ROZDZIAŁ 7

48 9 16
                                    

Biegłam a łzy w oczach się tylko mnożyły. Biegłam jak najszybciej mogłam chociaż wiedziałam, że już nie mam szans. Zostałam sama. Odebrała moją całą radość jaką dawało mi życie. Jedyne osoby, które sprawiały, że dni były lepsze. Moje rodzeństwo siłą zostało zmuszone do pojechania z matką do jej domu. Widziałam jak każde z nich płakało nawet Ravi mimo, że na co dzień zgrywał silnego.

Początek mojego koszmaru zaczął się dopiero w tej chwili. Wtedy już i tak było źle natomiast potem było tylko gorzej.

Po rozwodzie matka w dalszym ciągu miała takie same prawa do nas jak ojciec. Nigdy ich z nich nie skorzystała. Wiedziałam, że tata nie chciał się z nią sądzić o alimenty więc było nam ciężko. Każde nas wyrzuciło ją już z pamięci. Nigdy się nami nie interesowała. Zdziwiłam się co takiego się stało, że nagle jej się przypomniało o dzieciach. Nigdy nie była jakaś czuła czy inne takie. Nie wierzyłam w wersję o tym, że się o nas martwi. To nie była ona. Prawdziwa ona była potworem.

Kładę się do łóżka, ale wiem, że nie zasnę. Cieszy mnie fakt, że Ravi ma dwa telefony w razie czego jakby jeden ona zabrała. Muszę wiedzieć co u nich. Patrzę wyczekująco w ekran telefonu z nadzieją, że zaraz dostanę od nich wiadomość. Gdy słyszę dźwięk powiadomienia mało nie krzyczę ze szczęścia, że u nich wszystko okej. Klikam na powiadomienie jednak ku mojemu zdziwieniu to nie moje rodzeństwo a Andrew. Mój wyraz twarzy to nie małe zaskoczenie. Czego niby by mógł ode mnie chcieć o tej godzinie...

- Hejka masz czas? - Teraz to już całkowicie nie rozumiem. Gadaliśmy zaledwie 2 razy i z skąd ma mój numer?

- Hej? - Odpisuję, bo nie chcę wyjść na niemiłą

- Możesz wyjść? Teraz?

- Co?

- Wiem to dziwne nie znamy się dobrze. Po prostu nie mam tu znajomych plus nie znam miasta...

- Wiesz, że mamy środek nocy?

- Wiem... No nie daj się prosić co masz ciekawszego do robienia...

- Dobra za 10 minut będę gotowa. Przyjdź pod adres już ci wysłałam pinezką z lokalizacją, ale nie dzwoń do drzwi nie chcę obudzić ojca okej?

- Pewnie już się zbieram. Dziękuję.

To było dziwne. Bardzo dziwne. Jeszcze dziwniejsze było to, że się zgodziłam. Teraz muszę się zwlec z łóżka. Stwierdzam, że nie będę się malować i tak jest ciemno więc nie zobaczy, że mamy podkrążone oczy od płaczu. Może to mi dobrze zrobi na chwilę zapomnieć o wydarzeniach z dzisiejszego wieczoru.

- Hej - słyszę głos chłopaka i po chwil dostrzegam go siedzącego na schodach na ganku.

- Hej. Szczerze to jestem w szoku trochę ale tak to co będziemy robić ?

- W sumie sam nie wiem masz ochotę na piwo może coś mocniejszego?

Kurwa wiedziałam. Muszę mu odmówić przez leki, ale wiem, że to będzie nie miłe.

- Przepraszam ale nie mogę.

- No weź jedno piwo nikomu nie zaszkodzi. - Patrzy na mnie tymi swoimi oczami a ja w świetle latarni dostrzegam w nich błaganie.

- Może normalnym ludziom nie zaszkodzi ale mi tak. - Mówię bez wzruszenia.

- Czemu?

- Przez leki. Raz napiłam się piwa podczas ich brania potem czułam się okropnie i zdecydowanie już nie chcę przeżywać tego drugi raz. - Mówię zawstydzona.

- A okej. To może pizza i soki ? - Mówi a ja jestem w szoku, że nie pyta na co jestem chora ani nie dopytuje szczegółów.

- Wiesz jeśli chcesz to nie zabronię ci pić możesz pić a ja po prostu wezmę sok.

Śmierć to moje lekarstwo [ 16+ ] [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz