II

333 23 15
                                    

Ominis siedział na łóżku, zastanawiając się, co może ubrać, żeby wyglądać dobrze. Niestety, ale to zadanie miał odrobinę utrudnione i tylko po kształcie i materiale mógł zgadywać, co właśnie trzyma w ręce. Postanowił ubrać koszulę i spodnie, które teksturą przypominały te od mundurku, chociaż nie był pewien co do koloru. Z jednej strony miał ułatwioną sprawę, bo jego ubrania zawierały głównie czerń, biel i zieleń, ale kiedyś od rodzeństwa Sallow dostał parę biszkoptowych spodni i sweterków, więc nie do końca wiedział, co miał na sobie. Zmarszczył brwi i podwinął rękawy swojej koszuli. Chciał wyglądać schludnie, ale nie przesadnie.

- Ale się wystroiłeś - usłyszał głos Sebastiana.

- Powiedz mi lepiej, czy nie wyglądam jak idiota - odwrócił się w jego stronę i rozłożył ręce.

- Wiesz co... myślę, że czarne spodnie będą ci bardziej pasować - Sallow wygrzebał z kufa przyjaciela odpowiednie ubranie, po czym mu je podał.

- Dzięki - Ominis się uśmiechnął, po czym zaczął przebierać.

Sebastian spojrzał na siebie w lustrze, jednocześnie poprawiając swoje włosy. On też postawił na prostą koszulę i spodnie, wszak nie chciał pokazać, że jakoś szczególnie mu zależy. Posłał sobie samemu uśmiech, po czym narzucił na siebie płaszcz, drugi podając przyjacielowi. Gdy już byli gotowi, usiedli przy kominku w Pokoju Wspólnym, gdzie czekali na dziewczynę, która pojawiła się dziesięć minut później. Ubrana była w czarną, elegancką koszulę z falbankami na końcu rękawów, tego samego koloru bufiaste spodnie, które wsadzone były do ciemnych butów pod kolana. Podbiegła do nich w podskokach, po czym złapała za dłonie i pociągnęła w swoją stronę.

- Lecimy? - zapytała z uśmiechem na ustach.

- A jakiś płaszcz? - Sebastian zlustrował ją wzrokiem. - Zimno ci będzie.

- Ah, no tak. To sekunda - pędem pobiegła do swojego dormitorium i po chwili wróciła z odzieniem wierzchnim. - Lecimy? - ponowiła pytanie.

- Jesteś strasznie niecierpliwa - w głosie Ominisa dało się słyszeć rozbawienie.

- Jestem strasznie podekscytowana - poprawiła go. - No to idziemy czy nie?

Chłopcy kiwnęli głową, potwierdzając swoją gotowość do podróży do pubu, a kiedy Ominis wystawił swoje ramię, Sallow zrobił dokładnie to samo. Vivien z radością ich złapała, po czym ruszyli w stronę wyjścia z Hogwartu, przykuwając wzrok wszystkich w zamku. Spacer minął im w bardzo przyjaznej i wesołej atmosferze, a kiedy dotarli do Trzech Mioteł, Sebastian poszedł złożyć zamówienie, a pozostała dwójka zajęła stolik.

- Cudownie dzisiaj wyglądasz - czarnowłosa zwróciła się do blondyna. - Naprawdę, wyprzystojniałeś przez te wakacje.

- Dziękuję - podrapał się z tyłu głowy. - Ty zapewne też pięknie się prezentujesz - dodał nieśmiało. - I masz naprawdę przyjemne perfumy.

- A ja to co? - Sallow położył kufle na stole, po czym nachylił się nad Vivien. - Nie jestem dzisiaj cudowny?

- Owszem, jesteś - odchyliła głowę do tyłu, by móc na niego spojrzeć.

Sebastian przełknął ślinę, kiedy to zrobiła. Spojrzał się wpierw w jej oczy, a później na jej usta, które wygięte były w delikatnym uśmiechu. Poczuł dziwną chęć ugryzienia jej dolnej wargi, jednak szybko się opamiętał i usiadł na swoim miejscu. Upił dużego łyka napoju i starał się myśleć o jego słodkim smaku.

- Właśnie - klasnęła w dłonie. - Amit zaprosił mnie na randkę - powiedziała, łapiąc za kufel.

- Amit? - powtórzył Sebastian, unosząc brwi. - I pójdziesz?

W uścisku węży [Sebastian x FemOC x Ominis]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz