Cieszę się, że widzę Huntera, bo byłam przekonana, że chwilę potańczyliśmy, było fajnie i koniec, ale jednak znalazł mnie. Celowo tańczyłam w tym samym miejscu, w którym byliśmy wcześniej, żeby nie miał problemu z ewentualnym odnalezieniem mnie.
Tym razem tańczymy już o wiele bardziej swobodnie. Hunter podrzuca i przerzuca mnie jak mu się tylko podoba. Czuję się, jak w raju, bo jeszcze nikt tak ze mną nie tańczył. Przypadkowo, albo i nie, sama nie wiem, kładzie mi rękę na szyi, a mnie przyspiesza tętno. Nie chcę się przyznać przed samą sobą, ale delikatnie mnie to podnieca.
Ciągle czuję uważne spojrzenia Dom, która ma się za świętą, a sama wygląda tak, jakby miała zaraz zacząć się pieprzyć na parkiecie z tym gościem, z którym „tańczy". Przewracam oczami.
– Idziemy na drugą salę?
Kiwam głową z wielką radością, gdy to proponuje. Uciekniemy chociaż na chwilę przed tymi spojrzeniami.
Akurat leci jakiś bardzo fajny kawałek, który znam, ale nie pamiętam tytułu. Zaczynam od razu kręcić biodrami do rytmu. Hunter podłapuje i kładzie mi ręce na biodrach. Jego dłonie zaczynają sunąć po całym moim ciele, ale skrupulatnie omijając pośladki. Dociskam się do niego, bo coraz bardziej to wszystko mnie podnieca. Mruczy mi do ucha w rytm piosenki. Słodki Jezu.
Znów muszę sobie przypominać, że mam chłopaka. Boże, jak bardzo chciałabym go w tej chwili nie mieć. Może to okropne z mojej strony i powinnam się czuć z tym źle, ale ten związek nie istnieje już od jakiegoś czasu.
– Naprawdę, nie chcę łechtać twojego ego, ale tańczysz zajebiście – mówię do niego już po raz kolejny.
– Nie robię nic takiego niezwykłego, po prostu tańczę – odpowiada, nie wyczuwam w jego głosie, aby była to fałszywa skromność. Chyba rzeczywiście tak uważa.
– Dobrze ci idzie – mówię raz jeszcze.
Idziemy do baru i zamawiamy wodę. Mam na razie dość alkoholu, nie chcę się upić, bo nie będę sobie wtedy ufać. Wypijamy trunek i wracamy na parkiet. Daję się ponieść, a my z każdą chwilą czujemy się coraz bardziej swobodnie w tańcu. Hunter przerzuca mnie, podnosi i robi, co tylko chce, ale ciągle zachowujemy się przyzwoicie. Cichy głos w mojej głowie mówi mi, abym dała się całkowicie ponieść, ale nie robię tego, bo będę później żałować.
Gdy jego dłonie błądzą po moich biodrach, nie pośladkach, przystosowując mój rytm do swojego, tętno mi przyspiesza. Boże, naprawdę żałuję, że teraz nie mogę być sama.
Kątem oka znów widzę Dom, która nam się przygląda. Coraz bardziej mnie to irytuje. Nie robię nic złego, my tylko tańczymy, ale postanawiam się trochę odsunąć od Huntera, aby nie dawać jej kolejnych powodów do obserwowania nas.
– Ile masz lat? – pyta, próbując przekrzyczeć muzykę. Ledwie go słyszę.
– Dwadzieścia – odpowiadam starając się mówić głośno, ale on nie rozumie moich słów.
Pokazuję mu na palcach, może w ten sposób się uda. Uśmiecha się i pokazuje swój wiek. Jest dwa lata starszy ode mnie.
Dalej tańczymy. Mijają godziny. Widzę, jak dziewczyny go obserwują, a ja czuję się dumna, że tańczy ze mną. W zasadzie nie zerka na żadną inną. Jara mnie to. Dosłownie.
Wciąż czuję zapach jego perfum. To też mi się bardzo podoba. Pyta o jakiś kontakt do mnie. Waham się, czy mu cokolwiek podawać, ale w końcu wpisuję mu swoją nazwę na Instagramie.
Chyba mamy ostatnią godzinę na parkiecie, jeśli dobrze zrozumiałam Dj-a. Nie, tak dobrze się bawię, że naprawdę nie chcę, aby to się kończyło. Przeraża mnie to, że stąd wyjdziemy i pewnie już nigdy się nie zobaczymy. Zbyt dobrze mi się z nim spędza tu czas.
CZYTASZ
Frienefits
Teen FictionBrooklyn żyje marzeniami o wielkiej karierze, tkwiąca w nieszczęśliwym związku. Szuka sposobu na siebie, jakiegoś odreagowania, odskoczni. Niepoprawna romantyczka, introwertyczka, kochająca muzykę. Hunter, chłopak poraniony przez los, chociaż boi si...