Rozdział XVII Wyspa

35 2 25
                                    

Gdyby ktokolwiek powiedział Voldemortowi, że będzie hodował flamingi na wyspie kupionej przez Lucjusza to by ich wyśmiał. A jednak był tutaj w słoneczne, gorące popołudnie razem z Malfoyem karmiąc swoje zwierzęta.

Wyspa była rajem. Jej większą część zajmował piękny las, a na samym środku znajdowała się sadzawka, w której właśnie moczyły się słonie Lucjusza. Plaża miała złoty, przyjemny w dotyku piasek, a ocean otaczający wyspę był tak błękitny, że Voldemort miał ochotę spędzić resztę życia właśnie w nim. Wyspa nie należała do dużych, ale dla niego była wszystkim.

-Muszę ci to przyznać stary, że cudowne miejsce wybrałeś- Voldemort obserwował swoje flamingi, które jadły jakieś glony.

-Wiem. Ciepło cały rok, cisza i spokój. Aż się nie chce wracać do nas na tę zimę- Lucjusz pogłaskał słonia.

-A wyobraź sobie imprezy- Voldemort rozmarzonym wzrokiem spojrzał w dal.

-Ty tylko o jednym jak zawsze.

-Trzeba opić zdany semestr.

-Może gdybym nie był abstynentem- Malfoy dał arbuza jednemu ze słoni, którego ten zaczął zajadać ze smakiem.

-Tak, a w sylwestra kto się tak najebał, że zaczął nagrywać wszystko i udawać jakiegoś reportera czy chuj wie kogo- Voldemort przybliżył się do Lucjusza.

-Lepsze to niż próba bicia się z powietrzem!- wyrzucił Lucjusz odwracając się gwałtowanie w stronę Czarnego Pana.

-Przynajmniej nie opowiadałem historii o jakimś magu co kukurydzy nienawidził- Voldemort przywołał scenę z sylwestra.

Oboje oczywiście prawie nic nie wiedzieli o tym co się działo tej pamiętnej nocy. Jedyna ich wiedza na ten temat pochodziła ze scen, które obejrzeli na filmie Lucjusza oraz tego co opowiedział im Robert.

-Tak? A ja nie trzymałem warty przy oknach przez pół nocy myśląc, że ktoś nas zaatakuje- wygarnął drwiąco Malfoy nie mogąc uwierzyć w jego głupotę.

-Zakładałeś w tym czasie klub do walki z alkoholem więc nieźle cię jebało.

-I to jest bardzo dobry pomysł, który powinien wprowadzić w życie natychmiast. Może wtedy przestałbyś mylić lampki świąteczne z telewizorem.

-Wiesz coś Malfoy? Pierdol się!- Voldemort odwrócił się do niego plecami oburzony i odszedł do swoich flamingów.

-Nawzajem! I wiesz...- dzwonienie telefonu przerwało dalszą wypowiedź Lucjusza. Chwycił go i nie patrząc kto dzwoni odebrał- Co do cholery?- warknął do telefonu.

-Za taką gadkę to ja ci piątki nie dam- odwarknął do niego po drugiej stronie telefonu wkurwiony Robert.

-Przepraszam profesorze nie wiedziałem, że to ty- wytłumaczył szybko Malfoy, a zaciekawiony rozmową Voldemort podszedł bliżej Lucjusza.

-A co ty z ulicy nadajesz?- spytał Robert słysząc jakieś szumy.

-Na wyspie jestem i lekki wietrzyk wieje to może dlatego.

-Idź powiedz dziadkowi, że się ciebie wstydzę Malfoy- powiedział nagle bez kontekstu Gunski.

-Co on pierdoli?- spytał Voldemort myśląc, że Robert go nie usłyszy, ale się przeliczył.

-Ty Riddle zacznij się modlić albo wykup sobie bieg na te sześć kilometrów co wam mówiłem, bo skończysz źle.

-Przepraszam!

-A ja wam praktyki załatwiłem niewdzięcznicy- przekazał im radosną nowinę Robert.

-Naprawdę? Gdzie?- dopytywał podekscytowany Lucjusz, że w końcu coś ruszyło w tym temacie.

Śmierciożercy- Bitwa na UczelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz