Rozdział 3

703 11 10
                                    

Niedziela ja nie wyspana, bo do 5:00 oglądaliśmy serial. Tak na prawdę to nie pamiętam nic z tamtego wieczoru. Wypiłam delikatnie za dużo. Zrobiłam szybki make-up i ubrałam kolorowy sweter i luźnie jeansy. Zostawiłam Melody śpiącą na kanapie i poszłam do kawiarni.

-Dzień dobry Lilio. - powiedział, gdy tylko weszłam do gabinetu.

-Witam Panie Brown chciał mnie Pan widzieć? - spytałam.

Rozmowy z nim nigdy nie były przyjemne przeważnie on woła jak ma kogoś zwolnic albo coś jest nie tak z pracą. W ostatnie dni zwolnił już dwie osoby. Cały czas szukamy kogoś do pracy w tygodniu.

- Tak bardzo ci dziękuję za obronę tej kawiarni i bezpieczeństwo klientów- posłał mi uśmiech- Nie mam pojęcia jak się pani odwdzięczę- na mojej twarzy było delikatnie zdziwienie.

- Panie Brown to czysta przyjemność uratować tych ludzi. Nie musi się Pan niczym zamartwiać i tak bardzo dziękuję, że dostałam tą pracę na weekendy- posłałam fałszywy uśmiech.

Do kawiarni przychodziło mało ludzi przeważnie dziennikarze by dopytać się nie których elementów by ich artykuł był najlepszy. Więc pracy przeważnie nie było zrobiłam sobie kawę I pogadałam z Alicją. Również była zdziwiona, że szef tak po prostu mnie przeprosił. Dosłownie chwile po tym ona została wezwana do gabinetu. Wyszła z bardzo zdziwioną miną, bo również dostała podziękowania.

Godzina 16:00 mój koniec pracy. Bosz, ale tam dziś było nudno.

Stwierdziłam, że jak jest koniec weekendu to jakieś wyjście. Wybrałam się z Melody do maka. Miałam na coś ochotę ani nie wiedziałam na co.

- Co bierzesz? - spytałam, przeglądając menu na ekranie.

- Nie wiem może jakiegoś warpa- stwierdziła.

- No ja też w sumie bym wrapa zjadła

- Kurwa babo to wiadomo co zamawiamy - krzyknęła jak zwykle.

***

Poniedziałek, był w miarę normalny. Tradycyjnie Marchewka się do mnie przyczepiła i baba z niemieckiego stwierdziła, że ona już nie daje rady z nami oraz takich nieuków jak my nie da się nauczyć jakiegokolwiek języka obcego i potem spadła za schodów. Oj jak mi przykro. Jednak karma szybko wraca.

Dlaczego taki dzień musi istnieć. Tragedia, jak na cały ostatni tydzień to był wyjątkowo nudny.

***

Jadę na zakupy.

Pojutrze Melody ma urodzinki! Już 21-wsze co za stara baba. Kompletnie nie miałam pomysłu co kupić. Pochodziłam po sklepach i nic nie wpadło mi w oko.

AŻ W KONCU TA SUKIENKA

Różowa, błyszcząca, obcisła do góry a na dole falbanki. Nie była za krótką, delikatnie ponad kolano. Idealna jak dla niej. Już sobie wymyśliłam, jak ona będzie w tym wygląda. Kurde oczywiście ze ją zabrałam. Taka okazja nie mogła się zjawić. Nawet cena była fajna wiec nie miałam innego wyboru

Poszłam jeszcze po jakieś pierdółki typu duże białe z błyszczących koralików spinki. I jakieś świeczki.

***

- Wszystko Naj!! - krzyknęłam i dałam dziewczynie prezent

- Ojej!! Pamiętałaś!

- Oczywiście że pamiętałam jak mogłam zapomnieć o twoich urodzinach jutro idziemy do baru na 19 pod parkiem?

- Bycz no raczej - dziewczyna uścisnęła mnie spojrzała do prezentu - OMAJ GAT to jest niesamowite. BYCZ JAKA ONA JEST PIEKNA. Ty musisz założyć tą swoją czarną.

Nigdy Nie Mów NigdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz