Ominis siedział na łóżku, zastanawiając się, co może ubrać, żeby wyglądać dobrze. Niestety, ale to zadanie miał odrobinę utrudnione i tylko po kształcie i materiale mógł zgadywać, co właśnie trzyma w ręce. Postanowił ubrać koszulę i spodnie, które teksturą przypominały te od mundurku, chociaż nie był pewien co do koloru. Z jednej strony miał ułatwioną sprawę, bo jego ubrania zawierały głównie czerń, biel i zieleń, ale kiedyś od rodzeństwa Sallow dostał parę biszkoptowych spodni i sweterków, więc nie do końca wiedział, co miał na sobie. Zmarszczył brwi i podwinął rękawy swojej koszuli. Chciał wyglądać schludnie, ale nie przesadnie.
- Ale się wystroiłeś - usłyszał głos Sebastiana.
- Powiedz mi lepiej, czy nie wyglądam jak idiota - odwrócił się w jego stronę i rozłożył ręce.
- Wiesz co... myślę, że czarne spodnie będą ci bardziej pasować - Sallow wygrzebał z kufa przyjaciela odpowiednie ubranie, po czym mu je podał.
- Dzięki - Ominis się uśmiechnął, po czym zaczął przebierać.
Sebastian spojrzał na siebie w lustrze, jednocześnie poprawiając swoje włosy. On też postawił na prostą koszulę i spodnie, wszak nie chciał pokazać, że jakoś szczególnie mu zależy. Posłał sobie samemu uśmiech, po czym narzucił na siebie płaszcz, drugi podając przyjacielowi. Gdy już byli gotowi, usiedli przy kominku w Pokoju Wspólnym, gdzie czekali na dziewczynę, która pojawiła się dziesięć minut później. Ubrana była w czarną, elegancką koszulę z falbankami na końcu rękawów, tego samego koloru bufiaste spodnie, które wsadzone były do ciemnych butów pod kolana. Podbiegła do nich w podskokach, po czym złapała za dłonie i pociągnęła w swoją stronę.
- Lecimy? - zapytała z uśmiechem na ustach.
- A jakiś płaszcz? - Sebastian zlustrował ją wzrokiem. - Zimno ci będzie.
- Ah, no tak. To sekunda - pędem pobiegła do swojego dormitorium i po chwili wróciła z odzieniem wierzchnim. - Lecimy? - ponowiła pytanie.
- Jesteś strasznie niecierpliwa - w głosie Ominisa dało się słyszeć rozbawienie.
- Jestem strasznie podekscytowana - poprawiła go. - No to idziemy czy nie?
Chłopcy kiwnęli głową, potwierdzając swoją gotowość do podróży do pubu, a kiedy Ominis wystawił swoje ramię, Sallow zrobił dokładnie to samo. Vivien z radością ich złapała, po czym ruszyli w stronę wyjścia z Hogwartu, przykuwając wzrok wszystkich w zamku. Spacer minął im w bardzo przyjaznej i wesołej atmosferze, a kiedy dotarli do Trzech Mioteł, Sebastian poszedł złożyć zamówienie, a pozostała dwójka zajęła stolik.
- Cudownie dzisiaj wyglądasz - czarnowłosa zwróciła się do blondyna. - Naprawdę, wyprzystojniałeś przez te wakacje.
- Dziękuję - podrapał się z tyłu głowy. - Ty zapewne też pięknie się prezentujesz - dodał nieśmiało. - I masz naprawdę przyjemne perfumy.
- A ja to co? - Sallow położył kufle na stole, po czym nachylił się nad Vivien. - Nie jestem dzisiaj cudowny?
- Owszem, jesteś - odchyliła głowę do tyłu, by móc na niego spojrzeć.
Sebastian przełknął ślinę, kiedy to zrobiła. Spojrzał się wpierw w jej oczy, a później na jej usta, które wygięte były w delikatnym uśmiechu. Poczuł dziwną chęć ugryzienia jej dolnej wargi, jednak szybko się opamiętał i usiadł na swoim miejscu. Upił dużego łyka napoju i starał się myśleć o jego słodkim smaku.
- Właśnie - klasnęła w dłonie. - Amit zaprosił mnie na randkę - powiedziała, łapiąc za kufel.
- Amit? - powtórzył Sebastian, unosząc brwi. - I pójdziesz?
CZYTASZ
W uścisku węży [Sebastian x FemOC x Ominis]
FanfictionGdy Vivien Clarity przybyła do Hogwartu, nie spodziewała się niczego nadzwyczajnego. Marzyła tylko o spokojnym ukończeniu szkoły i o niczym więcej. Nie była przygotowana na to, że zawładnie sercami dwójki swoich najlepszych przyjaciół, którzy od rok...