IX

240 19 8
                                    

Vivien stała w dziwnym, kamiennym, kwadratowym pomieszczeniu. Była uwięziona wraz z armią obrzydliwie wyglądających, zmutowanych trolli. Unikała ich ataków, co chwilę faszerując się eliksirami, by przetrwać jak najdłużej. Te potwory były niesamowicie wytrzymałe, a większość zaklęć po prostu się od nich odbijała, nie pozostawiając najmniejszego zadrapania na ich skórze. Czuła przeszywający ból, gdy po raz kolejny została wgnieciona w ścianę. Bała się tego, co niedługo ją spotka.

Dziewczyna obudziła się cała spocona. Oddychała szybko i płytko, po omacku próbując znaleźć szklankę z wodą. Upiła wielkiego łyka i przetarła dłonią zmęczoną twarz. Od długiego czasu nawiedzały ją dziwne sny, których znaczenia nie rozumiała. Za każdym razem miała uczucie deja vu. Tak, jakby kiedyś już to przeżyła. Zamknęła oczy, a gdy okropne obrazy zaczęły powracać, otworzyła je z powrotem i wstała z łóżka. Spojrzała się na swoją współlokatorkę, która smacznie spała, więc starała się chodzić jak najciszej, by jej nie zbudzić. Skierowała swoje kroki do łazienki, by wziąć szybki, orzeźwiający prysznic. Wydawało jej się, że sny przedstawiają chronologicznie jakąś historię, jednak jej urywki były tak dziwne, że nie potrafiła w żaden sposób ich ze sobą połączyć. Oparła się plecami o zimne kafelki i pozwoliła, by chłodna woda swobodnie zlatywała po jej ciele. Jej głowa pulsowała, jakby byłą przeciążona natłokiem informacji.

Wyszła spod prysznica, po czym osuszyła się zaklęciem. Narzuciła na siebie szlafrok, jednocześnie rezygnując z ubierania poprzedniej piżamy. Była tak przepocona, że nawet magia nie była w stanie pozbyć się całego zapachu. Ubrała miękkie kapcie, po czym najciszej jak potrafiła wyszła z dormitorium. Skierowała się w stronę pokoju chłopców, jednocześnie ukrywając się pod zaklęciem kameleona. Upewniwszy się, że nikt nie urządza sobie nocnych spacerków, weszła do środka, zamykając drzwi zaklęciem. Nie chciała, by przypadkiem ktoś ją tu rano nakrył. Podeszła do ich łóżek, po czym za pomocą magii przesunęła szafki nocne i złączyła ich miejsca do spania w jedno, duże łoże.

- Co się dzie... Viv? - Sebastian przebudził się przez nagły ruch.

- Vivien tu jest? - po chwili zaspanym głosem odezwał się Ominis. - Coś się stało?

Ślizgonka bez słowa wdrapała się na materace, po czym ułożyła się na plecach pomiędzy nimi. Sallow podniósł się na łokciu, by móc na nią spojrzeć. Miała podkrążone oczy i smutne spojrzenie.

- Jesteś lodowata - Gaunt przykrył ją kołdrą.

- Od długiego czasu mam koszmary - zaczęła drżącym głosem. - Śnią mi się sytuacje, które nigdy nie miały miejsca, ale wydają się tak cholernie prawdziwe... i czasami absurdalne.

- Na przykład? - Sebastian ostrożnie zaczął gładzić ją po włosach, mając nadzieję, że choć trochę ją to uspokoi.

- To jest... jak historia - kontynuowała. - Śnią mi się urywki. W jednym z nich zaczynam szósty rok, potem zostaję uprowadzona przez Popiełków, gdzie przekazują mi swoją władzę. Dostaję w ręce tajemniczą księgę, dzięki której leczę klątwę nałożoną na Anne, która staje się moją najlepszą przyjaciółką - jej oczy wypełniły łzy. - To się nigdy nie stało, a uczucie tęsknoty jest tak wielkie, że nie potrafię się tego pozbyć - pociągnęła nosem. - W kolejnym śnie świętowaliśmy kogoś urodziny. Upiłam się i przywróciłam Ominisowi wzrok jakimś dziwnym, nieznanym mi zaklęciem - pokręciła głową, po czym podniosła się do siadu. - Zamieszkaliśmy we czwórkę w moim domu, razem z Kamyczkiem, a przecież on już odszedł - ściszyła głos, a pojedyncze łzy skapnęły na jej dłonie. - W moim śnie wciąż przy mnie był i mi pomagał. Później... później był kolejny przeskok. Dzisiaj obudziłam się po tym, jak zmasakrowała mnie armia dziwnych, jakby zmutowanych trolli... i w głębi serca czuję, że to nie jest jeszcze koniec tej historii.

W uścisku węży [Sebastian x FemOC x Ominis]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz