Aurora znała uczucie towarzyszące klątwie Crucio. Wszechobecny, niewyobrażalny i ciężki do zniesienia ból, który zapierał dech w piersiach i napinał wszystkie mięśnie, wyginając ciało jak strunę.
Znała też uczucie Imperio. Wymykająca się przez palce kontrola nad własnym ciałem, niemożność ruszenia choćby palcem czy ustami. Nawet bieg krwi i bicie serca było kontrolowane przez drugą osobę.
Nie wiedziała jednak co się stanie, gdy zaklęcie Avada Kedavry ją dosięgnie. Jak w zwolnionym tempie widziała szybującą w jej kierunku zieloną błyskawicę magii, gdy wbiegła przed Ominisa. Sebastian chciał odepchnąć przyjaciela, ale widząc skok dziewczyny wyhamował i spróbował szarpnąć też ją, jednak poruszał się za wolno w porównaniu do zaklęcia.
Ślizgonka uniosła dłonie przed twarzą, żeby się zakryć i zacisnęła mocno oczy. Potem poczuła uderzenie.
Jednak nie w nią.
Podmuch wiatru odgarnął włosy z jej twarzy i szarpnął fałdami sukienki. Uchyliła powoli powieki, by zobaczyć, że otacza ich biała, lśniąca niczym gwiazda, tarcza.
Stali w bańce starożytnej magii, która odbiła zaklęcie uśmiercające. Usłyszała zduszone okrzyki zaskoczenia dwójki przyjaciół.
Aurora opuściła dłonie, wokół których tańczyły białe błyskawice. Odnajdywanie źródeł i zbieranie śladów magii nie poszło na marne. Jakimś cudem użyła swojego daru bez różdżki.
A może to sama magia, wyczuwając nadciągającą śmierć, postanowiła w końcu wyrwać się na zewnątrz. W tej chwili nie miało to jednak większego znaczenia.
Dziewczyna uniosła wzrok. Amos stał naprzeciwko niej z otwartą buzią oraz wypisanym na twarzy szokiem pomieszanym ze strachem. Wiedziała, co z nim zrobić.
Chciał zabić Ominisa, a ją zniewolić. Niech sczeźnie w piekle.
Zbliżyła do siebie dłonie, skupiając się na tej pradawnej magii, śpiewającej teraz w jej żyłach i przepełniającej zarówno ją, jak i pewnie dwójkę ślizgonów za jej plecami. Między palcami pojawiła się kula najjaśniejszego blasku, którą szybkim ruchem wyrzuciła przed siebie, w stronę czarnoksiężnika.
Młody mężczyzna zdążył podnieść tarczę, ale to nie stanowiło żadnego problemu dla starożytnej magii. Bez trudu strzaskała Protego i uderzyła w niego. Białe błyskawice przeszywały jego ciało do wtóru krzyków. Nie minęła nawet minuta, a Amos leżał już martwy.
Zginął za szybko, za łatwo, ale Aurora musiała korzystać, póki była w stanie kontrolować swoją moc bez pomocy różdżki.
Denis zerwał się do biegu, by uciec z pomieszczenia. Ślizgonka wskazała na niego ręką, a białe błyskawice od razu poszybowały w jego stronę. Odrzuciły go na ścianę, spaliły jego różdżkę. Nie chciała go zabić, ale zatrzymać i unieruchomić na wystarczająco długo, by ślizgoni odzyskali swoje różdżki. Niech Ominis zdecyduje, co z nim zrobić.
Po chwili, gdy magia zrozumiała, że zagrożenie zostało zlikwidowane, bańka wokół nich pękła. W tym samym momencie Aurora poczuła, jak ulatuje z niej cała energia.
Zdążyła jedynie jeszcze poczuć, że się przewraca. Potem wszystko spowiła ciemność.
***
Musiała ocknąć się po krótkiej chwili, ponieważ kiedy otworzyła oczy, ujrzała nad sobą ten sam kamienny, wilgotny sufit.
Jej głowa spoczywała na czymś miękkim, a chłodne palce błądziły po jej twarzy. Uniosła wzrok wyżej i dostrzegła zmartwioną, wystraszoną twarz Ominisa.
Nadal czuła się pozbawiona wszelkich sił, ale dała radę wyszeptać jego imię.
- Jestem przy tobie - odszepnął. Jego drżące dłonie spoczęły na jej policzkach. Był bardzo poruszony. - Jak się czujesz? Nic ci nie jest?
- Jestem tylko zmęczona - odpowiedziała cicho.
W zasięgu jej wzroku pojawił się Sebastian.
- Co ty tu robisz? - spytała słabo, ale Ominis jej przerwał.
- Ciii... Najpierw odpocznij. - Odgarnął z jej czoła zagubiony kosmyk włosów.
- Mam wiele pytań - przyznała, napotykając niewidzące oczy.
- My też - wtrącił Sebastian.
- Ale to później. - Ominis uniósł ostrożnie jej głowę, która spoczywała na jego kolanach, żeby ukucnąć obok i wziąć ją w ramiona.
Wtuliła głowę w ślizgona, a dokładnie w miejsce, gdzie szyja spotyka się z ramionami i zacisnęła palce na jego koszuli. Oczy same jej się zamykały, jednak musiała załatwić jeszcze jedną rzecz, zanim zmorzy ją sen.
- Poczekaj... Ci mugole...
- Niestety, ale wszyscy spłonęli - wyznał Sebastian cicho. - Tak jak połowa węży. Szatańska pożoga zniszczyła wszystko na swojej drodze.
Serce Aurory zacisnęło się boleśnie. Ci ludzie, biedni ludzie, na pewno mieli rodziny, które wyczekiwały ich powrotu... Przeżywali u Gauntów prawdziwe piekło, po to by zginąć w tak straszny sposób.
- A Nagi? - spytała lekko pobudzona. - Czy ona...
- Jest poparzona, ale wszystko będzie z nią w porządku - poinformował Ominis. Potem pocałował ją w czoło. - Musisz odpocząć. Śpij. I nie martw się, będę przy tobie czuwał.
W jego oczach pojawił się błysk świadczący o tym, że bez wahania zabije każdego, kto spróbuje ponownie ją skrzywdzić. I chociaż było to do niego niepodobne i brutalne... po ciele ślizgonki rozlało się przyjemne ciepło.
Sebastian rzucił Levioso na sparaliżowanego Denisa. Jedynie jego oczy śmigały to w jedną, to w drugą stronę. Potem ślizgon złapał go, już lewitującego, za kawałek szaty i pociągnął za sobą.
Aurora odetchnęła głęboko, zamykając w tym samym momencie oczy.
Ominis ją znalazł.
Sebastian przybył na pomoc.
Przeżyli to.
Jej płuca wypełniało pachnące cytrusami powietrze. Lekkie bujanie w rytm kroków Ominisa uspokajało jej nierówno bijące serce. Sen przybył szybko i delikatnie objął ją gwiezdnymi ramionami.
_______________
Nie lubię tego mówić, ale zbliżamy się do końca... 🥹
CZYTASZ
Wężousty | Ominis Gaunt
FanfictionStarożytna magia jest potęgą, a po potęgę sięgają czarne charaktery. Co jednak, jeśli samemu wejdzie się do gniazda węży? Po wszystkim co działo się na piątym roku nauki w Hogwarcie, ślizgonka Aurora Volien, czarownica panująca nad starożytną magią...