Rozdział 15

423 33 18
                                    

- Mogą... naprawdę mogą to zrobić? - wydusiła Aurora z rozszerzonymi oczami.

- To Gauntowie - mruknął ponuro. - Do świąt nie osiągnę niestety pełnoletności, więc mają taką władzę. Nie cofną się przed niczym. 

Gdyby jego rodzina naprawdę się do tego posunęła, a dyrektor się zgodził i Ominisa zabrakłoby w Hogwarcie... Nie, ślizgonka nie chciała nawet o tym myśleć.

- No więc i tak muszę na święta udać się do domu - podjął z westchnieniem. - Mogę wtedy zabrać medalion Slytherina i przynieść go tutaj.

- Ja... Nie wiem co powiedzieć. Tak mi przykro, że musisz do nich pojechać.

- Już się z tym pogodziłem - przyznał. - To tylko kilka dni, przeżyję.

- Dlaczego tak im zależy? - Oczywiście, Ominis był ich synem i bratem, ale Aurora wiedziała jakie relacje między nimi panują. I także wątpiła, by szczerze za nim tęsknili.

- Pewnie nie mają już kogo gnębić.

***

Równo tydzień przed balem Aurora stała w bibliotece w dziale z książkami na temat magicznych roślin, szukając pozycji "Jadowita tentakula - zastosowania i odtrutki",  gdy w pewnym momencie usłyszała znajome głosy, dochodzące z drugiej strony regału. Już chciała się przejść do dwójki ślizgonów, ale ton ich głosów kazał pozostać jej w miejscu i nasłuchiwać.

- Dobra, rozumiem, że źle zrobiłem - odezwał się Sebastian z pretensją. - Ale naprawdę mógłbyś już odpuścić. Jak długo masz zamiar się na mnie gniewać?

- Tak długo, jak długo będziesz zachowywał się jak skończony idiota - odpowiedział mu Ominis bez chwili zawahania.

- Przepraszam, no. Nie mam przecież już księgi!

- I mam ci tak po prostu uwierzyć, że o niej zapomniałeś?

Aurora podeszła minimalnie bliżej, by słyszeć wyraźniej.

- Nie zapomniałem. Ale od kilku dni nie wziąłem jej do ręki i póki co tak zostanie.

Po drugiej stronie regału rozległo się kilka kroków. Ślizgoni zbliżyli się do półek.

- Gdzie jest księga, Sebastianie?

Chwila ciszy.

- Nie mogę ci powiedzieć. Ale potrzebuję pomocy.

- Z niczym ci nie pomogę - powiedział ostro i zdecydowanie Ominis.

- Proszę cię! To nic wielkiego. Gdybyś tylko za tydzień w sobotę wieczorem mógł...

- W sobotę wieczorem odbywa się bal z okazji Święta Zmarłych - przerwał mu, zanim Sebastian zdążył się na dobre rozgadać.

- Tak, wiem. Dlatego to najlepszy moment i...

- Jestem wtedy zajęty.

Ponownie zamilkli. Aurora czekała na dalsze słowa, przypadkowo znajdując pożądaną książkę. Gdy wzięła ją do ręki, usłyszała głos Sebastiana.

- Idziesz na ten bal?

- Tak - odparł krótko Ominis. W jego głosie zabrzmiała niebezpieczna nuta.

- I co będziesz tam niby robił? - spytał z przekąsem drugi ślizgon.

Aurora przycisnęła książkę do piersi, zaciskając mocno palce na okładce.

- A co można robić na balu?

- Bez urazy, Ominisie, ale wątpię, by udało ci się kogokolwiek zaprosić. Dziewczyny chcą tańczyć, szaleć, a ty...

Ślizgonka wyszła zza regału, nie mogąc dłużej tego słuchać. Z szerokim uśmiechem na ustach podeszła do Ominisa i wsunęła rękę pod jego ramię, stając naprawdę blisko niego.

- Słyszałam, że rozmawiacie o balu - wtrąciła. - Och, tak już się nie mogę doczekać! Będziemy się świetnie bawić, prawda Ominisie?

Chłopak zwrócił ku niej lekko zaskoczony, niewidzący wzrok, po czym przechylił minimalnie głowę.

- Tak, będziemy. 

Sebastian wędrował spojrzeniem między dwójką przyjaciół.

- Chwilę... idziesz z Ominisem? - spytał Aurorę.

- Zgadza się - przytaknęła.

- Och... - W jego oczach pojawiła się dziwna iskra. - Sam chciałem cię zaprosić. Wiesz, w ramach przeprosin za... to wszystko.

- Cóż, jak widzisz, zostałam już zaproszona. I się zgodziłam.

Po tych słowach pociągnęła Ominisa i razem ominęli Sebastiana, udając się w stronę wyjścia z biblioteki.

- Poradziłbym sobie z nim - mruknął ślizgon.

- Wiem, ale biedna pani bibliotekarka znowu musiałaby interweniować - szepnęła teatralnie, nadal idąc z przyjacielem pod ramię.

***

Tego samego dnia Aurora udała się razem z Natty i Poppy do Hogsmeade, by kupić sukienki. Ani gryfonka, ani puchonka nie poruszyły więcej tematu Ominisa - czy to ze strachu przed reakcją ślizgonki, czy przekonania, że jednak można mu ufać - nie było to dla Aurory ważne. Liczyło się, że już w jej obecności nie posądzają go o czarnoksięstwo.

Razem weszły do sklepu i przeglądały znajdujące się w środku kreacje, jednak nie znalazły nic ciekawego. Koniec końców pozwoliły krawcowi zdjąć z siebie miary, uzgodniły co najbardziej chciałyby dostać, po czym czarodziej odparł, że za dwie godziny suknie będą gotowe.

Ten czas spędziły w pubie Pod Trzema Miotłami, popijając piwo kremowe i plotkując o zwyczajnych, szkolnych wydarzeniach. Natty cieszyła się z wygranej Gryffindoru w meczu z puchonami. Poppy opowiedziała o niedawnym tańcu lunaballi, którego przez przypadek była świadkiem. Ślizgonka przekazała wiadomość, jakoby profesor Binns tak się zagadał na jednej ze swoich lekcji, że nie zauważył, gdy opuścił Hogwart, przechodząc przez okno i zostawiając uczniów samych.

Równo po dwóch godzinach wróciły do sklepu, gdzie czekały na nie suknie. Prędko wróciły do Hogwartu i rozeszły się do swoich pokoi, przy przymierzyć nowe nabytki.

Suknia Aurory była jednocześnie prosta i elegancka. Odcień jasnego, chłodnego brązu kontrastował z jej jasnymi włosami. W biuście i talii przylegała do ciała, by potem falami spłynąć ku ziemi. Tiulowe, luźne rękawy zostały zebrane gumką w nadgarstkach, dając swobodę ruchów.

Aurora przejrzała się w lustrze, zadowolona ze swojego wyglądu. Może w wieczorowej sukni będzie w stanie dorównać wdziękiem i gracją Ominisowi?

Wężousty | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz