Chapter 23

2.1K 44 3
                                    

Stał parę centymetrów ode mnie, a ja nagle poczułam spływającą łzę po policzku. Jego dłoń natychmiast znalazła się na lewym policzku i kciukiem rozmazał ją.

– Przepraszam– powiedziałam.

Jego oczy chyba jeszcze nigdy takie nie były. Furia mieszała się ze smutkiem i bólem, a spokój próbował to wszystko ukryć, pustym spojrzeniem.

– Dlaczego?– zapytał.– Dlaczego przepraszasz, skoro nie jesteś temu winna?

Łzy natychmiast wezbrały mi pod powieki i nie umiałam ich powstrzymać. Nienawidziłam płakać przy kimś, bo się wstydzę, że jestem tak bardzo wrażliwa na czyjąś krzywdę. Byle dramatyczny film, potrafi mnie rozbić, jakbym sama w nim grała.

– Łatwo się rozklejam– odpowiedziałam i głupio się roześmiałam, spuszczając głowę.

Druga dłoń Willa przylgnęła do policzka i uniósł moją głowę w górę. Zbliżył się do mnie i lekkim uśmiechem. W dodatku jego wzrok złagodniał.

– Jeszcze nikt nigdy nie zapłakał na ich widok– wyszeptał.– Dziękuję, kruszyno– dodał po chwili.

Wyrwałam się mu i mocno objęłam. Czule głaskałam plecy, jakbym chciała dotykiem uleczyć je. Will lekko się zaśmiał i zamknął mnie w ramionach. Czułam jego głębokie wdechy na czubku mojej głowy.

Kiedy się uspokoiłam, wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam długą kąpiel, a potem pisałam z Victorią. Wysłała mi notatki i koło 22 przysiadłam do przepisywania ich. Nim się obejrzałam, nadeszła północ.

Przeciągnęłam się na krześle, a potem poszłam do łóżka. Byłam zmęczona i zasnęłam szybko. 

***

Następny dzień minął dosyć szybko. Była przepiękna pogoda, więc poszłam z Williamem na spacer. Resztę dnia spędziłam na nauce do zadań maturalnych z języka. Will oczywiście wiernie mnie pilnował, czytając moje kolejne książki.

Zasnęliśmy przed północą i przespałam sześć godzin w ramionach chłopaka. Obudził mnie coś po piątej, bo wychodził. Jako, że nie mogłam spać, postanowiłam się wyszykować do szkoły. Pogoda dziś nie dopisuje i mocno wali deszczem, a mimo to Will kazał ubrać mi sukienkę. Rozumiem, że go podniecam ale mój tyłek zamarznie w takiej pogodzie.

Ubrałam biały golf i na to czarną obcisłą sukienkę z cienkimi ramiączkami. Włosy zaplątałam w niechlujnego koka i odszukałam parasol. Wzięłam plecak oraz telefon i zeszłam na dół, do kuchni.

W salonie napotkałam niecodzienny widok. Ojciec spał przykryty marynarką od garnituru, a na stoliku kawowym stała pusta butelka whiskey. Ścisnęło mnie w żołądku widząc go w takim stanie.

Poszłam do kuchni i zaparzyłam więcej wody. Zalałam mu mocną zieloną herbatę i przyszykowałam leki na kaca. Dodałam do tego kanapkę i zaniosłam wszystko do salonu. Delikatnie szturchnęłam go i mruknął. Przejechał po twarzy i potargał jeszcze bardziej ciemne włosy.

– Smacznego– powiedziałam, lekko się uśmiechając.

Był chwilę oszołomiony ale odwzajemnił go i usiadł na kanapie. Wróciłam, więc do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Prędko je wsunęłam i pobiegłam do drzwi. Ubrałam się i wyszłam na zewnątrz. William stał z parasolką i otwierał właśnie drzwi dla mnie.

Podeszłam do niego z gracją i posłałam pożądliwe spojrzenie. Odwzajemnił je i przyciągnął niespodziewanie bliżej siebie. Zasłonił nas parasolką, przed innymi ochroniarzami i wpił się moje usta. Oddałam go i położyłam dłoń na jego klacie. Poczułam jego serce, szybko bijące jak moje.

Princess and Killer [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz