Impreza trwała w najlepsze, jednak piegus niezmiennie pozostawał w pokoju. Myśli w jego głowie wciąż kręciły się wokół gorącego nauczyciela angielskiego. Rzeczy, które był w stanie z nim zrobić, które był w stanie mu powiedzieć... Nieważne, że po sporej ilości alkoholu.
W momencie, w którym jego telefon zadzwonił, a na ekranie wyświetlił się nieznany numer, chłopak przełknął ślinę. Wciąż trzęsącą się z emocji dłonią odebrał, mrucząc pod nosem ciche i niewyraźne: „słucham?".
- Dzwoniłeś. Mam rozładowany telefon, więc dzwonię z numeru służbowego. - Stłumiony głos wydobył się z słuchawki.
- Huh? - wyszeptał, jednak gdy zrozumiał do kogo należy ów głos, o mało nie zemdlał. - Ah, no tak. To przez pomyłkę...
- Dałem ci mój numer, żebyś mógł dzwonić w momencie, w którym działoby się coś złego. W takim razie o co chodzi?
- Nie, naprawdę, ja-
- Gdzie jesteś? Słyszę muzykę.
- No, ja przyszedłem na imprezę z przyjaciółmi.
- Zostawili cię?
- Nie, są tu... Tam, gdzieś...
- Czyli cię zostawili. Rodzice w domu?
- Nie, na nocnej zmianie.
- Wiedzą, że tam jesteś?
- Nie.
- Szykuj się, przyjadę po ciebie.
- Co? Nie ma mowy, nie zamierzam sprawiać panu problemów, niech...
W tamtym momencie połączenie zostało przerwane, a piegus zdezorientowany spojrzał na swój telefon, który po chwili wygasł. Ostatnia iskra zaświeciła w ciemnych oczach Felixa. Wciąż nietrzeźwego Felixa.
***
Lee czekał przed domem około kwadrans. Nie interesowało go przeszywające zimno ani banda ludzi, którzy wymiotowali nieopodal jego.
Nie interesowało go nic do momentu, w którym pod dom podjechało czarne, sportowe BMW, a szyba uchyliła się.- Wsiadaj młody. - Westchnięcie nauczyciela angielskiego, który okazał się być dla Felixa zbawieniem tamtej nocy rozniosło się jakby echem.
Nie trzeba było powtarzać mu kilka razy. Mimo, że niepewnie, to z wielką, jak na pijanego gracją zajął miejsce pasażera, ostrożnie zapinając pas.
W samochodzie Banga pachniało bardzo... Ładnie.
Męskie perfumy i cytrusowy zapach do samochodu już na samym początku sprawiły, że uczeń zachwycającego blondyna nabierał powietrza łapczywie. Jakby na zapas.- Gdzie mieszkasz? - niezręczną ciszę w końcu przerwał starszy z dwójki, odpalając silnik.
Jego towarzysz wyszeptał swój adres, wkładając rękę do kieszeni, aby przygotować sobie klucze do domu. Jednak jego zaskoczenie i zdenerwowanie momentalnie powiększyły się, gdy zrozumiał, że to, czego szuka wcale nie jest tam, gdzie być powinno.
Zacisnął wargi i westchnął głośno, licząc w głowie do dziesięciu. Klucze musiały zostać w sypialni, w której jeszcze pół godziny temu działy się z nim... dziwne rzeczy.
- Nie mam kluczy. - Odchrząknął cicho, a nauczyciel zerknął na niego kątem oka. Na jego twarzy malowało się zmęczenie.
- Ktoś jest u ciebie w domu? - spytał starszy, mrugając kilkukrotnie i skupiając się na drodze oświetlonej jedynie latarniami miejskimi.
- Nie.
- Dzwoń do rodziców.
- Jak ja nie mogę... Przecież mama mnie zabije, jak tylko usłyszy w jakim jestem stanie. No i jak dowie się skąd wracam - mruknął Lee, skubiąc pojedyncze skórki na swoich długich palcach.
Blondyn nie odpowiedział już Felixowi. Po prostu skręcił w jakąś uliczkę i jechał przed siebie. Lee był pewien, że będą się tak kręcić bez końca, aż zastaną rana, jednak w pewnym momencie nauczyciel zatrzymał się pod sporej wielkości domem i wyszedł z samochodu, otwierając drzwi i swojemu pasażerowi.
- W takim razie jestem zmuszony zatrzymać cię dzisiaj u siebie.
Mężczyzna powiedział to poważnie, mimo to, Lee zauważył pewien niebezpieczny błysk w jego oczach i ten w dziwny sposób unoszący się kącik ust.
Chociaż mogło mu się tylko wydawać. W końcu wlał w siebie pełno alkoholu.Ale cóż, tamta noc zapowiadała się być jedną z ciekawszych, które piegus miał przeżyć, a co gorsze (lub lepsze) zapamiętać na zawsze.
elo, kocham was
postaram się wrócić już do pisania na bieżąco
ale teraz się kładę, elo
CZYTASZ
𝗗𝗔𝗗𝗗𝗬 𝗜𝗦𝗦𝗨𝗘𝗦
Fanfiction„- Ja nieśmiały? Niech pan spojrzy na to, panie Bang." Bang Chan x Lee Felix