Rozdział 27

402 25 13
                                    

**Ominis**

Ominis siedział w fotelu i czekał. 

Pół godziny temu Aurora opuściła jego pokój, a on jeszcze nie mógł dojść do siebie. Usta mrowiły mu od licznych pocałunków, wciąż czuł jej delikatny zapach jaśminu. 

W końcu odważył się dać jej wiersz, który pisał naprawdę długo. Nadal nie był z niego w pełni zadowolony, ale czuł, że jeśli spędzi nad nim choćby minutę dłużej, całkiem go zepsuje. Całe szczęście, spodobał jej się. I było warto, patrząc na to z jaką pasją później go całowała.

Na to wspomnienie Ominis poczuł coś, co ludzie określają chyba motylkami w brzuchu.

Westchnął z rozmarzeniem, gdy usłyszał, jak drzwi jego pokoju się otwierają, a potem coś sunie cicho po podłodze.

- Udało się? - spytał w języku węży, wyciągając rękę wnętrzem dłoni do góry.

Poczuł, jak duży, ciężki medalion spada na jego rękę. Pamiątka po Salazarze Slytherinie wibrowała lekko, obleczona wieloma zaklęciami.

- Raczej szybko się nie zorientują, że zniknął - odsyczała Nagi, po czym wspięła się na jego ramiona. - I nie licz na to, że go później odniosę. Nie chcę już tego dotykać.

Ominis musiał przyznać, że trzymanie medalionu było... nieprzyjemne. Zupełnie jakby wisior pałał przedwieczną nienawiścią i mógł w każdej chwili zaatakować.

Wstał i odłożył medalion do walizki. Zabiorą go ze sobą do Hogwartu, sprawdzą, czy da się go jakoś wytropić i potem podejmą decyzję co dalej. Oby udało im się odnaleźć i zniszczyć księgę, zanim Sebastian posunie się za daleko.

- Dziękuję. Idź teraz do Aurory

Wąż spłynął na ziemię i oddalił się w stronę drzwi. Zanim Nagi opuściła pokój, zasyczała jeszcze:

- Sam byś spał ze swoją dziewczyną, a nie ja.

***

**Aurora**

Ocknęła się po mocnym ciosie w policzek. 

Klęczała na zimnej, kamiennej posadzce. Znajdowała się w dosyć ciemnym pomieszczeniu, w którym temperatura nie mogła przekraczać dziesięciu stopni. Do ścian przytwierdzono pochodnie, niektóre z nich się paliły, dając nieco światła.

Nad nią nachylał się Amos. Widząc, że otworzyła oczy, uśmiechnął się okrutnie, ukazując równe, białe zęby. 

- No w końcu. Witamy z powrotem, księżniczko.

Wyprostował się. Za nim stał Denis, z jak zwykle znudzoną miną.

- Czego chcecie? - spytała, ściągając brwi. Jak długo była nieprzytomna?

Pamiętała, że Amos rzucił na nią zaklęcie paraliżujące, a potem jeszcze jedno, które pozbawiło ją przytomności. Czy Ominis już się zorientował, że została... porwana?

- To dobre pytania, prawda? - spytał młody mężczyzna z ciągłym uśmiechem.

Aurora chciała wstać, ale unieruchomiono jej ręce za plecami ciężkimi kajdanami. Obejrzała się przez ramię, by dostrzec, że kajdany z kolei zostały przytwierdzone do ściany krótkim łańcuchem. Serce przyspieszyło swoje bicie.

- Widzisz... - zaczął Amos. - Dla mnie jesteś obcą osobą. Nigdy wcześniej nie widziałem cię na oczy. Ale Denis cię rozpoznał - wskazał na swojego kuzyna. - Przekazał mi, że to właśnie ty jesteś tą uczennicą, która zabiła mojego przyjaciela, Wiktora Rockwooda.

Wężousty | Ominis GauntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz