Rozdział 18

458 32 19
                                    

Aurora nie była pewna, czy pamięta jak się oddycha. 

Spodziewała się, że usta Ominisa będą równie zimne co jego skóra, ale się myliła. Były cudownie miękkie i ciepłe, niesamowicie kontrastując z chłodnymi dłońmi, które ponownie zetknęły się z jej policzkami.

Nie spodziewała się też, że odda pocałunek - delikatny i słodki, wolny, jakby mieli dla siebie całą wieczność.

Ale chwila nie trwała całej wieczności. Skończyła się szybko, gdy Ominis odsunął się nagle, a na jego twarzy pojawił się ból.

- Przepraszam - powiedziała szybko Aurora, już ganiąc się w myślach za swoją impulsywność. - Nie chciałam... Przepraszam, mogłam spytać...

- Nie, nie o to chodzi. Po prostu... - zacisnął powieki i zwiesił głowę. - Dlaczego to robisz?

- C-co robię?

Otworzył oczy i skierował je w jej stronę.

- Dajesz mi nadzieję.

Dziewczyna zamarła, nie do końca wiedząc, co odpowiedzieć. 

- Ja... - zaczęła, ale żadne słowa nie wydawały się odpowiednie. - To nie tak...

- Wiem przecież, że w zeszłym roku spędzałaś każdą wolną chwilę z Sebastianem. Może teraz, po tym co się wydarzyło, nie odzywasz się do niego, ale... Kiedy już zdobędzie twoje wybaczenie, oboje wiemy, że... - kolejne słowa nie chciały przejść mu przez gardło, jakby fizycznie go bolały. 

- Twierdzisz, że traktuję cię jak swego rodzaju przerywnik? - upewniła się. - Że zapomnę o tobie, jak tylko się z nim pogodzę?

Ślizgon milczał, co wystarczyło za odpowiedź.

- Ominisie... - ostrożnie dotknęła jego dłoni. Nie cofnął jej. - Sebastian, choć ostatnio dokonał wielu złych rzeczy, jest moim przyjacielem. Ale to... wobec ciebie czuję, że chciałabym czegoś więcej niż przyjaźń. Jeśli jednak ty tego nie chcesz, uszanuję to. Ale nie chcę, byś myślał, że pragnę jedynie zapełnić tobą jakąś... lukę. 

Ominis wbijał niewidzący wzrok w ziemię. Zacisnął zęby, rozmyślając nad słowami Aurory. Potem uniósł głowę i zwrócił się w stronę dziewczyny z o wiele łagodniejszym wyrazem twarzy.

- Ja też chciałbym czegoś więcej, niż przyjaźń - wyznał cicho.

Zaskoczenie i smutek, które wypełniały przed chwilą Aurorę, zastąpiło rozlewające się po jej ciele ciepło. Na jej twarz wpłynął uśmiech, a gdy Ominis ścisnął delikatnie palce jej dłoni, pochyliła się i ponownie złączyła ich usta.

I teraz Ominis bez wahania oddał pocałunek, zagłębiając się w nim z równą przyjemnością co Aurora. Dłońmi objęli nawzajem swoje twarze, sycąc się każdym dotykiem. 

Szum fontanny oddalił się, chłodny wiatr zdawał się ich omijać. Byli tylko oni, tylko ta chwila i te uczucia. Świat mógłby zniknąć, a nawet by tego nie zauważyli.

- Hmm, to... naprawdę przyjemne - szepnął ślizgon, by zaraz z powrotem złączyć ich wargi.

Mimo lodowatych dłoni na jej policzkach, Aurora czuła przeszywające gorąco, które zdawało się kumulować w jej brzuchu, a na twarz wypłynęły rumieńce. Jeszcze parę minut temu pragnęła spędzić cały wieczór na parkiecie - teraz wolała pozostać na tej ławce, z dala od wszystkich. 

Choć nie wszyscy byli w Wielkiej Sali.

- Co wy... Chyba sobie żartujesz!

Odskoczyli od siebie, podczas gdy Sebastian pokonał dzielącą ich odległość. Na jego twarzy malowało się wiele emocji, ale najbardziej wybijały się szok i złość. 

Żadne z nich nie spodziewało się, że ich przyjaciel nie zatrzyma się przy nich, a zamiast tego złapie Ominisa za kołnierz marynarki i przyciągnie do siebie. Ich twarze dzieliły może z trzy centymetry.

- Sebastianie! - Aurora podniosła się gwałtownie.

- Jak możesz?! - Sebastian warknął na Ominisa, ignorując stojącą obok dziewczynę.

- Co ci znowu nie pasuje? - spytał niewidomy ślizgon, zachowując spokojny, choć zdecydowanie nieprzyjazny głos.

- Co mi nie pasuje? Co mi nie pasuje?! - Sebastian sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał wybuchnąć. - Wiesz dobrze, że to mi na niej zależy. Mi!

Poderwał Ominisa na nogi. Ten chwycił mocno nadgarstki swojego przyjaciela-napastnika i "spojrzał" na niego z góry.

- Mnie również - odpowiedział ostro. - Ale ciebie nigdy to nie obchodziło. Dlaczego mam zważać na twoje uczucia, skoro ty zawsze byłeś głuchy na moje?

Aurora złapała ramię Sebastiana. Bała się, że ślizgoni zaraz zaczną się bić.

- Sebastianie, puść go - powiedziała z przejęciem. Nie miała jak ich rozdzielić. Była o wiele słabsza, a różdżkę zostawiła w sypialni. 

- Bo zawsze jedynie mówiłeś! - Sebastian nadal ją ignorował. Równie dobrze mogłoby jej tu nie być. - Ale za twoimi słowami nie szły czyny. Po co więc miałbym się tym przejmować?

Mimo że oczy Ominisa nie widziały, błysnęły bólem.

- Potrafisz być naprawdę okrutny - warknął. 

- To ty jesteś tutaj okrutny. Chcesz mi ją ukraść, o to ci chodzi?!

Pchnął Ominisa tak, że ten prawie się przewrócił, potykając o ławkę. 

- Przestań, słyszysz?! - dziewczyna szarpnęła go, ale nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia.

- Zapamiętaj sobie, Ominisie - zniżył głos. W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk. - Nie pozwolę, by ktokolwiek mi ją odebrał. Nawet ty!

Niespodziewanie wyszarpnął z wewnętrznej kieszeni marynarki różdżkę, machnął nią i krzyknął.

- Crucio!

I tym razem Aurora nie zdążyła zasłonić Ominisa.

Wężousty | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz