𝐅𝐎𝐔𝐑𝐓𝐄𝐄𝐍

875 58 23
                                    

Pierwsze co przywitało Felixa po długiej nocy był niezmierny ból głowy.
Grymas na jego twarzy pozdrowił Banga, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywał się w zaspanego chłopca.

Lee zamrugał kilkukrotnie będąc pewnym, że nadal śpi. Jednak wraz z kolejnym promieniującym w jego skroniach bólem rozlały się wspomnienia z zeszłego wieczora.

To, co zrobił na imprezie i jak cholernie złe i niedorzeczne to było. Westchnął cicho na tę myśl.

- Dzień dobry... - mruknął cicho, a jego głos załamał się. - O kurde...

Odchrząknął cicho parę razy, jednak przyniosło to jedynie ból gardła, na który odpowiedział kolejnym grymasem.

- Ktoś tu się chyba przeziębił - nauczyciel uśmiechnął się delikatnie, wskazując chłopakowi herbatę, która czekała na niego na stoliku kawowym. - Przewidziałem to. Jak się czujesz, mały pijaku?

Młodszy ponownie zamrugał oczami, wyczuwając dziwne napięcie między nim, a podejrzanie troszczącym się mężczyzną.
Boże, miał nadzieję, że do niczego nie doszło. Że nie powiedział niczego, czego mógł żałować.

- Jest okej... - wychrypiał mimo, że czuł zupełnie inaczej. - Chciałbym podziękować. Uratował mi pan tyłek.

- Oh, mam nadzieję, że to pierwszy i ostatni raz... - przyznał Bang, drapiąc się po karku. - Nie byłem przygotowany na pijanego nastolatka w swoim domu...

- Tak, przepraszam za problem.

- Nie, w porządku. To w zasadzie ja ci się narzuciłem.

- I jestem wdzięczny. - Rzekł szczerze, w końcu odważając się spojrzeć na nauczyciela. Wyglądał jak zwykle... onieśmielająco. Tak, to dobre określenie. - Jeśli potrzebuje pan z czymś pomocy, chętnie się zgłoszę. Chciałbym się jakoś odwdzięczyć.

- Nie, nie trzeba. W zasadzie to nie ja tu sprzątam... - uśmiechnął się lekko.

- A. Rozumiem... - piegus pokiwał głową, uśmiechając się lekko. Po tym zapadła długa, niezręczna cisza. Zrozumiał. - Chciałbym jeszcze raz podziękować... Już będę... lecieć.

- Tak, jasne. Odwieźć cię?

- Nie, nie. Dziękuję. Wystarczająco już pan dla mnie zrobił...

W końcu odetchnął, opuszczając sporych rozmiarów dom Banga.
Szybkim krokiem udał się w stronę głównej ulicy.
Cholera, co za skomplikowany poranek. Nic nie rozumiał, chociaż starał się poukładać fakty. Czy spędził właśnie noc w domu swojego nauczyciela angielskiego?
Dlaczego tamten w ogóle po niego przyjechał? Przecież Felix był dla niego... nikim. Uczniem. Nikim więcej.

Chłopiec westchnął głośno, spoglądając przelotnie na ekran swojego rozładowanego już telefonu.
Teraz zostało mu już tylko zastanawiać się ile nieodebranych połączeń będzie musiał wytłumaczyć.



hejka
kocham was, łapcie poranny rozdział

𝗗𝗔𝗗𝗗𝗬 𝗜𝗦𝗦𝗨𝗘𝗦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz