Bethany
Zawsze mnie zastanawia jak wygląda rekrutacja nauczycielek od matematyki. Czy pierwsze co muszą spełnić, to bycie zgrzybiałym szmaciakiem?
- Nie wiem- powiedziałam.
Dłonie w kieszeniach czarnych dresów, zaciskały mi się cholernie mocno. Jest piątek pierwszego tygodnia szkoły dla mnie, a już złapałam jedynkę z matmy. No i szykuje się druga. Babka do odpowiedzi bierze tylko mnie, nie wyolbrzymiam teraz.
- Z taką postawą nie mogłam się niczego innego spodziewać- parsknęła i widziałam jak dodawała mi kolejną jedynkę do ocen.
- Mówi pani o postawie, kiedy bierze do odpowiedzi jednego ucznia?- zapytałam.
Uniosła na mnie pomarszczoną twarz z kwadratowymi okularami.
- Ten przedmiot zdajesz na maturze- warknęła.
- Nie tylko go zdaje i nie tylko z niego muszę się uczyć- syknęłam i poczułam, że muszę się zachować inaczej. Wykorzystam trochę bycie córeczką tatusia.
- To ucz się więcej- wzruszyła ramionami.
- Jeśli w poniedziałek weźmie mnie pani do odpowiedzi, spotkamy się u dyrektora- zagroziłam.
- Słucham?!- uniosła głos.
- Już nawet pani nie słyszy, może naprawdę trzeba udać się emeryturę?- zapytałam złośliwie.
- Nie bądź bezczelna i siadaj!
Z uśmiechem wróciłam do ławki i spojrzałam na Vicki, która zakrywa usta i nos. Prawie płakała ze śmiechu.
Rozbawiona notowałam dalszą część lekcji. Na przerwie poszłyśmy do sklepu, a potem wróciłyśmy i jeszcze dzwonek nie dzwonił. Korytarze świeciły pustkami, bo większość uczniów poszła zapalić na budynek.
- Robisz coś w weekend?- spytała Vicky.
- Pewnie będę w bibliotece- odparłam.
- Nuda- mruknęła.- Nie wolisz imprezy czy siłowni?
- Ciężarki i alkohol mam w domu- powiedziałam.
- No tak, zapomniałam rozpieszczona dziewucho- zażartowała.
- Wolę być rozpieszczana niż być śmierdzącym zapaleńcem wyciskania- odgryzłam się i uderzyła mnie z łokcia.
Nagle na korytarzu pojawił się Phil z resztą głośny koszykarzy z drużyny.
- O matko- mruknęłam.
Podeszli oczywiście do nas.
- No proszę, myszka i świnka- zaśmiał się.
Ani mnie, ani Victorii to nie rozbawiło. Widać było, że chłopacy nie znają swojego miejsca.
Zaczęłam głośniej się zaciągać nosem, a potem go zatkałam i spojrzałam na Phila.
- Coś tu jebie- syknęła Vicky.
- Ty gruba świnio- odpowiedział.
- Chyba to z twojej paszczy. Wiesz co to pasta do zębów?- zapytałam złośliwie.
Chłopak zaczął się gotować. Jego koledzy chcieli iść ale gdy tylko jeden złapał go za ramię, natychmiast odrzucił dłoń. Z wściekłym spojrzeniem wykonał krok i szarpnął mnie za nadgarstek. Zacisk miał mocny, więc od razu poczułam ból.
- Puść ją!- krzyknęła Vicky i wstała.
Phil pchnął ją mocno na ławkę.
- Barani łbie, puść mnie!- wrzasnęłam.
- Myślisz, że zjawisz się po dwóch latach i znowu będziesz rządzić?- zapytał.
Nic nie rozumiałam.
- Co ty pierdolisz?- zapytałam.
Mocniej zacisnął dłoń na moim nadgarstku. Ból stał się intensywniejszy i przeszył całe przedramię.
- Co tu się dzieje?- zapytał nagle ktoś.
Phil szarpnął moją rękę w dół i myślałam, jakby dłoń oderwała mi się od reszty ciała.
- Nic- Phil puścił moją rękę ale nie byłam w stanie nią ruszać. Odszedł z resztą bandy, a Victoria natychmiast do mnie przybiegła.
- Bethany, w porządku?- zapytała.
Szlochnęłam tylko i pokazałam jej nadgarstek. Miałam czerwone ślady jego dłoni i siny nadgarstek.
- Może pojedź do szpitala?- zaproponowała.
Spróbowałam ruszyć palcami co przyniosło mi trochę bólu.
Wstałam i wyjęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer Dylana.
- Co?- odebrał natychmiast.
- Podjedź pod szkołę- wyszlochałam.
- Dobra- rozłączył się.
Victoria wzięła mój plecak i kurtkę. Wyszłyśmy na parking szkoły i zajechał czarny mercedes pod same drzwi. Dylan wysiadł i spojrzał najpierw na Vicky, a potem na mnie.
- Otwórz mi drzwi- powiedziałam.
Zrobił tak i zdrową ręką wszystko wrzuciłam na tylną kanapę.
- Zadzwonię- powiedziała przyjaciółka ze smutnym uśmiechem.
Wsiadłam do samochodu i poczekałam na Dylana.
- Do szpitala- rzekłam.
Nie miałam siły na nic, jakby cała energia ze mnie uciekła. Phil nigdy nie był aż tak agresywny. Może jego mózg zmniejszył się jeszcze bardziej?
Kwadrans później dojechaliśmy pod szpital. Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Ku mojemu zdziwieniu, Dylan zrobił to samo.
- Możesz zostać- wymamrotałam.
- Wolę iść.
Spojrzałam na niego. Bezduszne spojrzenie, dumna postawa, a słowa jakby ciepłe. Może się zmartwił, albo wariuję.
Weszliśmy do środka i zarejestrowałam się. Obecność Dylana nie pomagała. Babki prawie śliniły się na jego widok, a mnie nie zauważały. Na szczęście przyjmujący mnie doktor był płci męskiej. Zbadał moją rękę, która delikatnie spuchła i skierował mnie na prześwietlenie.
Wjechaliśmy windą na któreś piętro i usiadłam z Dylanem w poczekalni. Zaczęłam się modlić, by nie była złamana.
Przymknęłam oczy na chwilę i głowa powoli opadała w prawą stronę. Nagle poczułam coś twardego ale przyjemnego. Oparłam na tym głowę i lekko się uśmiechnęłam.
- Jesteś blada- powiedział ciężki głos Dylana.
- Żadna nowość- wymamrotałam.
Powoli odpływałam ale zawołali mnie wreszcie na prześwietlenie. Potem znowu zeszliśmy na dół i weszłam ponownie do gabinetu doktora. Byłam gotów skakać, gdy usłyszałam, że jest tylko zbita.
Radośniejsza ale wciąż zmęczona wyszłam od niego i w końcu pojechałam do domu. Dylan był tak miły, że zaniósł rzeczy do mojego pokoju.
- Dzięki- posłałam mu delikatny uśmiech.
- Możesz zasnąć, będę pilnował cię- powiedział to z taką powagą, że parsknęłam śmiechem.
- Jak chcesz- ziewnęłam i po prostu położyłam się na łóżku.
CZYTASZ
Princess and Killer [ZAKOŃCZONE]
Storie d'amoreOna, córka prokuratora, która po stracie matki zamknęła się w willi. Tragedia mroczny sekret zniszczyły ją i nie potrafi normalnie funkcjonować. On, morderca na zlecenie, zatrudniony by ją ochraniać. Widział wiele, przez co jego serce jest z kamien...