𝐓𝐇𝐈𝐑𝐓𝐘

505 50 25
                                    

Parę dni po rozmowie z Hwangiem, Felix w końcu pojawił się w szkole. Czuł się zmęczony i przytłoczony wiecznym poczuciem pewnej niezrozumiałej pustki, zazdrości, a może nawet samotności, która pojawiała się za każdym razem z myślą o Bangu.

Chłopak miał ogromny żal do mężczyzny o to, że nawet nie zainteresował się jego nieobecnością w szkole, że nawet nie napisał durnej wiadomości.
Miał w planach pokazać mu, że teraz to on nie będzie się nim interesować. Jednak sam świetnie zdawał sobie sprawę z tego, że wystarczy jedno słowo z ust Banga, a on się podda.

Brunet mimo wszystkich zmartwień wszedł do klasy od języka angielskiego z zupełnie niewzruszoną miną. Od samego początku czuł na sobie wzrok Christophera. Sam jednak udawał, że jego obecność ani trochę go nie obchodzi.
Czym prędzej zajął miejsce w ostatniej ławce, zakładając słuchawki.

Głos dzwonka przebił sie przez głośną muzykę grającą w jego uszach. Felix wcale się nie przejął. Wciąż pusto wpatrywał się w okno, obserwując delikatnie kołyszące się na wietrze liście wysokich drzew. Bang bez przerwy spoglądał w jego stronę przez co chłopak miał wrażenie, że na coś liczył. Na jakąś reakcję z jego strony, przed którą tak bardzo się powstrzymywał.

Lekcja upłynęła bardzo szybko, a piegus, po usłyszeniu dzwonka na przerwę, czym prędzej zerwał się ze swojego miejsca i ruszył w stronę drzwi wyjściowych. Z cichym westchnięciem ulgi opuścił salę, jednak nie na długo było mu się cieszyć - po chwili poczuł, jak ktoś ciągnie go za nadgarstek z powrotem do pomieszczenia.

- Ignorujesz mnie - usłyszał jeszcze zanim drzwi od klasy zdążyły się z powrotem za nim zamknąć.

- Proszę mnie zostawić, mam przerwę - odchrząknął cicho, wyrywając swój nadgarstek z uścisku starszego.

- Tak? Jeszcze niedawno nie przeszkadzało ci spędzanie przerw ze mną - Bang prychnął cicho, a Felix poczuł nieprzyjemne dreszcze na swoich plecach.

- Czego pan ode mnie chce?

- Muszę czegoś chcieć, żeby kazać ci zostawać ze sobą po zajęciach? - mężczyzna zasiadł przy swoim biurku, podpierając głowę o dłoń.

- Tak. W innym wypadku nie widzę sensu przetrzymywania mnie tutaj podczas mojej przerwy - chłopak brnął w to, co postanowił bardziej pewnie i nieugięcie niż wydawało mu się, że da radę.

- Dlaczego nie było cię tak długo w szkole? - blondyn przeszedł do rzeczy, spuszczając wzrok z chłopca na ekran swojego laptopa.

- Dlaczego nie spytał pan o to, gdy mnie nie było? - spytał, wbijając ostre spojrzenie w mężczyznę na co ten zmarszczył brwi.

- Felix, o co ci teraz chodzi?

- O co mi chodzi? Niech się pan zastanowi. Nie było mnie tydzień, mogło mi się stać naprawdę wszystko, a pan nie wysilił się nawet na głupią wiadomość.

- Owszem, tak się składa, że wysiliłem się na coś więcej, panie Lee - mężczyzna przełożył okulary ze swojego nosa na czoło, zagarniając nimi połowę swojej przydługiej, blond grzywki i skrzyżował ramiona na piersiach - byłem u ciebie pod domem przynajmniej cztery razy. Ani razu nie otworzyłeś, więc się zmywałem myśląc, że może ktoś jest z tobą, albo ciebie nie ma, albo nie masz czasu, cokolwiek.

- Co?

- To - Chris roześmiał się melodyjnie, kręcąc głową - aj, Felix, Felix.

- Ale ja ani razu nie słyszałem, żeby ktoś pukał, dzwonił, cokolwiek...

- Tak, po czasie zorientowałem się, że masz zepsuty domofon, ale jak pukałem to nie otwierałeś.

- To dlaczego pan nie napisał, nie zadzwonił?

- Bo na początku myślałem, że robisz to specjalnie. Że nie chcesz się ze mną widzieć, więc to uszanowałem. Później chciałem jakoś zmusić ciebie, żebyś pojawił się w szkole. I jak widać udało mi się to - blondyn puścił młodszemu oczko, a ten westchnął głośno.

- Przepraszam pana. Myślałem, że zupełnie mnie pan olał... - wyznał cicho, spuszczając wzrok na swoje buty, a starszy podszedł do niego w ciszy, zamykając go w szczelnym uścisku.

- Nic się nie stało. Ważne, że wróciłeś cały i zdrowy. Ale na przyszłość, bardziej nasłuchuj czy ktoś się do ciebie nie dobija - mruknął w ciemne włosy chłopaka, całując czubek jego głowy - dzisiaj nadrobimy. Spodziewaj się mnie u siebie około dwudziestej. Ktoś będzie w domu?

- Nie.

- Świetnie. - Rzucił, a chwilę później zadzwonił dzwonek informując, że właśnie zaczyna się kolejna lekcja.





DZIEŃ DOBRY, WRÓCIŁAM ZGFONIE Z OBIETNICĄ
MIŁYCH, WESOŁYCH, UDANYCH WAKACJI ŻYCZĘ!

𝗗𝗔𝗗𝗗𝗬 𝗜𝗦𝗦𝗨𝗘𝗦Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz