rozdział 5

126 15 1
                                    

Brooklyn

Budzę się cała mokra, aż jestem w szoku, że w ogóle udało mi się zasnąć. Wcześniej przyszła Mel, chciała ze mną rozmawiać, lecz nie byłam i nie jestem na to gotowa. Pozwoliłam jedynie, aby przemyła moje rany, bo wiedziałam, że trzeba to zrobić. Widziałam jej spojrzenie, gdy to robiła. Było jej mnie szkoda.

– Brooke, już dobrze. To tylko zły sen – Hunter mnie uspokaja.

Sama nie wiem dlaczego, ale jego obecność sprawia, że czuję się dużo spokojniej. Wpływa na mnie w taki pozytywny sposób.

Jestem w szoku, gdy zgadza się ze mną zostać i jednocześnie cholernie wdzięczna, że od razu proponuje spanie na materacu. Nie mogłabym znieść jego bliskości, ale też nie chcę, aby stąd wychodził. To nienormalne.

– Dobranoc – mówię, gdy Hunter układa się na materacu.

Odwracam się w jego stronę, krzywię się, bo sprawia mi to ból. Cicho skomlę. Nienawidzę Patricka za to, co mi zrobił.

– Wszystko w porządku? Wiesz, że jutro będę musiał obejrzeć obrażenia? Wiem, że Mel ci to opatrzyła, ale muszę zerknąć.

– Dobrze – odpowiadam, chociaż już cała się trzęsę na myśl o tym, że będzie mnie dotykał.

– Możemy pojechać do lekarza, jeśli będziesz czuła się bezpieczniej.

– Nie. Dam radę. Wiesz, co jest zabawne? Jeszcze jakieś dwanaście godzin temu, myślałam o tym, jakby to było, gdybyś no... – przerywam, bo dociera do mnie co ja właśnie chciałam powiedzieć – Zresztą, nieważne.

– Myślałaś o mnie?

– No, tak. Dobrze się z tobą bawiłam.

– Śpij, Brooke.

– Nie mogę. Jak tylko zamykam oczy, wszędzie go czuję – łkam, bo wciąż czuję na sobie jego zapach i dotyk. Czy to kiedyś minie?

– Jak mam ci pomóc?

– Nie wiem, nie skrzywdź mnie, jak on.

– Nigdy.

Wydaje się być taki pewien swoich słów. To pozwala mi się na chwilę odprężyć, a w efekcie, udaje mi się zasnąć.

**

Budzę się cholernie zmęczona. Rozglądam się po pokoju, ale nigdzie nie dostrzegam Huntera. Nie wiem, czy mnie to cieszy, czy przeraża. Wciąż boję się, że jakimś cudem Patrick mnie odnajdzie i znów coś mi zrobi. Wszystko mnie boli, to chyba znak, iż wciąż żyję, a Hunter nie był wymysłem mojej wyobraźni.

Drzwi się otwierają, a ja podskakuję z przerażeniem.

– Spokojnie, to tylko ja.

Do pokoju wchodzi Hunter. Cała się spinam mimowolnie. Podświadomość wie, że mnie nie skrzywdzi, ale po wczorajszym cholernie się boję.

– Wszystko w porządku? Nie chciałem cię przestraszyć, po prostu nie chciałem cię budzić, wolałem, abyś się wyspała.

– I tak się nie wyspałam, ale dziękuję. Która jest godzina?

– Dochodzi pierwsza popołudniu.

– Co? Dlaczego pozwoliłeś mi spać tak długo? Moja praca... – zaczynam panikować, bo nie zadzwoniłam, ani się tam nie pojawiłam. Zwolnią mnie, kurwa, nie mogę stracić teraz jedynego źródła mojego dochodu.

– Uspokój się. Znalazłem twoje dokumenty, mój ojciec użył swoich kontaktów. Dostałaś zwolnienie lekarskie, wszystko załatwione. Nie musisz się niczym martwić. Skup się na tym, żeby wyzdrowieć.

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz