Rozdział 6

688 14 12
                                    

Miałam mentlik w głowie, nie wiedziałam co zrobić. Ktoś kogo nawet imienia nie znam wszedł mi do domu oddać klucze A potem szantażem chciał sprawić, że pojawie się pod wyznaczonym adresem. Nie chciałam by coś się stało Melody, więc to był dobry argument bym tam pojechała. Znałyśmy się już o czasu mojego sierocińca. Wiedziałyśmy o sobie wszystko, nie miałyśmy tajemnic.

Mam wyjątkowe szczęście najpierw Milo a teraz ktoś nieznajomy. Wiedziałam, że z tamtej sytuacji z kawiarni może wyjść coś złego, ale że aż tak?

Próbowałam połączyć wszystkie fakty, ale co spotkanie coś się nie zgadzało. Rozkminałam sprawę kolorowych włosów, ale to było oczywiste, że peruki. Chyba nie nosił soczewek. Nie był ani trochę podobny do Mila zatem było małe podobieństwo, że są rodziną. W Internecie nic o nim nie znalazłam. Szukałam go tak jak zapamiętałam.

- Ulica fiołkowa 2/14, fiołkowa2/14- powtarzałam do siebie szukając informacji albo zdjęć.

Nawet na Google maps był tak zamazany, że nie było go widać. W okolicy nic nie było tylko nie daleko jakiś las. Wszędzie wokół puste pola. Nie będę ukrywać, że trochę mnie to przeraziło, bo tam miałam się z nim spotkać.

Zamknęłam komputer i Ruszyłam do mojej sypialni.

- Co mam ubrać? - stanęłam przed szafą wpatrując się w ubrania. Wybrałam czarne momy jeansy i do tego luźną brązowa bluzę. - Chyba idę się przewietrzyć

KOCHAM MÓWIĆ SAMA DO SIEBIE. ♡♡

Ubrałam dresy oraz buty sportowe. Zamknęłam dom i ruszyłam przed siebie biegłam, i biegłam, ile sił w nogach. To za dużo jak na moją głowę. Było już ciemno godzina około 20:00. Moją drogę oświetlały jedynie lampy po drodze. Głowę znowu przejęły myśli, ponieważ nie zabrałam ze sobą słuchawek. Długo nie pobiegam, bo moja kondycja jest naprawdę słaba. Pomimo zmęczenia pomknęłam przed siebie.

Byłam daleko domu, nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy minęła te dwie godziny. Miałam jakieś dobre pół godziny do domu.

Szybkim biegiem...
KOCHAM MOJE SZCZĘŚCIE

Po kilku minutkach zaczęło delikatnie kropić. Myślałam, że to tylko przejściowy deszczyk, ale nie przecież dlaczego miałaby mi pogoda sprzyjać. Wkrótce po tym deszcz dobrał się w parze z wiatrem. Mimo tego masa kropli spadała na ziemię. Miałam nadzieję, że się nie rozchoruję. Przecież muszę się jutro tam stawić. Nie chce by Melody się coś stało była moją najbliższą osobą.

To już kolejna sytuacja, z której wychodzę mokra. Chyba myślenie nie jest dla mnie.

***

Weszłam do mieszkania cala mokra. Gdy wracałam deszcz przestawał padać. Powlekłam się do łazienki biorąc ciepłą wręcz gorącą kąpiel. Było już coś około północy. Więc o niczym więcej nie marzyłam niż położyć się spać.

***

Obudził mnie mój cudowny budzik, którego kocham ponad wszystko. Dobra koniec tego słodzenia może kiedyś się nade mną zlituje. Godzina 6:00, wstałam i ubrałam to co wczoraj sobie uszykowałam.

Nie będę ukrywać trochę się stresowałam, trochę bardzo. Zjadłam śniadanie dzisiaj wyjątkowo postawiłam na płatki z mlekiem. Zrobiłam szybki make-up oraz zamówiłam taxi.

Jak tylko wyjechaliśmy z miasta przejechaliśmy jedną wioskę i nie było żadnej cywilizacji wokół tylko pola oraz lasy.

Dojechaliśmy przed wille. BYŁA OGROMNA w kolorach ciemnych górowało niejasne drewno i szary beton. Cały budynek był okrążony murkiem, a przy wejściu stali ochroniarze. Wysiadłam oraz zapłaciłam za podwózkę.

Nigdy Nie Mów NigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz