1

219 29 2
                                    

Brooklyn

Dzisiaj jest wieczór panieński mojej koleżanki, na który zostałam zaproszona w ostatniej chwili. A ja naprawdę nie chcę tam iść. Nie lubię jej przyjaciółek, a z nią też nie mam za wiele wspólnego, ale niestety wypada, bo to jest siostra mojego chłopaka, z którym aktualnie mieszkam. Jeśli nie pójdę to się nasłucham i to dość ostro, więc dla świętego spokoju to zrobię, chociaż wolałabym zostać w domu i może trochę popisać nową powieść. Dziś w pracy dostałam w kość, a pisanie jest dla mnie świetną odskocznią.

Dominique powiedziała, że to jest jakiś klub nieco bardziej na poziomie i nie wypada iść tam ubrana tak, jak chciałam się ubrać. Szlag. Planowałam założyć krótkie dżinsowe szorty i zwykły koronkowy top, ale skoro to nie przejdzie, to muszę wymyślić coś innego. Każą mi założyć sukienkę, a ja jestem ciężko chora, jak mam iść do klubu w sukience. To jest kompletnie nieporęczne i niepraktyczne. Nosząc spodnie, zawsze mogę schować do kieszeni telefon i klucze, bez potrzeby noszenia torebki, a tak... Będę musiała się męczyć. Dobra, szybki makijaż, rzęsy tuszem, brwi delikatnie żelem, lekkie konturowanie. Prostuję też swoje długi włosy, żeby wyglądały na jeszcze dłuższe.

Gdy jestem już gotowa jadę po dziewczyny, bo ode mnie jest najbliżej, więc zgarniam je i ode mnie jedziemy uberem. Tak jest najprościej. Chociaż można by na spokojnie zrobić sobie spacer, ale znając życie, one będą odstawione w szpilki i króciutkie mini.

Gdy je odbieram okazuje się, że ani trochę się nie pomyliłam. Wszystkie są ubrane cholernie wyzywająco, a ja ze swoją sukienką do kolan czuję się przy nich jak zakonnica, ale przynajmniej czuję się w tym w miarę komfortowo.

– Pięknie wyglądacie – mówię do nich, chociaż nie do końca tak uważam.

Sądzę, że trochę więcej ciała powinno zostać ukryte, ale jeśli tak się dobrze czują, to nie mnie to oceniać.

– Tak chcesz iść na imprezę? – pyta mnie Dominique, gdy wysiadamy z mojego auta.

Przewracam oczami. Tak, zamierzam tak iść, dlatego się w to ubrałam. Nie muszę wyglądać jak dziwka. Mam chłopaka i idę na imprezę po to, aby się dobrze bawić, a nie, żeby podrywać innych. Nie chcę, aby z daleka krzyczała ode mnie desperacja, czy coś w tym stylu.

– A co złego jest w moim ubiorze? – pytam, gdy idziemy jeszcze na chwilę do naszego mieszkania.

– Nic, nic, po prostu myślałam, że ubierzesz się nieco...

– Bardziej jak wy? – Dom kiwa głową, a ja dodaję – Dobrze wiesz, że nie czuję się dobrze w takich ciuchach. Idę albo tak, albo w ogóle.

– Dobra, przepraszam. Masz rację, idź ubrana w to, w czym się dobrze czujesz.

Oddycham z ulgą, gdy tak szybko odpuszcza. Zamawiamy ubera, w trakcie czekania wypijamy jeszcze butelkę wina, którą dziewczyny wzięły ze sobą. Gdy samochód po nas podjeżdża czuję się już nieco wstawiona. To będzie dobra impreza. W aucie dokańczamy butelkę.

Wchodzimy do klubu, wejściem dla Vipów, nie wiem dlaczego, ale niech będzie. Przynajmniej nie musimy stać w kolejce. Mi to odpowiada. Dziewczyny budzą spore zainteresowanie mężczyzn, a im to zdecydowanie odpowiada. Wcale się nie dziwię, że patrzą, skoro aż tyle pokazują.

Zajmujemy nasze miejsce w loży, od razu dostajemy butelkę wódki i red bulle. Chyba było to już wcześniej zamówione. Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że muszę się napić i chcę spadać na parkiet, bo leci właśnie kawałek, do którego uwielbiam tańczyć. Przechylam kieliszek i próbuję je zaciągnąć ze sobą, ale nie chcą iść, więc zmierzam tam sama. To nie pierwszy raz, kiedy będę sama na parkiecie, bez znajomych, więc nie robi mi to większej różnicy.

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz