Chapter 10

2.5K 68 3
                                    

Miesiąc później...

Bethany

Otworzyłam oczy. Zmęczona spojrzałam na biały sufit ale budzika nie słyszałam.

Dzisiaj nadszedł ważny dzień. Dziś mijają równo dwa lata od pogrzebu mamy. 2 lata bez niej, jej ciepła i uśmiechu z jakim mnie budziła, a potem sama kładła się spać.

Usiadłam na łóżku i odwróciłam głowę w lewo. Za oknem dopiero się rozjaśnia. Czerń zmienia się w szarość. Chmury i deszcz dominują ostatnio nad słońcem i ciepłem.

Wróciłam do łóżka i przytuliłam się do poduszki. Nie mam ochoty wstawać i pokazywać się w szkole. Aż żałuje, że poprosiłam o powrót do niej.

Miesiąc temu Phil rozwalił mi nadgarstek, ojciec wściekły pojechał do szkoły i zrobił raban. Dyrekcja, biorąc pod uwagę poprzedniejsze skargi na niego, wyrzuciła go ze szkoły. Groził mi przez parę dni na portalach społecznościowych ale ignorowałam go po prostu. Nikomu też nie powiedziałam i wszystko ucichło.

Po szkole rozniosła się plotka, że dzięki moim kontaktom, Phil wyleciał ze szkoły. Damska część szkoły się cieszy i gada o tym po cichu. Chłopacy są wściekli, że stracili króla koszykówki. Uprzykrzają mi życie na przerwach, poniżają i się śmieją. Victoria stoi za mną murem ale to nie wystarczy. Sama już straciłam ochotę nawet na pyskowanie z nimi. Snuje się jak duch, a do tego jeszcze ten ochroniarz...

Jest mordercą, sam się idiota przyznał ale prawie każdego dnia nad tym rozmyślam i zawsze dochodzę do jednego wniosku. Jestem tak pojebana, że nie przeraża mnie to już wcale...

Sama zabiłam człowieka, więc nie powinnam być zaskoczona, że on też to robił.

Chciałam i chcę z nim porozmawiać ale moja paranoja mi na to nie pozwala. Coś mi podpowiada, żebym sprawdziła go w papierkach ojca. Nie boję się go, tylko tego, że może jest powiązany z tym, którego zabiłam. Nie ufam mu, mimo że został zatrudniony, by mnie chronić.

Tak minęły 4 lub 5 tygodni i milczymy, kiedy jesteśmy obok siebie. Czasami myślę, że może to i lepiej. Mamy relację sztywną i profesjonalną. On pewnie się z tego cieszy, tylko ja czuję motylki w brzuchu, gdy jest obok.

Przytłoczyło mnie to wszystko i znowu wchodzę w stan, gdzie mam ochotę tylko jeść i spać. Victoria widzi, że jestem tylko ciałem w szkole ale jak mam się jej zwierzyć? Nie mogę jej teraz tego powiedzieć. Wpadnie w jakieś kłopoty przez to.

Zacisnęłam mocniej powieki i wstałam w końcu. Ruszyłam w stronę szafy i wybrałam czarne dresy z czarną bluzą z kapturem. Byle jak rozczesałam włosy i schowałam je pod bluzę. Naciągnęłam kaptur na głowę i wsadziłam słuchawki w uszy. Wzięłam plecak, który miał w sobie książki z poprzedniego piątku i zeszłam na dół.

Zrobiłam śniadanie i wypiłam miętową herbatę. Ubrałam trampki oraz długą dżinsową kurtkę. Wyszłam z domu i nie patrząc na ochroniarza, wsiadłam do samochodu. Zamknęłam oczy i słuchałam muzyki, dopóki nie dojechaliśmy.

– Po szkole jedziemy na cmentarz– powiedziałam.

– Dobrze.

Wysiadłam z samochodu i poszłam do środka szkoły. Znalazłam Vicky pod klasą i spojrzała na mnie przerażona.

– Wyglądasz jakbyś była najebana– rzekła.

– Dzięki– westchnęłam i oparłam się o jej bark.

Poczułam jej rękę na głowie. Delikatnie mnie głaskała, a ja od razu poczułam łzy.

Zamknęłam szybko oczy i wzięłam głęboki wdech.

Spokojnie.

Na szczęście zadzwonił dzwonek i szybko się ogarnęłam. Weszłyśmy do klasy i razem usiadłyśmy. Zamiast notować na lekcjach, zajęłam się pisaniem listu do mamy. Na ostatniej godzinie miałam obustronnie zapisane 3 kartki. Napisałam wszystko, co chciałabym jej powiedzieć, gdyby tu była. Zwierzyłam się jej w liście i schowałam go do plecaka.

Po ostatnim dzwonku szybko wyszłam ze szkoły i wsiadłam do samochodu. Ochroniarz ruszył i pokierowałam go na cmentarz przy kościele. Cieszyłam się, że chwilę z nią pogadam.

Równo o 15 zatrzymał się na parkingu przed cmentarzem. Wybrałam numer taty ale odebrał dopiero po piątym sygnale.

– Tato gdzie jesteś?– zapytałam.

– Mam przesłuchanie– odpowiedział szeptem. Coś we mnie pękło, a łzy zapiekły w oczy.– A co?

– Nic, tak pytam– skłamałam i rozłączyłam się.

Opuściłam telefon na kolana i przez chwilę gapiłam się w swoje żałosne odbicie w ekranie. Łzy zbierały się w moich oczach, a ja już nie wiedziałam co robić.

Obiecał mi, że będzie dzisiaj ze mną. A co zrobił? Zostawił. Mieliśmy stawić czoła jej śmierci razem, tak jak to było rok i dwa lata temu. Dobrze wie, jak traumatyczne to były dla mnie chwile. On tylko ucieka w stos papierków i przesłuchań. Nic się nie zmienił.

Pociągnęłam nosem i odpięłam pas. Skoro tak postąpił, to ruszę sama na przód.

– Masz zapalniczkę?– zapytałam.

Otworzył schowek i podał mi czarną zapalniczkę. Wyciągnęłam z plecaka zapisane kartki i wysiadłam z samochodu. Na cmentarzu odszukałam grób mamy i usiadłam na czarnej ławeczce przy nim.

Był zadbany, czarny marmur ze złotymi napisany wyczyszczony, a kwiaty świeże. Ktoś z rodziny musiał się nim zająć.

Zaczęłam czytać i co chwilę pociągać nosem. Moje własne słowa bolały, deptały kawałki żałosnego czegoś, które ze mnie zostało.

Po chwili z trudem skończyłam jej czytać i wytarłam policzki, które były mokre od łez.

Przyłożyłam do kartek zapalniczkę i odpaliłam ją. Ogień powoli zajął kartki i zaczął je trawić.

Patrząc, jak coraz więcej moich słów płonie i znika, czułam jakbym to ja znikała i rozpadała się w proch.

– Czuje się taka samotna, mamo– wyszeptałam.

Nagle poczułam mokre krople na sobie. Z początku kapały sporadycznie i ignorowałam je. Patrzyłam jak szczątki kartki się dopalają. W końcu został z nich tylko proch zmieszany z mokrą glebą ale nie chciałam wracać. Patrzyłam w dół, na ziemię, na proch...

– Bethany– niezbyt przyjazny głos, wypowiedział moje imię.

Odwróciłam się i zobaczyłam Phila. Był przemoknięty, a w dłoni błyszczało srebrne ostrze noża.

Wstałam i utkwiłam wzrok na nożu. W mojej głowie pojawił się cień nadziei, że może w końcu zobaczę się z mamą. Ale przecież to będzie zwykła ucieczka, a nie krok w przód... Rozkojarzona swoimi myślami czekałam aż mnie przebije. Nie wiedziałam co robić, czy uciekać, czy stać dalej.

– Odsuń się od niej– warknął głos Dylana.

Odwróciłam się i zobaczyłam ochroniarza. Garnitur przemókł już na ramionach od intensywnych opadów deszczu, podobnie jak czarne włosy, które opadały mu na oczy. Ręce, skryte w rękawiczkach, zacisnął w pięści. Zwykle pokerowa twarz, teraz kipiała gniewem. Chyba nigdy nie widziałam go tak wściekłego.

Wykonał krok i schował mnie za sobą. 

Princess and Killer [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz