Rozdział 5

445 33 10
                                    

Aurora wyszła z dormitorium i skryła się za jednym z filarów, widząc stojących pod ścianą Sebastiana i Ominisa. Nie trzeba było ich nawet słyszeć, by wiedzieć, że się kłócą - mowa ciała mówiła sama za siebie. 

Po chwili z podłogi wyłonił się ogromny wąż, odsłaniając drzwi do pokoju wspólnego Slytherinu i Ominis opuścił hol. Sebastian pozostał przy ścianie z wielce niezadowoloną miną, która złagodniała nieco, gdy Aurora wyszła zza filara i podeszła do niego.

- Powiedziałeś Ominisowi, że chcesz wejść do skryptorium? - spytała, zanim chłopak zdążył się odezwać.

- Wymsknęło mi się - mruknął, krzyżując ręce na piersi.

- Wymsknęło ci się? - powtórzyła, unosząc jedną brew. 

- Ostatnio ciągle się z nim kłócę. No i... powiedziałem za dużo. Zorientowałem się dopiero, gdy zamilkł.

- A teraz Ominis przekonywał cię, byś zrezygnował z brania tych listów. - Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie, ale Sebastian i tak odpowiedział.

- Tak. Ale już wrócił do dormitorium, więc możemy iść.

Obrócił się w stronę wejścia do skryptorium, ale nim je otworzył, Aurora zatrzymała go, mówiąc:

- Czyli nie zrezygnowałeś z tego pomysłu?

Chłopak spojrzał na nią przez ramię.

- Dlaczego miałbym? Bo Ominis tak powiedział? Tu chodzi o Anne. Jestem już tak blisko, nie wycofam się teraz.

Dziewczyna przełknęła ślinę. Nie wiedziała, jak Sebastian zareaguje na słowa, które miała zaraz powiedzieć.

- Ostatnim razem, gdy nie posłuchaliśmy Ominisa... Doszło do tragedii - przypomniała.

Ominis od początku był przeciwny użycia reliktu. Ale Sebastian był zdeterminowany, a Aurora przekonała ślizgona, by ten raz pozwolili mu zabrać relikt. Dla Anne. Zamiar był dobry, ale finalnie Salomon zginął, Anne wyjechała, a przyjaźń chłopaków zawisła na włosku. I dalej trwała w takim stanie.

- Prawda - przyznał Sebastian cicho. - Ale teraz w skryptorium nie będzie nikogo poza nami.

I po tych słowach, jak gdyby nigdy nic, wszedł do korytarza, prowadzącego do skryptorium, nie pozostawiając Aurorze wyboru. Weszła za nim, a gdy drzwi za nimi zatrzasnęły się, jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Teraz nie było już odwrotu.

***

Jedynym plusem był fakt, że umieli teraz posłużyć się wężowymi zamkami, które otwierały kolejne kraty. Żaden z zaczarowanych węży ich nie ukąsił i dość szybko doszli do wielkich, metalowych drzwi, na których wyrzeźbione były udręczone twarze. Kawałek dalej, pod ścianą, nadal leżały kości ciotki Ominisa.

Aurora wysunęła przed siebie różdżkę, by oświetlić podłogę pod drzwiami. Na kamieniach nadal trwał wyryty napis Cruciatus.

- No dobrze, jedno z nas musi rzucić zaklęcie - odezwał się cicho Sebastian, stając obok niej. Wpatrywał się w drzwi przed nimi, a w jego oczach lśniła determinacja.

Ślizgonka za to bardziej skupiła się na podłodze i znajdującym się tam napisie. Dobrze pamiętała ból, wywołany zaklęciem niewybaczalnym i ostatnie, czego pragnęła, to ponownie go poczuć.

- Czy ktoś kiedyś rzucił na ciebie Crucio? - spytała.

Chłopak pokręcił głową.

- Nie. To jaka decyzja? Ja osobiście proponuję, byś ty je rzuciła. No wiesz, w ramach rewanżu. - Kąciki jego ust uniosły się minimalnie do góry. Próbował rozładować napięcie.

Ale Aurorze nie było do śmiechu. Odkąd Sebastian nauczył ją zaklęć niewybaczalnych, zdarzyło jej się parę razy ich użyć, ale tylko względem czarnoksiężników czy kłusowników. Wtedy nie miała z tym najmniejszych trudności, ale teraz...

Naprawdę nie chciała znowu tego poczuć. Czy była jednak w stanie skazać Sebastiana, jej przyjaciela, na ten okropny ból? Nie była pewna.

- Nie dam rady - wyznała szeptem. Nie odrywała oczu od napisu na podłodze.

- Przecież znasz zaklęcie - zauważył Sebastian, zerkając na nią.

- Problem w tym, że tego nie chcę. Zaklęcie nie zadziała.

Była pewna, że to było najgorsze w zaklęciach niewybaczalnych. By zadziałały, trzeba było tego naprawdę chcieć. Musiałeś chcieć zadać ból, kontrolować umysł czy zabić. To zostawiało ślad na duszy.

- W porządku. - Sebastian odetchnął głęboko. - W takim razie ja je rzucę. Jedno z nas musi, żebyśmy się stąd wydostali.

Aurora pokiwała głową i odeszła na bok. Da radę. Przeżyje to. Wolała znieść chwilę niewyobrażalnego bólu, niż tutaj utknąć i zginąć. 

Ślizgon stanął naprzeciwko niej i wyciągnął przed siebie swoją różdżkę. Kilka razy nabrał głęboko powietrza, a potem machnął różdżką i zawołał:

- Crucio!

Dziewczynie jednak tylko wydawało się, że pamiętała to uczucie.

Ból był gorszy, niż zakładała. Zgięła się w pół, a potem padła na kolana i podparła się dłońmi, by całkiem się nie przewrócić. Przerażający krzyk wyrwał się z jej gardła. Ostry ból przemykał przez całe jej ciało, zupełnie jakby ktoś wrzucił ją do wanny wypełnionej rozpalonymi kolcami. 

Gdzieś bardzo daleko rozległ się zgrzyt otwieranych, metalowych drzwi i głos, pytający czy wszystko w porządku, ale Aurora nie umiała wydusić z siebie ani słowa. Wiła się, próbując uciec od bólu, od którego nie dało się uciec. 

Stopniowo, bardzo powoli, cierpienie łagodniało. Po kilkunastu uderzeniach serca była w stanie podnieść się już na nogi, choć kolana miała jak z waty. Wtedy uzmysłowiła sobie pewną rzecz - rok temu miała przy sobie fiolkę eliksiru wiggenowego. A teraz nie.

Oparła się o ścianę, przyciskając ramię do brzucha. Sebastian podszedł do niej z przejęciem wymalowanym na twarzy.

- Trzymasz się? - spytał. Wyciągnął rękę, ale nim dotknął przyjaciółki, zawahał się.

- Tak - wydusiła nie bez trudu. - Idź... szukać tych listów...

Ślizgon chwilę zwlekał, ale w końcu skinął głową i wszedł do skryptorium. Aurora skupiła się na oddychaniu, po czym ruszyła za nim. 

Pomieszczenie ani trochę się nie zmieniło. Sebastian wspiął się po schodach do miejsca, gdzie ostatnio znaleźli księgę i zaczął przeszukiwać znajdujące się tam szafki.

Dziewczyna powoli przemierzała skryptorium, kierując się bliżej wyjścia, a każdy krok sprawiał jej ból. Zrozumiała, że zaklęcie szybko nie odpuści.

Przypomniała sobie jak w zeszłym roku wyruszyła z Natty, by stanąć do walki z Harlowem. Gryfonka również padła ofiarą zaklęcia Cruciatus, po czym trafiła do szpitala, bo nie mogła sama dojść do siebie. Aurora i tak trzymała się dobrze - powinno obejść się bez wizyty u Świętego Munga.

Oparła się o drzwi, którymi mogli wydostać się z pomieszczenia i zamknęła oczy, nadal przyciskając ramiona do ciała. Czuła, że robi jej się słabo. Właściwie nie musiała czekać na Sebastiana - wyjście nie było w żaden sposób zablokowane.

- Wracam do dormitorium - oznajmiła. - Muszę... odpocząć.

- Na pewno wszystko w porządku? - usłyszała jego głos. Nadal nie otwierała oczu.

- Tak. Zobaczymy się... później.

Sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi. Wyszła na korytarz w lochach. Cała drżała, jej ciało oblewało się zimnym potem. Dormitorium było naprawdę blisko, ale dystans wydawał jej się nie do pokonania. Zrobiła może z trzy kroki, gdy osunęła się na ziemię. Nie straciła przytomności, ale jej ciało odmówiło współpracy. Zwinęła się w kulkę, próbując uspokoić zszokowany organizm.

______________

Możliwe, że ten rozdział jest jedynym dzisiaj, bo idę na imprezę, a wiadomo jak to kobiety - trzy godziny przed wyjściem trzeba się już szykować. Ale! Zobaczymy co da się zrobić, być może zdążę coś jeszcze napisać, bo - Ominis!

Wężousty | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz