rozdział 6

77 11 0
                                    

Hunter

Co jest ze mną nie tak? Po co aż tak bardzo interesuję się tą laską? Czy naprawdę nie mogłem udzielić jej jedynie pomocy, a później kazać jej radzić sobie samej? Czuję, że przez nią będę miał problemy. Nie powiem, podoba mi się, pociąga mnie fizycznie, nawet teraz, gdy jest cała w siniakach, wciąż jest piękna.

Zrobiło mi się słabo, gdy opowiedziała o swojej rozmowie z matką. Chciałbym jej jeszcze jakoś pomóc, ale nie mam pojęcia, co mógłbym zrobić w tej sytuacji...

Może mógłbym porozmawiać z Nickiem, czy Brooke nie mogłaby tutaj mieszkać zamiast mnie, dopóki jakoś nie stanie na nogi... Tylko, że ona przez dłuższy czas nie będzie pewnie w stanie iść do pracy.

Muszę się napić albo zapalić, bo moja głowa od tego wszystkiego paruje. W końcu decyduję się skręcić sobie blanta. Alkohol to ostateczność.

Na chwilę zaglądam do Brooke. Niedługo przyjdzie znajoma ojca, aby ją zbadać, ale czuję, że i tak będziemy musieli jechać do szpitala.

– Będę palił jointa. Masz ochotę? – proponuję jej, bo może chociaż trochę pomogłoby jej się to odstresować.

Widzę, jak chwilę się zastanawia nad odpowiedzią, w końcu się zgadza. Krzywi się, gdy próbuje wstać. Chciałbym jej pomóc, ale przypominam sobie jej wcześniejszą reakcję na moją propozycję i rezygnuję. Nie chcę jej stresować.

– Jakbyś potrzebowała pomocy, wystarczy się odezwać – mówię zamiast tego i cierpliwie czekam.

– Dziękuję.

– Chodźmy na balkon.

– A sąsiedzi?

– Mieszkają tu praktycznie sami młodzi ludzie. Myślisz, że komuś będzie przeszkadzało zioło? – Uśmiecham się do niej szeroko.

– Oh. W porządku.

Idziemy razem na balkon. Ciągle pilnuję się, aby trzymać między nami dystans, żeby nie poczuła się osaczona, czy przytłoczona moją bliskością.

Odpalam blanta, zaciągam się nim kilka razy i podaję go Brooke. Dziewczyna delikatnie się wzdryga, gdy nasze palce się stykają, ale nie ucieka. Malutki kroczek naprzód. Powoli, z czasem dojdziemy do tego, że nie będzie drżeć ze strachu w mojej obecności. Jeśli wystarczą nam na to dwa tygodnie.

Obserwuję ją, jak zaciąga się blantem. Trzyma dym w płucach i go wypuszcza. Czekam na jakieś skrzywienie się, czy cokolwiek takiego, ale nic nie robi. Po prostu podaje mi skręta z powrotem.

– Często palisz?

– Czasami się zdarzy, zwłaszcza, jak mam problem z napisaniem czegoś, albo za dużo na głowie. Wolę to niż alkohol. A ty?

– Z napisaniem czego?

– Marzę o byciu pisarką. Ciągle coś piszę, ale jeszcze nie miałam odwagi, aby coś z tym zrobić...

– Musisz mi pokazać koniecznie jakiś tekst.

Nie wiedziałem, że jest tak ambitna. Jestem w szoku. Chociaż tak naprawdę to niewiele o sobie wiemy, poza takimi podstawowymi informacjami. Gdybym nie znalazł jej dokumentów, to nawet nie wiedziałbym jak się nazywa. Nie znamy się, a mieszka u mnie i śpi w moim łóżku. Jakie to wszystko pochrzanione...

– Nie, boję się je komukolwiek pokazywać... Niektórzy z tego drwią i po prostu... trzymam większość dla siebie.

– Rozumiem. Mamy podobnie, bo ja też wolę zapalić zamiast wypić cokolwiek. W trakcie sesji, jak musiałem naprawdę sporo się uczyć, to pomagało mi się odprężyć. Mogłem chociaż na chwilę wyciszyć trochę myśli. Nie wiem, jakbym był w stanie funkcjonować bez tego w tamtym okresie. Chyba byłoby serio ciężko.

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz