Dopiero późnym wieczorem Lucjusz i Voldemort zakończyli pierwszy dzień na uczelni. Oboje byli zmęczeni i chcieli jak najszybciej znaleźć się w domu, aby odpocząć i zregenerować siły na kolejny dzień.
Voldemort przyznałby, że było fajnie, gdyby nie to, że musiał ich uczyć ten stary drops. Naprawdę, czy Dumbledore prześladował go wszędzie? Staruch musiał zaplanować jakiś zwariowany plan. Ale co chciałby osiągnąć w szkole pełnej studentów?
Voldemort sfrustrowany mnożącymi się pytaniami bez odpowiedzi przeklął głośno.
-Co się stało?- spytał Lucjusz i przystanął w miejscu widząc, że Czarny Pan zrobił to samo.
-Przeklęty Dumbledore się stał. To nie przypadek, że się tu pojawił.
-Myślisz, że coś knuje- wywnioskował Lucjusz słysząc ton Voldemorta.
-I ma rację- oboje podskoczyli, gdy nagle usłyszeli inny głos.
Otóż, opierający się o mur, stał Draco Malfoy z uśmieszkiem na ustach. Odbił się od ściany i powolnym krokiem udał w ich stronę.
-Nie mów mi do cholery, że studiujesz prawo akurat tutaj- powiedział Lucjusz doskonale wiedząc o planach syna.
-To niby najlepsza uczelnia magiczna na świecie. Czego się spodziewałeś?
-Narcyza widziała, że tu przyjdziesz studiować prawda?- spytał zrezygnowany Lucjusz.
-Tak i jak widać obojgu nam nie powiedziała, że zmierzamy na tą samą uczelnie.
-Czekaj, czekaj powiedzieliście sobie, że idziecie na studia, ale nie gdzie? Co za kretyni- zaśmiał się Voldemort z głupoty Malfoyów.
-Mamy ważniejsze sprawy do omówienia- powiedział stanowczo młody Malfoy chcąc urwać ten temat.
-To, że chcesz mnie błagać na kolanach o przyjęcie do śmierciożerców z powrotem?- Voldemort nawiązał do ich ostatniego spotkania, w którym Draco stwierdził, że nie chce już być w grupie, a skupić na studiach.
-A w życiu! O Dumbledore mi chodzi. Masz rację, że coś knuje. On i ten pierdolony dyrektorek.
-Dość sporo wiesz jak na pierwszy dzień zajęć- Lucjusz jak zawsze był podejrzliwy co do wszystkiego.
-Wasz pierwszy dzień zajęć. Mój zaczął się w poniedziałek, bo chodzę na dzienne.
-Oczywiście. Wiesz coś więcej?
-Udało nam się rozgryźć jak na razie, że Dumbledore stworzył zakon na polecenie dyrektora uczelni, bo ma w tym doświadczenie czy coś.
-Nam? Czyli komu?- spytał Lucjusz dalej podejrzliwy.
-Klub założyłem własny. Obalenie szkolnego rządu to idealna okazja do takiego przedsięwzięcia- ogłosił z dumą na twarzy Draco wypinając pierś.
-Ty? Klub założyłeś?- zadrwił Voldemort. Czy ten młody naprawdę myślał, że nadaje się do rządzenia czymkolwiek- i jak on się niby nazywa?
-"Mój ojciec się o tym dowie"- oznajmił z zadowoleniem
-Co? Haha. Dobrze wiedzieć, że będę się o wszystkim dowiadywał- zaśmiał się Lucjusz z głupoty syna -kurwa gorsza nazwa niż nasza a to wyczyn- dodał a Voldemort prychnął na ten komentarz.
-To chyba nie słyszałeś nazwy zakonu Dumbeldora- powiedział niezrażony Draco niechęcią ojca do nazwy.
-No dawaj
-"Turlaj Dropsa"
-Żartujesz? Co do chuja?- Lucjusz zaczął się śmiać w niebo głosy, a Voldemorta do niego dołączył.
CZYTASZ
Śmierciożercy- Bitwa na Uczelni
HumorKontynuacja potężnych przygód śmierciożerców tym razem na... uczelni. Jest to drugi tom mojego poprzedniego dzieła "Śmierciożercy- Bitwa pod Namiotem". Występuje sporo przekleństw! Okładka zrobiona przeze mnie :D