Rozdział 12

305 12 6
                                    

Chyba wszystko jest zaplanowane

Te niby małe problemy okazały się tymi największymi. Nie sądziłam, że obudzenie się to będzie jeden z nich.

Może i normalnie mogłam włączyć budzik, ale... No właśnie są dwa, ale. Jak go włączę to na pewno obudzi się cały dom, on jest tak zaprogramowany jak dla matki z 15 dziećmi. Taki ala Harmidom

Ktoś coś krzyknie i w całym domu to słychać, a moim drugim, ale jest to, że Wiktor ma pokój wcale nie tak daleko jak mogłoby się wydawać.

Jednym z słusznych rozwiązań, które rozważałam to nie pójście spać w cale. Chociaż urwana nocka przed takim planem dobrze nie wróży.

Tak jak mówiłam albo nie mówiłam wybrałam godzinę 4:00 rano. Megatrudno było znaleźć jakiegoś taksówkarza na tą godzinę, która tak daleko dojeżdża, ale po którejś setnej próbie się udało.

Specjalnie poszłam spać o 21:04, żeby być wyspana i może obudzić się przed budzikiem. W końcu będę spała w słuchawkach i budzik zadzwoni mi na nich.

1000 IQ

***

Obudził mnie tam budzik o 3:15. Oczywiście budzik był na równą godzinę, ale tym razem jakoś wygodnie mi się spało.

Ogarnęłam się otworzyłam delikatnie okno i czekałam. Była zmiana planu. Trochę się przejdę i dopiero potem zadzwonię po taksówkarza.

Czekam i czekam prawie dobija 4:00 rano, a oni jeszcze się nie ruszają. Oby dzisiaj się nic nie zmieniło i dalej były tak samo zmiany.

Dobra mamy to szykują się do domu. Poczekam jeszcze chwilkę by powoli wchodzili do willi.

Plecak, pieniądze, telefon i najważniejsze, Ja. Dobra mam wszystko chyba wszystko.

Mój plan na schodzenie nie był skomplikowany. Stwierdziłam, że zejdę drabiną. Ostatnio, gdy chodziłam po ogrodzie zauważyłam, że leżała niedaleko mojego okna. To postawiłam ją troszeczkę bliżej niego.

Biegnę, biegnę, biegnę. Jestem tak blisko bramy. Jakbym teraz zepsuła to byłabym zła na samą siebie. Serce mi bije jak szalone jakby chciało zaraz wyskoczyć. Dobra mamy to.

Jestem przed domem. Biegnę w jakiś las. Jeszcze jest dość ciemno, ale powoli wstaje słońce. Ciekawa jestem, kiedy się zorientuje ze mnie od chwili już nie ma i nie planuje już tu wrócić. Nie zdawałam sobie sprawy z tego że willa ma kamery i ogólnie cały obiekt wszędzie jest monitorowany.

Może gdy nie zauważy mnie w biurze. Chyba że pomyśli, że jestem chora, ale na pewno zajrzy do mojego pokoju. Wtedy już na pewno się dowie.

Wracając wybrałam drogę leśną, bo wydawało mi się, że raczej na nikogo nie natrafię. Jak patrzałam na mapę to 4 km lasem i potem jakąś droga z chodnikiem tam sobie zamówię taksówkarza.

Las jak las troszeczkę straszny, bo jakieś zwierzęta chodziły po mchu i łamały gałęzie. ALEEE tak to dało się przetrwać. Z każdym dźwiękiem mój stres narastał i coraz bardziej chciałam zrezygnować.

Nogi mnie nie bolały, bo przez siłownię w willi Wiktora moją kondycja polepszyła się z milion razy. Szłam chodnikiem w sumie raczej truchtałam. Byłam już dość daleko od Willi Wiktora więc nie musiałam się aż tak spieszyć

Ktoś mnie złapał za rękę.

Kurwa...

Chciałam się odwrócić, ale poczułam szmatkę przy moich ustach.

O nie. Nie. Nie. Proszę siebie nie rób tego. Zaczęłam się wyrywać i szarpać jak najmocniej tylko mogłam, ale to wszystko na nic. Starałam się tego nie wdychać ale jak zabrakło mi powietrza to nie miałam wyboru. Tego kogoś ręce były za zimne.

Nigdy Nie Mów NigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz