Noc Duchów w tym roku była niezwykle klimatyczna i to nie ze względu na bardziej mugolski sposób obchodzenia tego święta. Cały Hogwart spowity był w gęstej, białej mgle, a przez zachmurzone niebo od czasu do czasu przebijała się niezwykle jasna pełnia księżyca. Wokół zamku unosiły się świece i dynie, które rozświetlały okolicę ciepłym, żółtym światłem. Uczniowie biegali po dziedzińcu, przebrani w najróżniejsze potwory, często strasząc siebie nawzajem. Nikomu nie można było odmówić kreatywności, zwłaszcza pewnemu ślizgonowi z czwartego roku, który przyszedł w stroju najstraszniejszego monstra, które tylko mogłoby stąpać po ziemi.
- Panie Crowley, doceniam dyrektora Blacka w pańskim wykonaniu, jednak proszę się przebrać, aby uniknąć szlabanu - profesor Ronen bujnął się na palcach. - Albo wydalenia ze szkoły. Nie wiadomo, co mu może strzelić do głowy - zaśmiał się.
Rozbawiony chłopiec skinął posłusznie głową i poleciał do zamku, w którym atmosfera była jeszcze bardziej magiczna niż zazwyczaj. Pod sufitem latały nietoperze, zgrabnie omijając pająki, które zsuwały się po swoich sieciach w dół, wprost na przerażonych pierwszaków. W wielu miejscach przy ścianach porozstawiane były dynie, powycinane w przedziwnych grymasach, które mogą być znane jako uśmiechy. W środku również lewitowała masa świec, przez które często przenikały duchy, głośno i z zachwytem komentujące tegoroczną noc.
Pokój Wspólny ślizgonów sam w sobie był klimatyczny, mimo tego nie oszczędzono mu najróżniejszych ozdób, takich jak śmiejące się dynie, które wesoło skakały po podłodze. Sebastian już dawno skończył swój kostium. Ubrał dopasowany, czarny garnitur, do którego przyczepił kupione wcześniej skrzydła nietoperza. Na głowie miał opaskę z rogami, a do spodni przypięty miał zaczarowany, cienki ogon, który się poruszał. Przygotował również strój dla Ominisa, który składał się z białego fraku, pierzastych skrzydeł i aureoli, podtrzymywanej na prawie niewidocznych drucikach, które mocno trzymały się opaski.
- Chyba do was nie pasuję - usłyszeli rozbawiony głos.
Sebastian wybuchnął mocnym śmiechem, jednocześnie starając się opisać blondynowi to, co widzi. Vivien ubrała zniszczony strój klauna. Na nogach miała ogromne, czerwone buty, a jej twarz przyozdabiał charakterystyczny makijaż. Poprawiła swoją szpiczastą czapkę i bujnęła się na palcach, a jej obuwie wydało z siebie skrzypiący dźwięk.
- Cudownie wyglądasz - Sallow znów parsknął śmiechem, co udzieliło się Ominisowi.
- Miało być strasznie - burknęła, splatając za sobą dłonie.
- I jest strasznie śmiesznie - odparł, kręcąc głową z rozbawienia. - A my jak wyglądamy?
- Właśnie przecudownie - jęknęła i niezadowolona opadła na łóżko. - Nie, wiecie co? Nie będę się smucić. Jestem klaunem, a one są cały czas szczęśliwe! - szybko się podniosła i klasnęła w ręce. - I mam zamiar się świetnie bawić.
Całą trójką wyszli z dormitorium chłopców, a w Pokoju Wspólnym przyciągnęli wzrok każdej osoby, która się w nim znajdowała. I nie wiedzieli, czy spodobało im się dwóch, cholernie przystojnych ślizgonów, czy ten jeden dziwny, mały klaun.
- Zapomniałam czegoś! - pisnęła czarnowłosa i biegiem ruszyła do siebie.
Po niedługim czasie wyjechała na monocyklu, jednocześnie żonglując zaczarowanymi piłeczkami, dzięki czemu mogła robić to bez patrzenia. Na twarz Ominisa wpłynął uśmiech, kiedy Sebastian wszystko mu relacjonował, jednocześnie nie szczędząc żadnych szczegółów czy swoich przemyśleń.
Teraz jasne było, że to dziewczyna przyciągała wzrok każdej osoby, która tylko znalazła się w promieniu dziesięciu metrów od niej. Śpiewała, recytowała wiersze i opowiadała najmniej śmieszne żarty, jakie tylko znała. Przygotowała również masę sztuczek, którymi umilała innym czas.
CZYTASZ
W uścisku węży [Sebastian x FemOC x Ominis]
FanfictionGdy Vivien Clarity przybyła do Hogwartu, nie spodziewała się niczego nadzwyczajnego. Marzyła tylko o spokojnym ukończeniu szkoły i o niczym więcej. Nie była przygotowana na to, że zawładnie sercami dwójki swoich najlepszych przyjaciół, którzy od rok...