𝐓𝐖𝐄𝐍𝐓𝐘-𝐒𝐄𝐕𝐄𝐍

758 65 32
                                    

- Co? - mężczyzna zaśmiał się cicho, spoglądając na chłopaka. Szeroki uśmiech wcisnął się na jego twarz.

- Pytam naprawdę... - mruknął Lee, wywracając oczami na rozbawienie blondyna.

- To ty nie wiesz?

- Myślę, że gdybym wiedział, to bym nie pytał - rzekł pewnie, w głębi siebie będąc zażenowanym własnym pytaniem - więc?

- Oj, Felix... - mężczyzna westchnął głośno, spoglądając głęboko w oczy swojego towarzysza - dużo. Dla ciebie dużo.

Oczy bruneta niebezpiecznie zabłysnęły, a cień uśmiechu przewinął się przez jego twarz.
Delikatnie oblizał swoje usta, układając dłonie na szerokich barkach Banga.

- Ile? - wzrok jego ciemnych tęczówek pospieszał nauczyciela i wywierał na nim ogromną presję, której ten w końcu się poddał.

- Dwadzieścia siedem w tym roku.

W tamtym momencie Felix poczuł się... jak mały chłopiec. Jakby te jego szesnaście lat nie było wcale takie „dorosłe", jakie wydawało mu się przez długi czas.
Poczuł się tak bardzo przytłoczony umięśnionymi ramionami mężczyzny, które zacisnęły się szczelnie na jego biodrach i tym chytrym uśmiechem, którym go obdarowywał, nie spuszczając z niego wzroku nawet na moment, że kolana ugięły się pod nim.

- I dlaczego zainteresował się pan akurat mną? Jestem prawie o połowę młodszy. - Ciemne oczy Lee skanowały idealną twarz nauczyciela w skupieniu i cierpliwości, starając się wyczytać coś z tego tajemniczego uśmiechu.

- Bo jesteś wyjątkowy - wyszeptał, zagarniając przydługą grzywkę bruneta za jego ucho - ty potrzebujesz mnie, a ja... ciebie. Nie czujesz tego?

- Czuję, panie Bang, czuję...

- To jest to. I lubisz to. Lubisz, gdy zajmuję się tobą, jak małym chłopcem, co? Lubisz. I nie ukryjesz tego przede mną. Bo wciąż jesteś tylko dzieckiem. Chociaż... jesteś taki dojrzały, jak na swój wiek... - Christopher przejechał swoim kciukiem po dolnej wardze Felixa. Jego wzrok wciąż utkwiony był w tęczówkach młodszego. Nie dawał mu odpocząć od swojego spojrzenia ani na chwilę - tylko... dlaczego tak bardzo to lubisz?

- Wie pan, że nigdy się nad tym nie zastanawiałem? Może to dlatego, że nikt nigdy wcześniej nie był w stanie przejąć nade mną kontroli? A może to dlatego, że... nigdy nie miałem przy sobie ojca? Nie wiem.

- Opowiem ci coś - rzucił starszy, łapiąc delikatną dłoń ucznia w swoją i zaprowadził go do ławki, na której sam usiadł i westchnął głęboko - mój tata zmarł, gdy miałem czternaście lat. Ale nie martw się. Jak czasem o tym myślę, uratowało mnie to. Nigdy nie był ojcem. Był potworem. Bił mnie, wykorzystywał do wykonywania swoich obowiązków, a czasem nawet musiałem pojawić się za niego w pracy. Byłem dla niego nikim. Zdradzał moją matkę, a ona była zbyt słaba, by się mu postawić. Gdy na nich patrzyłem, obiecywałem sobie, że zawsze będę sam. Że zawsze będę zajmował się tylko sobą, ale gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy... poczułem, że potrzebuję się tobą zaopiekować. Dalej to czuję i wciąż tego nie zrozumiałem.

- Czy to dlatego wtedy odebrał mnie pan z imprezy? - spytał ciemnooki, spuszczając wzrok na myśl o tym wydarzeniu.

- Tak, Felix. Przypomniałem sobie wtedy sytuację z papierosami, które paliłeś. Wiedziałem, że miałeś jakiś powód, nie byłeś wtedy w dobrym stanie. A sam fakt tego, że zadzwoniłeś do mnie tamtej nocy sprawił, że poczułem się za Ciebie odpowiedzialny. Po raz pierwszy w życiu czułem coś takiego. I chyba to właśnie to, czego potrzebuje do zaleczenia ran z dzieciństwa.

- Wie pan... nie pamiętam co wtedy mówiłem i jak się zachowywałem. Było to... dziwne. Pierwszy raz aż tak się upiłem. Nawet nie pamiętam, czy zdążyłem panu podziękować - szepnął, drapiąc się po karku - po prostu nie umiem wytłumaczyć tego, co wtedy czułem. Zachował się pan... bosko. A ja byłem i jestem tak bardzo wdzięczny...

- Dziękowałeś, dziękowałeś - mężczyzna uśmiechnął się delikatnie rozbawiony - pomyślałem wtedy, że jesteś uroczy i... strasznie zraniony - rzekł po chwili zastanowienia, przypominając sobie łzę, którą słowa chłopca zdołały wycisnąć z jego oka tamtego wieczoru.

- Zawsze chyba potrzebowałem poczuć, jak to jest. Gdy ktoś... gdy mężczyzna... gdy starszy ode mnie mężczyzna... - plątał się, bawiąc się pierścionkiem, który znajdował się na jego kciuku - zajmuje się mną tak dobrze i z własnej woli. Tamtej nocy czułem to. Mimo stanu, w jakim byłem i mimo tego, że był to środek nocy. Czułem wtedy, jak moje serce bije. I czułem się bezpieczny. Dzięki panu, panie Bang. Dzięki panu od tamtej pory czuję, że w końcu dostaję to, na co tak długo czekałem i o co tak strasznie zabiegałem. Moja cierpliwość popłaciła.


hejka hejka
coraz częstsze rozdziały i coraz bliżej końca ☺️☺️☺️

𝗗𝗔𝗗𝗗𝗬 𝗜𝗦𝗦𝗨𝗘𝗦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz