3. duszący uścisk przeszłości.

230 23 6
                                    

TO BYŁ ZWYKŁY DZIEŃ

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.








TO BYŁ ZWYKŁY DZIEŃ. Ciepły, pogodny i słoneczny. Można powiedzieć, że w sam raz na zabawę dla dzieci, łącznie z tymi, które w przyszłości mieli zostać ninja.

Dwie małe dziewczynki stały przed pewnym domem. Jedna z nich miała fioletowe włosy i nazwała się — Uchiha Sayuri. Trochę krótsze, niż poprzednio i już nie można było ich w nic konkretnego uczesać. Nosiła czarną opaskę.

Przyciągała ona wiele nieprzychylnych spojrzeń przechodniów, a na jej odkrywanych od czasu do czasu nogach z powodu podmuchów wiatru dostrzec można blizny. Widocznie świeże, ale także te już zagojone.

Druga z kosmykami ściętymi do podbródka o kolorze brązowym. Ubrane podobnie, różniło się barwą materiału. Ryb Nohara miała dwa szerokie fioletowe pasy na polikach, a Sayuri ciemnoczerwonego motyla pomiędzy brwiami nadchodzącego na czoło. Obydwie czekały na chłopca, który był lokatorem tego domu.

Sayuri opadła na schodek, nie mając ochoty stać podczas czekania.

— Pewnie zaspał, jak zawsze — stwierdziła Sayuri i westchnęła smętnie.

— Często mu się to zdarza — spostrzegła Rin.

— Zbyt często — westchnęła Sayuri. — Sayu jest tak zmęczona tym czekaniem.

Z nudów zaczęła rysować kijkiem po piasku.
Tu uśmiech, tam smutną minkę, gdzieś indziej serduszko i chłopca na księżycu, który po chwili przekształciła w Sharingana...

— Wybaczcie — wybełkotał Obito, ubierając buty. Sayuri spojrzała na niego z dezaprobatą.

— Yare, Yare, Obito-chan — odezwała się pochmurnym tonem. — My dwie wstałyśmy razem z Rin wcześnie rano, a ty się tak straszliwie guzdrzesz!

— To nie było specjalnie... Musiałem, coś ważnego zrobić... — tłumaczył, a raczej starał się wymyślić wymówkę.

— Nani? — dociekała groźnym tonem, ciągnąć go za policzek.

— Wiesz, no... — bełkotał.

— Ta, ty i te twoje wymówki... — mruknęła Sayuri. — Ciekawe, jak będzie w Akademii? A może mam znów robić za twój budzik?

— Czemu nie? Mieszkasz przecież wystarczająco blisko... Aua! — stęknął i rozmasowywał polik, gdy tylko go puściła.

— Pewnie tak to się właśnie skończy — westchnęła Sayuri, podbierając boki.

Jedną z wad Obito było to, jak często się spóźniał. Chyba jeszcze nigdy nie pojawił się nigdzie punktualnie. Nawet kiedy Sayuri przychodziła pod sam jego domu, wychodząc z domu pięć minut po czasie.

— A w ogóle, Obito, wczoraj wieczorem na coś wpadłyśmy — oznajmiła rozchichotana Sayuri. Rin skinęła głową. — Gdy połączymy nasze imiona, wychodzi SayuRin! Ale bez ostatniej literki to wychodzi moje imię i to trochę zabawne...! Natomiast we troje będziemy SayuObiRi. Co ty na to?

HIKARI || hatake kakashi  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz