16

20 4 0
                                    

Felix korzystając z okazji że Chan jak i Rafael pozostawili go bez żadnej opieki szybko wymknął się z budynku kierując się pod adres który został wysłany mu w esemesie. Błagając los by po drodze nie napotkał jakiś problemów które to szczęśliwie lubił przyciągać. Chociaż w tym przypadku mógł sobie pozwolić na zupełnie inne działanie niż wtedy gdy ktoś z nim jest.

Przepchnął się więc przez tłum czekający w kolejce i ignorując wyraźnie oznaki nie zadowolenia ludzi wszedł do środka, rozglądając się za osobą z którą miał się spotkać. Przeklął pod nosem zauważając że jeszcze się nie zjawiła. Przeszedł w stronę baru gdzie od razu rozsiadł się na jednym ze stołków.

-No proszę kto nas w końcu swą obecnością zaszczycił - Zagadała od razu znajoma barmanka.

-Niańki gdzieś polazły to się udało tu przyjść - Mruknął robiąc spam spóźniającemu się znajomemu.- Serio uwielbiam ich ale są strasznie upierdliwi.

-I nie obawiasz się tego że wrócą gdy ty będziesz tu siedzieć?- kobieta oparła się odrzucają na bok szmatkę w którą wycierała ręce.

-Marne szanse, a jakby nawet to co? Chan pokrzyczy zobaczy że zbiera mi się na ryk zacznie mnie gorączkowo przepraszać, a Raf walnie mi w łeb pierwszą lepszą szmatą i tyle. No chyba że któryś mnie przyłapie na wyjściu to Wtedy będzie problem. -wzruszył ramionami odkładając komórkę obok siebie. Ej co do Rafa- Chłopak zaczął jej streszczać jedną z historii.

-Serio? On uznał że nazywasz go Hyundaiem?- Kobieta wybuchła głośnym śmiechem.

-No, zastanawiam się czy nie kupić mu na urodziny aparatu słuchowego bo coś przygłuchy jest.- Powiedział z całkowitą powagą.

-Jak to zrobisz daj sprawozdanie z jego reakcji. Dobra dzieciaku przerwa mi się kończy, więc spadam do roboty by hajsy na utrzymanie zarobić bo niestety jestem już chyba za stara by się tak w życiu ustawić jak ty. Czekaj więc w samotności na tego gamonia który najwyraźniej nie potrafi z zegarka korzystać.

Odeszła w w kierunku kilienta który usiadł parę miejsc dalej. Nastolatek sięgnął po telefon na którym nie było żadnej odpowiedzi chociaż wiadomości zostały odczytane.

-Nawet pieprzonego kciuka nie łaska wysłać?- Mruknął pod nosem.

-Jak już cię tak pilnują to by cię i może nauczyli właściwego wysławiania się?

Blondyn po usłyszeniu głosu za sobą podniósł się natychmiast ze swojego miejsca uderzając nowoprzybyłego w głowę zgarniętym z blatu menu w twardej oprawie.

-Przyjść na czas to nie łaska?! Pierdolona godzina spóźnienia!- już był gotowy do dalszego opieprzania mężczyzny gdy ten się wtrącił.

-Dziecko, spokój. Przyciągasz ciekawskie spojrzenia których nie potrzebujemy.-powiedział posyłając mu ostre spojrzenie.

-To następnym razem rusz dupę i bądź na czas. Bo mam lepsze rzeczy do roboty niż czekanie na ciebie.

- Tak tak, zobaczymy co ta się zrobić. W przeciwieństwie do ciebie mam naprawdę napięty grafik. - Starszy przewrócił oczami.

Nastolatek prychnął pod nosem siadając ma wcześniej zajmowanym miejscu.

-Za nim rozpoczniemy właściwą część, powiedz mi czemu akurat to miejsce wybrałeś?

-Ale co ci chodzi? Klub jak klub zresztą i tak tu przychodzisz wtedy kiedy masz okazję na ploteczki z Vivian.

-Bo zbiera dla nas informacje geniuszu.A że ty ją tu umiesiłeś to nie mam wyjścia i muszę tu przyłazić pomimo faktu że nie lubię tego miejsca-Mruknął pisząc do Chana jakąś bujdę gdyż ten postanowił pomęczyć go pytaniami co robi- A teraz odpowiadaj czemu część naszych działań jest właśnie w klubie gdzie się dwa lata temu poznaliśmy?

Ivy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz