Aurora z Ominisem dostali się do zamku, a potem do dormitorium, bez przyłapania przez nauczycieli czy duchy. Na ich szczęście lochy znajdowały się stosunkowo blisko wejścia, więc nie musieli długo się skradać.
Pokój wspólny Slytherinu opustoszał, ogień w kominku dogasał i tylko nieliczne lampki pozostawały jeszcze zapalone, dając nieco światła. Jedynym dźwiękiem były odgłosy kroków dwójki ślizgonów, którzy postanowili usiąść w najdalszym kącie pomieszczenia.
Ominis usiadł, jego różdżka przestała świecić, ale nie puszczał jej, gotowy w każdej chwili jej użyć. Aurora nadal lekko drżała, chociaż prawie całkiem doszła już do siebie. Nie zmieniało to faktu, że ciężko było jej pogodzić się z tym, że Sebastian był gotów użyć czarnej magii na Ominisie, znając jego stosunek do zaklęć niewybaczalnych. Oraz że trafienie jej zamiast chłopaka nijak nie zmieniło jego nastawienia.
- Więc? Czym jest ta... Starożytna magia? Dobrze pamiętam?
Aurora postanowiła opowiedzieć mu wszystko od początku. O świstokliku, który przeniósł ją i profesora Figa do banku Gringotta; o Ranroku i Rockwoodzie, jak podsłuchała w Hogsmeade, że chcą ją dopaść; o odkryciu Komnaty Mapy i próbach kolejnych obrońców; o tym, jak stawiła czoła Rockwoodowi, a potem Ranrokowi. Starała się opisać na czym dokładnie polegała jej magia, ale miała wrażenie, że żadne słowa nie potrafią tego należycie oddać.
Cała opowieść zajęła blisko pół godziny. Ominis słuchał z uwagą, ani razu jej nie przerywając. Wyraz jego twarzy nie zmieniał się, ale na koniec miał wiele pytań.
- Jakim cudem Hogwart nie odnalazł cię szybciej? Wiedzą przecież o każdym nowym czarodzieju, nawet jeśli pochodzi z mugolskiej rodziny.
- Rodzice szybko zorientowali się, że moja magia nie jest normalna. Trzymali mnie w ukryciu, a że byli potężnymi czarodziejami, obłożyli nasz dom licznymi zaklęciami. Pewnie nadal nikt nie wiedziałby o moim istnieniu, gdyby nie ich śmierć.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie - przyznała szczerze. - Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, nie... Nie tęsknię za nimi. Nie byli dobrymi ludźmi. Odkąd skończyłam osiem lat i ujawnił się mój dar, nie wychodziłam z domu. Mogłam jedynie otworzyć okno, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Byłam więźniem.
Ominis przesunął dłoń po kanapie, aż dotarł do dłoni Aurory i delikatnie ją ścisnął. Jego palce były zimne, a mimo to po ciele dziewczyny rozlało się przyjemne ciepło.
- Żadne z nas nie miało więc łatwego dzieciństwa - powiedział cicho, a na jego ustach pojawił się cień łagodnego uśmiechu. Potarł kciukiem jej skórę. - W pewnym sensie jesteśmy do siebie podobni. Może dlatego z taką łatwością przyszło mi... zaprzyjaźnić się z tobą.
Powiedział to ostrożnie, zupełnie jakby prześladowały go słowa Sebastiana z krypty i bał się, że ten zaraz wyskoczy z cieni i na niego napadnie.
- Z tobą też bardzo łatwo jest się zaprzyjaźnić - Aurora odpowiedziała równie cicho.
- Proszę cię - Ominis parsknął, w jego głosie pojawił się ledwo słyszalny smutek.
- A nie?
Chłopak odwrócił ku niej twarz. Jego oczy, choć niewidzące, napotkały jej spojrzenie.
- Jak myślisz, dlaczego moimi jedynymi przyjaciółmi są Anne i Sebastian? Spójrz na mnie - przyłożył rękę do klatki piersiowej. - Kto chciałby się zadawać ze ślepcem? Taka przyjaźń byłaby jedynie ciężarem. W dodatku jestem Gauntem, potomkiem Salazara Slytherina, cała moja rodzina to potężni czarnoksiężnicy. Przez pierwsze dwa lata w Hogwarcie inni uczniowie mijali mnie szerokim łukiem ze strachu. Do dzisiaj szepczą za moimi plecami.
Na jego twarzy pojawił się ból i żal, ale też zawiść.
Aurora zamrugała, po czym chwyciła jego rękę i ujęła ją w obie dłonie, nachylając się do niego.
- Ja nie widzę w tobie Gaunta - wyznała stanowczo. - Widzę Ominisa. Dobrego, lojalnego i niesamowicie silnego. Nie jesteś odpowiedzialny za czyny twojej rodziny.
- Jesteś chyba jedyną, która tak uważa - mruknął, zwieszając głowę.
- Gdyby inni poświęcili odrobinę swojego czasu na poznanie cię bliżej, też by tak uważali - przyznała szczerze. - Ja nie żałuję, że mam cię za przyjaciela. Uważam się wręcz za szczęściarę.
Chłopak zaśmiał się cicho, po czym przyciągnął jej dłonie, w których nadal trzymała jego rękę i ucałował jej palce. Serce Aurory zrobiło koziołka, a na jej policzki wpłynęły rumieńce i po części cieszyła się, że ślizgon nie może ich zobaczyć. Spodziewała się, że jego wargi będą równie zimne co ciało, jednak były przyjemnie ciepłe i miękkie.
- Ja też...
Nagle rozległ się huk. Natychmiast od siebie odskoczyli. Aurora przeskanowała wzrokiem pokój wspólny, a różdżka Ominisa zalśniła na czerwono. Czekali, nasłuchując.
Jeden ze ślizgonów udał się do łazienki.
Dziewczyna nie wiedziała, czy śmiać się, bo właśnie wystraszyło ich zatrzaśnięcie drzwi, czy płakać, bo przerwano jej cudowną chwilę z Ominisem.
Chłopak odchrząknął i wstał.
- No dobrze, czas znaleźć Sebastiana i zakończyć to szaleństwo.
Aurora również wstała. Miał rację. I tak za dużo czasu spędzili na rozmowie. Musieli działać szybko, zanim Sebastian zdąży rozszyfrować instrukcję tworzenia horkruksów.
Idąc w kierunku męskich sypialni, palce Aurory mrowiły przyjemnie w miejscu, w którym przed chwilą dotykały je usta Ominisa.
Z całych sił próbowała wyrzucić z głowy pytanie, jakie to byłoby uczucie, gdyby zamiast palców, musnął wargami jej wargi, ale tylko robiła się bardziej czerwona od rumieńców.
W przeciwieństwie do skrzydła dziewcząt, męska część nie była chroniona przed osobami przeciwnej płci. Aurora postanowiła jednak uszanować prywatność chłopaków i zaczekała przed drzwiami do sypialni, podczas gdy Ominis wszedł do środka.
Wrócił po niecałej minucie.
- Nie ma ani Sebastiana ani księgi - oznajmił z rozszerzonymi oczami. - Musimy dostać się do krypty. Może tam jest.
Nie było go tam.
W krypcie panowała ciemność i cisza. Aurora użyła Lumos i sprawdziła, czy gdzieś nie leży księga, jednak jej też nie znalazła.
Potem rozdzielili się, postanawiając przeszukać Hogwart. Po godzinie spotkali się przed wejściem do dormitorium.
Sebastian zniknął. Wraz z księgą, listami i instrukcją tworzenia horkruksów.
________________
No tak, po świętach i kilku dniach wolnego wracamy do wieczornych rozdziałów :')
CZYTASZ
Wężousty | Ominis Gaunt
FanficStarożytna magia jest potęgą, a po potęgę sięgają czarne charaktery. Co jednak, jeśli samemu wejdzie się do gniazda węży? Po wszystkim co działo się na piątym roku nauki w Hogwarcie, ślizgonka Aurora Volien, czarownica panująca nad starożytną magią...