20

38 6 8
                                    

Brooklyn

Dni mijają, zmieniają się w tygodnie, a ja ciągle tkwię w tym samym miejscu. Wciąż chodzę na terapię. Terapeuta męczy mnie raz dziennie, nie mogę już na niego patrzeć, gdybym tylko mogła, wydrapałabym mu najchętniej oczy.

Jestem zła i rozczarowana. Zła, że mnie tu zamknęli, zła, na siebie, że znów wróciłam do tego mrocznego miejsca, w którym już nigdy więcej nie chciałam się znaleźć.

– Jak się czujesz dzisiaj, Brooklyn? Jesteś gotowa? – pyta terapeutka, na grupowej terapii.

– Sama nie wiem... W nocy miałam dziwny sen, jakby takie wielkie flashbacki z przeszłości...

– Może podświadomość daje ci znać, że jesteś już gotowa, podzielić się tym ze światem? – podpowiada jedna z obecnych kobiet, a ja na nią zerkam. Gdyby tylko wiedziała...

No dobra, wszystkie już się czymś tu podzieliły, tylko nie ja.

– Niech będzie... Kilka lat temu mój były chłopak wciągnął mnie w używki, najpierw było delikatnie, jedna czy dwie kreski i tyle, ale z czasem było tego coraz więcej i coraz to różniejsze rzeczy brałam. Dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie chciałam tego dziecka, on też nie. Wzięłam narkotyki, wymieszałam to z alkoholem. Wylądowałam w szpitalu, walcząc o życie. Moja matka mnie zostawiła, w zasadzie, wszyscy mnie zostawili. Później trafiłam na swojego ostatniego byłego chłopaka. Wszystko było w porządku, zbierałam pieniądze, żeby się uwolnić od niego. Poznałam Huntera na imprezie i on pokazał mi, że jeszcze mogę być szczęśliwa. Postanowiłam się wynieść od swojego faceta, wtedy ten mnie pobił i zgwałcił. Hunter mnie ocalił. Przygarnął pod swój dach, a później okazało się, że jest moim przyszywanym bratem.

Wszystko, co mówię, brzmi bardzo chaotycznie, a wszystkie kobiety zebrane w pomieszczeniu zerkają na mnie zszokowane.

– Dziękujemy, że się z nami tym podzieliłaś.

Zastanawiam się, po jaką cholerę ja to w ogóle powiedziałam... Chociaż, przyznaję, że jak w końcu wyznałam to na głos, trochę mi z tym lepiej. Nie mówię o tym za często, bo nie chcę, aby ludzie oceniali mnie przez pryzmat moich błędów, które popełniłam w przeszłości.

*

Za to, że w końcu zrobiłam coś więcej, według terapeutów, poczyniłam postępy w terapii, postanowili mnie nagrodzić. Dostałam telefon na trzydzieści minut.

– Znów masz gościa, może w końcu go przyjmiesz, co? – wchodzi do mojego pokoju pielęgniarka, a ja na nią spoglądam.

– Kto tym razem?

– Twierdzi, że jest twoim chłopakiem, przychodzi tu prawie od samego początku.

Hmm... To dziwne, bo nie mam chłopaka. Podejrzane. Czy może to Hunter pomyślał, że przedstawiając się, jako mój chłopak ugra więcej?

Obiecałam sobie, że nie spotkam się z nim dopóki nie poczuję się lepiej.

– Nie.

– Brooklyn, częścią terapii jest też rozmowa z ludźmi, których skrzywdziliśmy...

– Dobra – mówię jak niezadowolone dziecko.

– Świetnie. Czeka w saloniku.

Ośrodek jest prywatny, mój pobyt tutaj kosztuje pewnie matkę i Williama krocie, ale dzięki temu są tu o wiele lepsze warunki niż miałam przez większość swojego życia.

– Mogę iść?

– Ile razy wszyscy mamy ci powtarzać, że to nie więzienie. Możesz chodzić, gdzie tylko chcesz.

Niby to nie więzienie, ale i tak się czuję, jakbym została zamknięta. Nie mam dostępu do świata zewnętrznego, jedynie co, to czasami mogę obejrzeć telewizję. Czytam dużo książek i sporo piszę w zeszycie. Spisuję pomysły na książkę. Pomaga mi to również trochę się oczyścić.

Gdy wchodzę do pomieszczenia, które jest nazywane salonem, ale służy też do spotkań z bliskimi, nogi się pode mną uginają.

– P–P–Patrick? – ledwie mówię, po czym osuwam się na podłogę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 24 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz