V

153 16 53
                                    

Najpierw obudził się mój mózg.

Odczuwając niechęć do otworzenia oczu i rozpoczęcia kolejnego dnia, leżałam nieruchomo na łóżku, z zamkniętymi oczami. Za ścianą usłyszałam krzątanie się, czyli Juliusz już wstał albo jeszcze nie zdążył pójść spać. Prawdopodobnie to drugie.

W końcu poczułam pragnienie i zmusiłam siebie samą do otworzenia oczu, i podniesienia się do pozycji siedzącej. Uderzyło mnie światło słońca dobiegające z niezasłoniętego okna, rozprowadzające się po całym pomieszczeniu. Przetarłam oczy i zwlokłam się z łoża. Ubrałam się i wyszłam na korytarz, spotykając na nim pana domu.

- Dzień dobry, Julek - rzuciłam cicho, widząc w przejściu wieszcza.

- Dzień dobry, Zuzanno - odparł mężczyzna. - Dobrze spałaś? Pójdę zrobić śniadanie, co sobie życzysz?

- Zdam się na Ciebie - weszłam do łazienki, znajdującej się obok pokoju, w którym spałam. Obmyłam twarz wodą i umyłam zęby. Rutyna tutaj wyglądała zupełnie inaczej niż w XXI wieku lol.

Po krótkiej porannej toalecie, udałam się na śniadanie, które spożyłam w towarzystwie pana domu.

- Masz na dziś jakieś konkretne plany? - zagadnęłam wieszcza, przeżuwając kanapkę.

- Cóż, planowałem pozostać w domu i poddać się relaksującemu zajęciu pisania - stwierdził Juliusz, przełykając łyk herbaty.

- Czyli klasycznie. Mogłabym Ci jakoś pomóc? W sensie, nie w pisaniu, przecież sam w sobie jesteś świetny, ale w czymkolwiek? Nie bardzo mam co robić, meh.

Julek przyjrzał mi się uważnie.

- Dziękuję, wydaje mi się, że nie ma takiej potrzeby - zastanowił się chwilę. - Chociaż, może poszłabyś do biblioteki? Matula ma poprosiła mnie o jakiś kryminał, a ja nie mam czasu, żeby się tam udać.

Uśmiechnęłam się i przytaknęłam.

- Pytasz Armatkę, czy stanuje BTS.

- Przekręce się z Tobą. Ja już nawet nie będę próbował zrozumieć. - westchnął Juliusz i dopił herbatę. - A to dopiero drugi dzień Twojej obecności tutaj - wstał i udał się w kierunku korytarza. - Aha, jak będziesz w bibliotece, to zostaw przy okazji to na poczcie - wręczył mi list. - To do pana Norwida³.

- O MÓJ BOŻE, YASS! - pisnęłam z podekscytowania. NORWID!!!!

Wieszcz uśmiechnął się słabo.

- Uznam to za zgodę. Miłej podróży po krainie literatury!

Kiedy Juliusz zaszył się w swojej jaskini twórczości i depresji (czytaj: sypialni połączonej z gabinetem), zeskoczyłam z krzesła i wzięłam do ręki delikatnie list, by przypadkiem nie naruszyć koperty z kartką, zawierającą przekaz dla Pana Cypriana. Przeszłam z kuchni do korytarza, gdzie odziałam się w buty i płaszcz, pożyczony od Słowackiego (już nigdy mu go nie oddam loluwa).
Wtedy też sobie coś uświadomiłam.

- Na dom w Czarnolesie, przecież ja nie wiem gdzie jest biblioteka lol.

Wobec tego weszłam (uprzednio delikatnie pukając, zapowiadając tym samym moje wejście) do pomieszczenia, w którym pracował Juliusz. Poeta siedział przy stoliku, głowę mając opartą na ręce, ze spojrzeniem utkwionym w oddali, oddając się refleksjom. Prawdpodobnie przeczytam je w jakimś jego tworze za ponad sto pięćdziesiąt lat.

- Wybacz, Juliuszu, że Ci przeszkadzam, ale potrzebuję Twojej rady - mój głos uniósł się po pomieszczeniu. Kiedy doszedł do uszu mężczyzny, ten wzdrygnął się i podniósł głowę, ale na mnie nie spojrzał. Kartki leżące byle jak na blacie zakrył ręką, nerwowo mamrotając pod nosem.

 Wieszcze i co jeszcze? || Słowackiewicz Au ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz