Rozdział XI Boczne spotkanie

43 3 13
                                    

Oczywiście gdy w jednym apartamencie mieszkało tak wielu ludzi o różnych charakterach nie dało się uniknąć kłótni.

Był piątek prawie dwudziesta godzina a oni już zdążyli się pokłócić dziś pięć razy. Najpierw o śniadanie, potem sprzątanie, obiad, program telewizyjny jaki będą oglądać i kto pierwszy skorzysta z kibla. Można powiedzieć, że powody były błahe, ale nie dla nich.

Teraz zaczęli kłócić się, gdzie najlepiej umieścić spotkanie.

-Słuchaj mówię ci, że łazienka będzie najlepsza. Tyle gówna dziś powiesz pewnie- rzekła kpiąco Bella opierając się o blat kuchni.

-Bądź choć raz poważna pizdo- Voldemort zestresowany chodził w kółko.

-Nie możemy zrobić w salonie? Jaki masz problem?- spytał znudzony Lucjusz.

-Po to, żeby twój syn i żona podsłuchiwali? Weź mnie nie wkurwiaj.

-Mnie nie będzie, dziś wracam na kilka dni do siebie! Nie mam ochoty słuchać tych bredni!- krzyknęła Narcyza z korytarza, gdzie szykowała się do wyjścia.

-I bardzo dobrze wreszcie spokój!- odkrzyknął jej Voldemort na co ta prychnęła.

Lucjusz poszedł do korytarza w celu pożegnania żony uderzając po drodze Czarnego Pana w biodro za takie słowa w stronę Narcyzy. Voldemort pokazał mu środkowy palec.

-To, gdzie w końcu szefie?- spytał Nott.

Voldemort zignorował pytanie Notta i zwrócił się do gówniarza Lucjusza.

-A ty co będziesz robić?

-A posiedzę sobie w pokoju- rzekł Draco.

-Masz wypierdalać. Idź sobie do tej swojej dziewczyny.

-Może ona przyjdzie tutaj?- spytał niewinne Draco.

-Tylko spróbuj sprowadzić tu kolejnego szpiega z tego twojego żałosnego klubu to pożałujesz- zagroził Riddle.

-Astoria i tak nie chciałaby oglądać twojej ohydnej mordy- zaśmiał się młody.

-Ty gówniarzu pierdolony.

-Z chęcią pójdę i tak mam wyjebane na ten wasz zjebany klub- wycedził Draco i wstał w celu opuszczenia pomieszczenia.

-Nie przeklinaj kurwa mać- powiedział Lucjusz do niego spotykając syna.

-Nie no nie mogę!- Draco wyrzucił ręce z frustracji i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie nie chcąc już patrzeć na ojca.

Lucjusz wszedł do kuchni w całej swej okazałości i spojrzał kpiąco na Voldemorta.

-Co się na mnie patrzysz śmieciu?- warknął Czarny Pan.

Malfoy powolnym ruchem pokazał mu środkowy palec szczerząc przy tym swoją przebrzydłą mordę. Riddle tylko prychnął na te skandaliczne zachowanie.

-To co teraz?- spytała znudzona Bella.

-Robimy spotkanie w salonie.

-Nie było można tak od razu?- rzekła zirytowana.

Voldemort ją zignorował i poszedł czekać do korytarza na przybyszów. Po kolei każdy się schodził. Najdłużej czekali na Roberta, który wytłumaczył, że spóźnienie się to jego obowiązek.

Gdy wszyscy już siedzieli w salonie, Voldemort stanął na środku, a Lucjusz po jego prawicy. Spojrzał na członków klubu i zaczął przemowę.

-Witam wszystkim na pierwszym bocznym spotkaniu...

Śmierciożercy- Bitwa na UczelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz