację, nie wierzę - Nerida westchnęła, przymykając książkę. - Wiem, że nie lubisz Viv, ale naprawdę, żeby mówić coś takiego? - pokręciła głową z dezaprobatą. - Pomogła mi kiedyś polepszyć stosunki dyplomatyczne z trytonami, choć nie musiała. Wątpię, że jest tak złą osobą.

Reyes zaklęła i uderzyła pięścią w łóżko, czym wystraszyła koleżankę. Bez słowa wstała i wyszła z pokoju. Ubrała swoją szatę i wyszła na zewnątrz, by trochę ochłonąć. Spacerowała wokół zamku, a w drodze do hangaru na łodzie zauważyła siedzące na ławce trzy osoby. Widząc Wężowe Trio, skierowała się w ich stronę. Jeśli nie mogły pomóc jej plotki, to chociaż rozwali ich przyjaźń. Stanęła przed Clarity, zakładając ręce na biodrach.

- Oni wiedzą? - zapytała, marszcząc brwi.

- Ciebie też miło widzieć - odparła Vivien, spoglądając do góry. - Czego? - jej ton głosu nie był przyjazny jak zawsze.

- Jak się leci na dwa fronty, dobrze? - uśmiechnęła się chytrze.

- Wiesz, to nie ma tak, że dobrze, albo nie dobrze - wzruszyła ramionami.

- Jakie dwa fronty? - Sebastian uniósł brwi.

- Zdradza was ze sobą! - krzyknęła, czując w sercu, jak osiąga zwycięstwo.

- Ja? Zdradzać? - czarnowłosa się zaśmiała.

- Widziałam cię rano, jak wiłaś się w ramionach Sallowa, a wieczorem spędzałaś miło czas z Gauntem - wyprostowała się dumnie.

W uścisku węży [Sebastian x FemOC x Ominis]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz