Biegłam powoli korytarzem ciągnąc za sobą większą walizkę, bo przecież nie jadę tam tylko po sukienkę. Nie pamiętam, kiedy tak szybko się uszykowałam. Była to może chwila, albo jednak dwie chwile no, ale kto to liczył. Na szczęście nie ubrałam uszykowanych szpilek tylko postawiłam na wygodniejsze trampki.
Weszłam do gabinetu i zastałam Wiktora, który siedział przy moim biurku oraz szperał coś w tych kilku dokumentach, których nie zdarzyłam posegregować.
- Jestem! - krzyknęłam zdyszana wpychając walizkę do drzwi. Najwidoczniej go troszeczkę przestraszyłam- Już? Jedziemy? - spytałam, a on wstał jakbym go oparzyła. Ciota
- Tak, możemy- szybko, zwięźle i na temat.
No jakiś dżentelmen, zabrał ode mnie walizkę no i klasa. Tędy jeszcze nie szłam. Nie będę tego opisywać, bo przede mną tradycyjnie labirynty korytarzy. Wchodzimy do wielkiego pomieszczenia, a po chwili włącza się światło.
Tak jak myślałam garaż. Było to wiele pięknych aut, większość czarna prawie wszystkie wyglądały na bardzo ekskluzywne. Wsiadaliśmy do jednego z nich i z ziewacz, i w środku ciemny. Od razu do mojego nosa dostał się zapach jego perfum i jakiś zapach zawieszek.
Maszyna była bardzo zadbana oraz w miarę nowoczesna. Zapięłam pasy i wyjechaliśmy, no nie było widoków, ale przecież do niego nie zagadam. Nie mamy wspólnych tematów, jak będę musiała dłużej tak przetrwać to nie wiem co ze sobą zrobię. Potrzebuje kontaktów z ludźmi. Myślałam, że zapyta chociaż o adres, ale ku mojemu zaskoczeniu dojechał idealnie na miejsce.
Ja k dawno ja tutaj nie byłam, już prawie dwa tygodnie, tęskniłam za tym osiedlem, a raczej za wspomnieniami jakie miałam w tym miejscu. Moim szczęściem jak odebrałam to mieszkanie, które było w miarę dobrej cenie, wspólnymi nockami z Melody i wypadami na miasto. Nie ukrywam chcę tu jak najszybciej wrócić.
Wiktor wyciągnął moją walizkę, poza tym trafiał mnie szlag. Niby mała torebeczka, a moje klucze po prostu znikły. Już myślałam, że zostawiłam je w domu, chociaż nie wiem czy tak to miejsce mogę nazwać, może zostańmy przy willi. Jeszcze tu wrócę, ale bez niego. Gdy będę wolna i nie będę się niczego obawiać.
Sądziłam, że po takim czasie to będzie tu czymś śmierdzieć, a tu proszę nadal w powietrzu czułam odświeżacz, który kiedyś kupiłam, oczywiście malinowy. Kocham ten za pach + to biała lawenda i mam idealne połączenie. Ruszyłam do mojej sypialni nie zwracając uwagi na chłopaka.
Cel- Sukienka
Musiała być wygodna, ale elegancka. Pierwszy raz chyba będę na takim balu charytatywnym. Wyciągnęłam 5 ciuchów które według mnie mogły by się do tego nadać. No cóż idę do niego, by uzgodnić jaką ubiorę.
- Musisz mi pomóc- wyszłam z pokoiku do salonu, gdzie siedział na kanapie przeglądając coś w telefonie. Spojrzał się na mnie i kiwnął głową.
To lecimy. Pierwsza czarna, obcisła, na długi rękaw, prawię do ziemi, miała rozcięcie na nogę. Jedna z moich faworytek, przepiękna.
- No taka nie za bardzo- NIE ZA BARDZO?!? No dobrze to inna rozkloszowana, fioletowa z falbankami białymi, dość krótka- Nie taka na pewno nie.
To chyba był zły pomysł, żeby iść do niego. Reszta też go nie zadowoliła.
- To ja nie wiem nie mam innych ładnych sukienek- powiedziałam poddenerwowana spadając na fotel w salonie- Według mnie reszta się nie nadaje.
- Masz centymetr? - spytał, a ja spojrzałam się na niego wielkimi oczami. Aktualnie przechodzę mini depresje, bo nie mam co ubrać, a on chce jakiś centymetr?! - Centymetr krawiecki- powiedział całkiem spokojnie. Mam no mam. Poszłam do kuchni i z szuflady w wszystkim wyciągnęłam miarkę i mu rzuciłam patrząc na niego z ciekawością co zamierzał z tym zrobić, a on rozwinął i powiedział- Jak ty nie masz sukienki to ja tobie jakąś ogarnę, ale potrzebuję twoich wymiarów- powiedział całkiem poważnie
CZYTASZ
Nigdy Nie Mów Nigdy
RomanceNasza cudowna bohaterka jest w stanie uciec na koniec świata by nie mieć do czynienia z żadną bandą złych ludzi, ale przez jej odwagę dostaje skazana na dowódcę jednej z najniebezpieczniejszych mafii w Chicago. Wraz z swoją głupotą wybiera ucieczki...