15

32 7 1
                                    

Brooklyn

Mindy zostaje u mnie na noc, a ja się z tego bardzo cieszę, bo miło będzie mieć towarzystwo. William z moją matką gdzieś wyjechali i nie będzie ich przez kilka dni. Nie chciałam zostać sama z Hunterem. Mam mieszane uczucia wobec niego, ale wiem, że to co, gdzieś tam w moim wnętrzu kiełkuje, nie może dojść do głosu. Nie mogę czuć tego, co zaczynam. Jest moim przyszywanym bratem, mieszkamy pod jednym dachem, a ja dopiero odzyskuję matkę. Nie mogę jej znów stracić.

A ja nie powinnam żywić żadnych romantycznych uczuć do Huntera. Dopiero co uwolniłam się od Patricka. Wszystkie rany jeszcze nie zdążyły się dobrze zagoić, a ja już zaczynam biegać za innym facetem? To głupie. Muszę to zdusić w zarodku.

– Oglądamy coś, czy może robimy coś ciekawszego? – pyta Mindy opadając na moje łóżko.

Wzruszam ramionami. Sama nie wiem, co chciałabym robić. Nie jestem ostatnio zbyt towarzyska, co zresztą sama mogła zobaczyć.

– Nie wiem, mi to obojętne. Co proponujesz?

– Masz ochotę gdzieś wyskoczyć?

– Sama nie wiem... A to impreza? – Nie mam ochoty iść na kolejną imprezę, zwłaszcza w tak krótkim odstępie czasowym. Już dobitnie udowodniłam sama sobie, że nie jestem na to gotowa.

– I tak i nie...

– Mindy możesz mówić jaśniej? Nic z tego nie rozumiem...

– Chodzi o to, że chciałam cię zabrać na wyścigi. Dziś podobno ma być grubo. Musisz to koniecznie zobaczyć, poczuć adrenalinę i te sprawy. Musisz iść ze mną.

– No nie wiem... – odpowiadam, bo nie jestem przekonana.

Zapewne będzie tam dużo ludzi i znając moje szczęście, to pewnie będą też osoby, które widziały mój atak paniki. Nie wiem, czy chcę tam iść.

– Nie pękaj. Jeśli będziesz się tam źle czuła, czy coś, to możemy wracać. Nie będę cię zmuszać i wrócę z tobą. Moja żelazna zasada, że jak z kimś gdzieś idę, to wracam z tą osobą.

– Nawet jeśli twój chłopak zostanie to ty wrócisz ze mną? – patrzę na nią podejrzliwie, bo jakoś w to nie wierzę. Już kilka razy słyszałam podobne teksty, a finalnie zawsze musiałam wracać sama.

– Na serio. Liam to duży chłopiec i da sobie radę beze mnie. Nie musimy ze sobą przebywać dwadzieścia cztery na dobę. Wróci sobie sam do domu, żadna tragedia. No proszę, zgódź się. Musisz to zobaczyć.

– Obiecujesz mi, że mnie tam nie zostawisz?

– Tak, przysięgam na wszystko, że nie zostaniesz olana.

– No dobrze. Co powinnam założyć? Nie mam pojęcia, jak trzeba się tam ubrać...

– Pozwól mi zerknąć do twojej szafy, to coś wymyślimy.

Idziemy razem do mojej garderoby, Mindy zaczyna przeglądać ubrania i kręci głową, widząc, że niemal wszystko jest z metkami. Patrzy się na mnie, jak na kosmitę.

– Taa, moją mamę ostatnio poniosło, jak zabrała mnie na zakupy. Śmiało, nie krępuj się, wybieraj, co uważasz za słuszne.

– Czyli zdajesz się na mój wybór?

Kiwam głową na znak zgody, chociaż nie wiem, na co się piszę. Dziewczyna przegląda półki, wieszaki, wszystko, gdzie są ubrania. W końcu wręcza mi przygotowany zestaw. Skórzane spodnie i krótki top, który wzięłam z myślą o bieganiu, a nie imprezie.

– Nie ma mowy, nie pokażę się tak! – Od razu zaczynam protestować, bo w życiu nie wyjdę w tym do ludzi.

– Boże, Brooklyn. Wyglądasz zajebiście, tak jak twoje ciało, musisz to ubrać! Poza tym, sama powiedziałaś, że zdajesz się na mnie.

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz