Rozdział 12

242 16 5
                                    

WENEY

Tym razem, gdy się obudziłam Winston spał obok mnie, trzymając w mocnym uścisku moją talię. Poruszyłam się, próbując uwolnić się z jego ucisku, ale on przyciągną mnie jeszcze bliżej.

-Jeszcze pięć minut, Weney.- wyszeptał tuż przy moim uchu, a ja poczułam dreszcze.

Przymknęłam oczy, ale szybko je otworzyłam, gdy zaatakował mnie ból, a gdy dotknęłam powiekę zdałam sobie sprawę, że jest cała opuchnięta.

-Puść mnie, muszę umyć twarz.- szepnęłam i szarpnęłam się, ale nic to nie dało, ponieważ czarnowłosy przyciągną mnie jeszcze bliżej.

-Jeszcze chwila, Boże.

Westchnęłam i przestałam się szarpać i po prostu się poddałam.

Winston, w końcu również dał spokój, ponieważ ucisk na talii zelżał, a ja wyszłam z łóżka natychmiast, idąc do łazienki. Spojrzałam w lustro i od razu tego pożałowałam, ponieważ moje powieki były opuchnięte, włosy poplątane, usta popękane, a cera jeszcze bledsza niż wcześniej.
Wpatrywałam się tak w swoje odbicie, że nie zauważyłam kiedy do łazienki wszedł czarnowłosy, który przyglądał mi się badawczo.

-Nie patrz na mnie, proszę.- wyszeptałam, a w odpowiedzi dostałam jedynie ciszę, a potem jego kroki.

-Niby dlaczego, skoro jesteś taka piękna?- spytał, łapiąc mój podbródek palcami i unosząc go.- Jesteś najpiękniejsza na świecie i zamierzam pokazywać ci to każdego dnia, Moja słodka Weney.

Wpatruję się w niego z szeroko otwartymi oczami. Nigdy nikt mi czegoś takiego nie powiedział, nawet Luke, który nie odzywał się do mnie parę tygodni.

-Pamiętaj o tym, kochanie.

Całuje mnie delikatnie w usta, a gdy się odrywa zaczyna błądzić wzrokiem po mojej twarzy.

-Muszę już iść.- szepcze, jeszcze raz całując mnie w usta, a ja jedynie kiwnęłam sztywno głową.- Miłego dnia, Moja słodka Weney.

-Tobie również, Winstonie.

Wyszedł, a ja patrzyłam na swoją twarz i ciało z jeszcze większym obrzydzeniem, ponieważ blizny były jeszcze bardziej widoczne.

~•~

Wchodzę do biblioteki, w której umówiłam się z Luke'iem. Podszedłem do okna i wtedy go zobaczyłam. Siedział na parapecie, a w dłoniach trzymał książkę - prawdopodobnie włoską - a gdy uniósł głowę i mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i zszedł z parapetu oraz mnie przytulił, jednak nie oddałam ucisku.

-Miło cię widzieć, kochana.

Kochana.

-Ciebie również, Luke.
Nie boli cię już nos? Z tego co pamiętam był chyba złamany.

-Nie, już jest o niebo lepiej niż wcześniej.- uśmiecha się ponownie i zaczyna mi się przypatrywać, przez co robi mi się niekomfortowo, jednak nie potrafię powiedzieć tego na głos, ponieważ nie chce go w jakiś sposób skrzywdzić.

-To dobrze.

Cisza.

Ta cholerna cisza.

°Winstony Blue and Red Roses° 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz