Epilog

454 3 2
                                    

W następny weekend prolog YOUR WIN.
--------------------------------------------------------------

Już nie płakałam po prostu stałam i patrzyłam na moje serce, które leży na podłodze rozwalone na milion kawałków.

Gdzieś kiedyś usłyszałam, że w złamanym sercu dobre jest to, że gdy patrzy się na te wszystkie leżące przed tobą kawałeczki, jesteś w stanie ułożyć je na nowo w inny sposób.

Albo to była totalna bzdura, albo byłam na to za głupia. W sumie obie wersję były mocno prawdopodobne.

- Lawan musimy się zaraz zbierać. - Powiedział wyrywając mnie z zamyślenia Juan.

W tym momencie naprawdę doceniłam ludzi, którzy mnie otaczali. Od samego momentu gdy dowiedzieli się, o całej tej sytuacji nie zostawiali mnie bez opieki. Oczywiście dawali mi przestrzeń bym mogła również trochę pobyć sama ze sobą, ale wciąż mi do końca nie ufali, że nic sobie nie zrobię. Szczerze to nawet poważnie rozważałam zakończenie życia, ale jestem zbyt dużym tchórzem by dać radę to zrobić.

Ruszyłam w stronę przedpokoju gdzie rzuciłam na siebie okiem. Mocny makijaż, który wykonał Juan zakrył moje wory pod oczami i zaczerwienienia, ale nie zdołał ukryć opuchlizny. Miałam na sobie przepiękną czarną sukienkę z tiulową spódnicę i długimi siateczkowymi rękawami. Normalnie bym pewnie była nie zachwycona,ale w chwili obecnej nie zależało mi już na niczym. Chwyciłam okulary przeciwsłoneczne oraz czarną kopertówkę i wyszłam na zewnątrz. .

Gdy wyszliśmy na dwór pięknie świecące słońce i ciepły dzień dobiły mnie jeszcze bardziej. Czułam się jak gówno, a wszechświat wcale mi tego wszystkiego nie ułatwiał.

Ruszyłam w stronę podstawionego samochodu z zwieszoną głową, ponieważ bałam się spojrzeć na którego kolwiek z moich przyjaciół czy bliskich. Bałam się, że gdy na kogoś z nich spojrzę za bardzo się rozpłaczę i nie dam rady iść na ten pogrzeb.

Z związku z tym, że wciąż nie odnaleziono ciała Percy'ego miała to być jedynie symboliczna uroczystość, na której ksiądz miał pobogosławć pusty grób, w którym jedyne, co będzie się znajdować to jego nieśmiertelnik, który Cecile znalazła w jego starym pokoju, a obecni wygłoszą jakieś nędzne przemowy. Szczerze, ani trochę nie chciało mi się tam iść, ale jak zwykle robiłam to, co wypadało.

Po paru minutach jazdy znaleźliśmy się na cmentarzu, gdzie zgromadziło się już mnóstwo ludzi.

Momentalnie przy mnie pojawiła się moja matka.

- Kochanie tak mi przykro. - Powiedziała przytulając mnie.

- Skarbie. - Zaczął wujek Zed, ale nie dał rady dokończyć bo, w jego oczach stanęły  łzy.

- Pamiętaj, że masz w nas wsparcie. - Dodała ciocia Ellie, po czym pozwolili mi przejści dalej.

Podeszłam do rodziny Percy'ego, a Cecile rzuciła mi się na szyję.

- Mój synek, mój maleńki syneczek. Dlaczego? Dlaczego ty musisz płacić za nasze grzechy. - Mamrotała przytulając mnie, co odwzajemniam.

- Dlaczego mój jedyny syn. - Usłyszałam za sobą głos Camerona i zabolało mnie jeszcze bardziej serce gdy to usłyszałam.

Zrobiło mi się strasznie słabo i upadłam bym gdyby nie silne ręce Alexandra, który mnie złapał i całą uroczystość podtrzymywał.

Jako, że ja nie byłam w stanie to Cecil złożyła nieśmiertelnik w grobie, a ksiądz coś powiedział, ale nie byłam w stanie zarejestrować słów.

Później każdy rzucił garść ziemi, a następnie przyszła kolej na najgorsze. Wszyscy obecni skierowali na mnie wyczekujące spojrzenia, które niemo mówiły, że czekają abym coś powiedziała.

MY WIN [Pierwsza Część Dylogii WIN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz