Rozdział 17

213 12 4
                                    

WINSTON

Słyszę ciche, niepewne kroki, ale nie odwracam się, ponieważ nie chcę spalić nam śniadania. Rhys wyjechał na dwa tygodnie do swojej dziewczyny, matka wyjechała do Francji, a ja mogę nacieszyć się szczęściem mojej kobiety.

-Jak się czujesz?- pytam na wstępie, w końcu się odwracając. Lustruje jej ciało wzrokiem, widząc, że ma na sobie moją bluzę, która sięga jej do położy ud.

-Doskonale, a ty?

Nie mogę przestać się uśmiechać, gdy patrzy na mnie lśniącymi, zielonymi oczami. Odwracam się w stronę patelni, zdejmując kolejnego naleśnika.

-Również doskonale, Moja słodka.

Słyszę, jak do mnie podchodzi i przytula się do mojego boku, a gdy wyłączam kuchenkę, łapie ją za biodra i sadzam na blacie. Wpatruję się w nią, jak jakiś jebany psychol.

-Na pewno dobrze się czujesz?- pytam, a ona marszczy brwi w niezrozumieniu.- Nie boli cię nic?
Nie zrobiłem ci niechcący krzywdy?
Błagam, powiedz mi, a przysięgam, że więcej cię w taki sposób nie dotknę.

Czułem się cholernie źle z myślą, że mogłem zrobić jej jakąkolwiek krzywdę. W końcu to był jej pierwszy raz, a nie wiedziałem, czy nie byłem zbyt brutalny z jej delikatnym ciałem.

-Wszystko jest w porządku, Winston.- szepcze, składając na moich ustach pocałunek.- Bolą mnie tylko trochę nogi.

Zaśmiała się, a ja razem z nią.
Widziałem, jak z trudem chodzi przez to, że wczoraj ściskałem jej biodra oraz uda. Uwielbiałem dotykać jej skóry, która była cholernie miękka, gładka i taka delikatna.

-To dobrze.

-To dobrze.

Schodzi z blatu i siada przy stole, czekając na śniadanie. Zrobiłem na jej prośbę kawę z mlekiem oraz ja sam zrobiłem sobie czarną, co skomentowała z obrzydzeniem, ponieważ jej była cholernie słodka, a moja gorzka.

-Gdzie Rhys?

-A co, stęskniłaś się za nim?- nie wiedziałem dlaczego, ale nagle poczułem zazdrość, ponieważ Weney nigdy o mnie tak nie wypytywała Kellana lub Kaden'a, a nagle zaczęła interesować się moim bratem.

-I po co już tą zazdrość?
Polubiłam go i po prostu chciałam wiedzieć, gdzie zniknął. Czy to jakiś grzech, że chce wiedzieć?

Prycham, po czym odpowiadam, że wyjechał, a ona odpowiada na to tylko kiwnięciem głową. Jemy w ciszy, a gdy wybija godzina trzynasta, Weney zrywa się na proste nogi, co powoduje jej jęk bólu.

-Kurwa, moje nogi.- jęczy boleśnie, a ja staram się nie zaśmiać, co wychodzi mi z wielkim trudem.- I co się, kurwa, śmiejesz?! Muszę wracać do domu, mama powiedziała, że mi kogoś przedstawi.

No chyba, kurwa, nie.

Żadnego przedstawiania nie będzie, do chuja.

-Kogo?

-Caleba Mackenzie.

Kurwa, nie ma mowy.

°Winstony Blue and Red Roses° 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz