Rozdział XV Sylwestrowa popijawa

41 2 20
                                    

-Kto w ogóle przyjdzie na tego sylwestra z naszego klubu?- spytał Voldemort, gdy razem z Lucjuszem ogarniali przestrzeń w domu Malfoya na wsi.

-Wszyscy się zadeklarowali. Jeremy oczywiście zadba o alkohol.

-Nawet Robert?- Voldemort zadowolony usiadł na jednej z trzech kanap, które znajdowały się w salonie.

-Tak. Udało się ustalić, aby jego żona Gabriela spędziła dziś sylwestra z Narcyzą i wtedy on przyjdzie do nas.

-No i zajebiście. Ale się napierdolimy.

-Przypominam, że jestem abstynentem- rzekł poważnie Lucjusz kłamiąc jak nikt inny w tym temacie.

Voldemort wybuchł śmiechem na to oświadczenie.

-Dziś się okaże jakim jesteś abstynentem- śmiał się otwarcie na co Malfoy prychnął.

Nagle coś jebło na co obaj podskoczyli.

-Jesteśmy frajerzy- Josh butem otworzył drzwi wchodząc do pomieszczenia, a za nim wcisnęła się reszta klubu.

-Co wy tu robicie tak szybko?! Impreza jest za dwie godziny!- wrzasnął zaskoczony Voldemort, który prawie dostał zawału.

-No i co z tego?- Jeremy położył dwie reklamówki alkoholu na stół.

-To z tego, że gówno jest gotowe- warknął wkurwiony Czarny Pan. Nawet nie zdążył ubrać swojego garnituru na tą okazję a te zjeby już się pojawiły.

-Nie denerwuj się Riddle, bo ja jestem starszy człowiek i się denerwować nie mogę- powiedział Robert.

-Co?- spytał głupio Tom.

-Gówno! Ha!- Casstiano wykrzyknął zadowolony.

-Nie no banda idiotów się zebrała- podsumował Lucjusz.

-Ale syf tutaj macie- ocenił Robert rozglądając się.

-Nie jest tak źle. Nie przesadzaj- zbył go Voldemort, któremu nie chciało się sprzątać

-Przyjdzie taki i powie, że mu się brud i syf podoba- wyjaśnił go natychmiast Robert na co Czarnemu Panu zrzedła mina.

-Ej a Bella przyniesie jeszcze alkohol?- zadał bardzo ważne pytanie Jeremy.

-A co mało ci Terhan?- Robert spojrzał na niego.

-Alkoholu zawsze powinno być jak najwięcej profesorze- oznajmił Jeremy.

Robert zerknął na reklamówki z niesmakiem.

-Ale słabe gówno przyniosłeś- skomentował Gunski i ruszył w stronę wyjścia.

-Idę z panem profesorze!- zadeklarował się od razu Jeremy biegnąc za nim.

-Ja też- Casstiano się przyłączył.

-Nawet nie wiecie, gdzie idę- rzekł sfrustrowany Robert odwracając się w ich stronę.

-Za panem to ja jestem gotowy pójść wszędzie nawet na wojnę- rzekł lojalnie Terhan.

-A ja jestem gotów się na niej za pana poświęcić- Casstiano ukłonił się nisko.

-Muszę wytrzymać, bo nie dam rady- mruknął tylko do siebie Robert i ruszył dalej nie wiadomo, gdzie, a Jeremy i Casstiano podążyli za nim.

Reszta obserwowała ich z rozbawieniem.

-Robert nawet nie zdaje sobie, że gdyby zorganizował szturm większość studentów poszłaby za nim bez żadnych pytań- skomentowała cicho Melanie.

Śmierciożercy- Bitwa na UczelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz