Gdyby ktokolwiek powiedział Voldemortowi, że będzie hodował flamingi na wyspie kupionej przez Lucjusza to by ich wyśmiał. A jednak był tutaj w słoneczne, gorące popołudnie razem z Malfoyem karmiąc swoje zwierzęta.
Wyspa była rajem. Jej większą część zajmował piękny las, a na samym środku znajdowała się sadzawka, w której właśnie moczyły się słonie Lucjusza. Plaża miała złoty, przyjemny w dotyku piasek, a ocean otaczający wyspę był tak błękitny, że Voldemort miał ochotę spędzić resztę życia właśnie w nim. Wyspa nie należała do dużych, ale dla niego była wszystkim.
-Muszę ci to przyznać stary, że cudowne miejsce wybrałeś- Voldemort obserwował swoje flamingi, które jadły jakieś glony.
-Wiem. Ciepło cały rok, cisza i spokój. Aż się nie chce wracać do nas na tę zimę- Lucjusz pogłaskał słonia.
-A wyobraź sobie imprezy- Voldemort rozmarzonym wzrokiem spojrzał w dal.
-Ty tylko o jednym jak zawsze.
-Trzeba opić zdany semestr.
-Może gdybym nie był abstynentem- Malfoy dał arbuza jednemu ze słoni, którego ten zaczął zajadać ze smakiem.
-Tak, a w sylwestra kto się tak najebał, że zaczął nagrywać wszystko i udawać jakiegoś reportera czy chuj wie kogo- Voldemort przybliżył się do Lucjusza.
-Lepsze to niż próba bicia się z powietrzem!- wyrzucił Lucjusz odwracając się gwałtowanie w stronę Czarnego Pana.
-Przynajmniej nie opowiadałem historii o jakimś magu co kukurydzy nienawidził- Voldemort przywołał scenę z sylwestra.
Oboje oczywiście prawie nic nie wiedzieli o tym co się działo tej pamiętnej nocy. Jedyna ich wiedza na ten temat pochodziła ze scen, które obejrzeli na filmie Lucjusza oraz tego co opowiedział im Robert.
-Tak? A ja nie trzymałem warty przy oknach przez pół nocy myśląc, że ktoś nas zaatakuje- wygarnął drwiąco Malfoy nie mogąc uwierzyć w jego głupotę.
-Zakładałeś w tym czasie klub do walki z alkoholem więc nieźle cię jebało.
-I to jest bardzo dobry pomysł, który powinien wprowadzić w życie natychmiast. Może wtedy przestałbyś mylić lampki świąteczne z telewizorem.
-Wiesz coś Malfoy? Pierdol się!- Voldemort odwrócił się do niego plecami oburzony i odszedł do swoich flamingów.
-Nawzajem! I wiesz...- dzwonienie telefonu przerwało dalszą wypowiedź Lucjusza. Chwycił go i nie patrząc kto dzwoni odebrał- Co do cholery?- warknął do telefonu.
-Za taką gadkę to ja ci piątki nie dam- odwarknął do niego po drugiej stronie telefonu wkurwiony Robert.
-Przepraszam profesorze nie wiedziałem, że to ty- wytłumaczył szybko Malfoy, a zaciekawiony rozmową Voldemort podszedł bliżej Lucjusza.
-A co ty z ulicy nadajesz?- spytał Robert słysząc jakieś szumy.
-Na wyspie jestem i lekki wietrzyk wieje to może dlatego.
-Idź powiedz dziadkowi, że się ciebie wstydzę Malfoy- powiedział nagle bez kontekstu Gunski.
-Co on pierdoli?- spytał Voldemort myśląc, że Robert go nie usłyszy, ale się przeliczył.
-Ty Riddle zacznij się modlić albo wykup sobie bieg na te sześć kilometrów co wam mówiłem, bo skończysz źle.
-Przepraszam!
-A ja wam praktyki załatwiłem niewdzięcznicy- przekazał im radosną nowinę Robert.
-Naprawdę? Gdzie?- dopytywał podekscytowany Lucjusz, że w końcu coś ruszyło w tym temacie.
CZYTASZ
Śmierciożercy- Bitwa na Uczelni
HumorKontynuacja potężnych przygód śmierciożerców tym razem na... uczelni. Jest to drugi tom mojego poprzedniego dzieła "Śmierciożercy- Bitwa pod Namiotem". Występuje sporo przekleństw! Okładka zrobiona przeze mnie :D