XV

121 13 24
                                    

Ej, możesz śmiać się ciszej? Strasznie głośno jesteś, zaraz nas znajdą przecież!

Cyprian, wiesz, to gówno by dało. Jeśli mają nas znaleźć, to znajdą.

Ale profilaktyka nie zaszkodzi.

Dobra, stulmy dzioby i patrzmy na nasze gołąbeczki!

Norwid przewrócił oczami i odwrócił się do wspomnianych poetów.

— Ja tam wolę krokiety - mruknął pod nosem, marszcząc nos. Zgodziłam się z nim, chociaż pierogi... DOBRA ZAMKNIJ MORDĘ, BO GŁODNA SIĘ ROBISZ.

Juliusz stał naprzeciw Adama, który uśmiechał się do niego bardzo szeroko. Zmieszany Słowacki pomachał mu przed twarzą ręką, mówiąc coś do niego niewyraźnie.

— Masz taaaaakie brązowe oczkaaaa - powiedział ze śmiechem Adam. Juliusz zamrugał. Założył za ucho odstający loczek i odchrząknął.

— Czy ty siebie słyszysz, Adam? - zapytał drżącym głosem. Mężczyzna odrzucił głowę do tyłu i odszedł od drzewa, chwiejąc się przy tym jak cienka gałązka na wietrze.

Szła dzieweczka do laseczkaaa, do zielonego, ha haaaa! - zanucił piskliwie, zataczając się i śmiejąc jednocześnie. Juliusz walnął ręką w czoło.

Jęknęłam cicho.
Na miły Bóg, Adam, czym żeś się tak spił?

— Mickiewicz! - krzyknął Julek za oddalającym się mężczyzną. Zdusiłam w sobie krzyk, kiedy Adam zaczął biec, aż w końcu się wyjebał. Poleciał jak długi.
Książkowy przykład potknięcia się o własne nogi.

Syknęłam z bólu. Auć, to musiało mocno zaszczypać.
Potrząsnęłam głową, oddalając od siebie myśli o niemożebnym kłuciu, przychodzącym teraz na wskroś ciało leżącego na zimnym chodniku wieszcza.

— Ja pierdole, Cyprian, przecież oni się zabiją zanim zdążą dwa słowa zamienić! - pokręciłam głową, wskazując na Słowackiego, który uklęknął przy Mickiewiczu. Norwid posłał mi zbolałe spojrzenie i teatralnie odwrócił na nich z powrotem głowę.

Słowacki z przerażonymi oczyma przyłożył swoje ucho do twarzy Adama. Odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał niewyraźne pomrukiwanie i ciężki, choć obecny oddech.

— Adam? - poklepał mężczyznę po ramieniu. Tamten wymamrotał coś, bulwersując się.

Juliusz przewrócił oczami. Złapał za jego ramiona i nogę, z całej siły próbując go przewrócić na drugą stronę. W jakiś sposób mu się to udało, choć było to nielada wyzwanie. Adam opadł opadł bezwładnie na plecy, wyduszając z siebie krótkie "ała", a Juliusz odskoczył do tyłu i westchnął długo i bardzo ciężko.

Wziął się pod boki i rozejrzał w około.
Mickiewicz czknął i roześmiał się na cały głos.

— Adam, ty debilu - Słowacki pokręcił głową z politowaniem. — No dobra, co żeś wypił? I ile?

Potarłam skronie. Cholera jasna, przecież to Micek: niełatwo go upić, a jeszcze trudniej doprowadzić do stanu trzeźwości.

Mężczyzna nie odpowiedział, jedynie spojrzał na niego i uśmiechnął się w ten sam, dziwny sposób.

— A włosy masz taaakieeee śliczne - skomentował. Poeta odruchowo przyjrzał się kosmykowi swoich pofalowanych włosów i otrząsnął się, uświadamiając sobie swoje zakłopotanie. Wyglądało na to, że nie było mu już zimno, wręcz przeciwnie, zrobiło mu się gorąco.

— W istocie, jednakże nie w tym rzecz. Powtórzę pytanie, może dosadniej: CZYMŻEŚ SIĘ KURWA NACHLAŁ? - jeśli chciał, żeby zabrzmiało to wystarczo stanowczo, by nie mieć jakichkolwiek podejrzeń to i tak mu się nie udało, ale przynajmniej powiedział to na tyle donośnie, by Adam zrozumiał.

 Wieszcze i co jeszcze? || Słowackiewicz Au ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz