Juliusz odetchnął zapachem pleśni i zmurszałej wody. Minęło dużo czasu, odkąd ostatnio był w kościele.
Zanurzył dłoń w wodzie święconej, i zmoczył nią czoło. Następnie usiadł w ostatniej ławce, bezmyślnie wpatrując się w malowane na ścianach obrazy Jezusa i Maryi.
Juliusz nienawidził tego miejsca.
Msza dotyczyła dwóch przypowieści, które każdy znał,
Juliusz klękał razem z innymi i śpiewał, kiedy było trzeba. A gdy nadeszła pora eucharystii, stanął w kolejce razem z dwoma innymi osobami, które były w kościele.
Juliusz klęknął, gdy młody ksiądz o zatroskanym obliczu położył opłatek na jego języku. Obleciał go dreszcz, niezwiązany jednak z ciałem Jezusa w ustach.
Na koniec, gdy wszyscy (dwie osoby) opuścili kościół, on został. Uklęknął, i myślał.
Czasami marzył o spaleniu tego miejsca razem ze wszystkimi wiernymi. Ale to by było zwykłe naśladowanie.
Julek musiał wymyślić coś lepszego niż to.
— Przepraszam — usłyszał za sobą.
Wybity z rytmu, Juliusz wzdrygnął się.
— Czy wszystko dobrze, młody człowieku? — zapytał się ten sam młody duchowny, który wcześniej nakarmił go ciałem swojego Boga. Julek uśmiechnął się, bardziej do siebie niż do niego.
— Jutro zaczyna się mój proces. Chciałem zobaczyć to miejsce po raz ostatni.
Ksiądz uśmiechnął się.
— Jesteś bardzo wierzący?
Juliusz parsknął.
— Zniszczyliście mi życie — powiedział w końcu.
Ksiądz uniósł jedną brew.
— Wierz lub nie, jest to ostatnio bardzo popularne stwierdzenie w tym przybytku.
Juliusz zmarszczył brwi.
— Aż tak źle?
— Gorzej, niż sobie wyobrażasz. A jednak tu jesteś. Przyszedłeś. To znaczy, że coś w tobie pragnie Boga.
Juliusz aż oniemiał ze zdziwienia. Techniki manipulacyjne księży mnożyły się z każdym dniem, i było to martwiące.
— Pozwól mi się prowadzić.
— Odprowadzić to mnie możesz do wyjścia. Jestem Juliusz, tak w ogóle.
— Ach, Juliusz? Zupełnie jak ten pisarz, ten na którego... Och!
Julek skwasił się.
— Życzę miłego połowu, ojcze. Może uda ci się jeszcze bezpowrotnie zniszczyć parę niewinnych ludzi — powiedział Juliusz, po czym jak najszybciej wyszedł.
Na dworze zaczynało robić się ciemno, a jego dom był daleko stąd.
![](https://img.wattpad.com/cover/338426522-288-k437943.jpg)
CZYTASZ
originale peccatum.
Hayran KurguWtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A w...