Dzwonię do Mindy. To bardzo zły pomysł, nie powinnam tego robić, ale potrzebuję tego.
– Co tam?
– Potrzebuję twojej pomocy, Minds.
– Coś się stało?
– Nie, ale muszę spytać, czy jesteś w stanie mi z czymś pomóc. Nie mogę powiedzieć przez telefon. Możemy się zobaczyć?
– Tak, jak chcesz to wpadnij do mnie, choćby za chwilę.
Nie musi mi dwa razy mówić. Ubieram się. Spoglądam na swoją skórę z obrzydzeniem, jest cała zaczerwieniona, po tym, jak ją szorowałam po powrocie z pokoju Huntera. Wciąż jestem na siebie cholernie wściekła, że mu na to pozwoliłam.
Docieram do domu Mindy w zaledwie siedem minut spacerem, mieszka bardzo blisko nas.
– Co to za ważna sprawa? – pyta, gdy rozsiadamy się u niej przy basenie.
– Obiecasz mi, że nie będziesz mnie oceniać?
– Ja i ocenianie ciebie? Nigdy. Dawaj, co to za sprawa.
– Potrzebuję czegoś, a nie znam tu ludzi... – zaczynam bardzo niepewnie i sama nie wierzę, że naprawdę zamierzam ją o to poprosić.
– Trochę mnie zaczynasz niepokoić, ale kontynuuj.
– Potrzebuję dragów. Czegokolwiek, wezmę cokolwiek będziesz w stanie mi załatwić...
– Co się dzieje?
– Doszło do czegoś między mną, a kimś... Nie radzę sobie z tym, potrzebuję na chwilę wyciszyć myśli, bo aktualnie jest źle... Tylko ten raz.
Mindy patrzy się na mnie, jak na obcą osobę. Nie dziwię się.
– Prosić mnie o dość poważną rzecz, wiesz?
– Wiem, nie powinnam była. Przepraszam – odpieram i już się podnoszę, aby wstać i wrócić do siebie. To był błąd, że tu przyszłam.
– Poczekaj. Nie idź nigdzie. Pomogę ci, ale musisz obiecać, że to jeden jedyny raz, kiedy mnie o to prosić.
– Obiecuję, więcej nie poproszę.
*
Mindy skontaktowała mnie ze swoim znajomym dealerem. Nie do końca świadoma, że nie powinna tego robić.
– Rusty? – pytam widząc zbliżającego się do mnie faceta, wygląda podejrzanie, więc stąd moje założenie, iż to właśnie on.
– Brooklyn?
Kiwam głową.
– Co chcesz?
– Nie wiem, coś dobrego i najlepiej dużo – mówię, bo nawet nie wiem, co ma przy sobie. Całkiem szczerze wezmę wszystko.
– Okej, mam tutaj coś zupełnie nowego na rynku. Nazywa się DNA. Ma mocnego kopa, ale musisz uważać, bo bardzo łatwo z tym przesadzić. Proponuję najpierw pół tabletki, żebyś zobaczyła, jak reaguje twój organizm, bo na każdego działa trochę inaczej.
– Dobra, po ile?
– Czterdzieści dolców od sztuki.
– Ile?!
– Dobry towar, znam jego cenę. A ty do biednych nie należysz, skoro znasz Mindy.
Szybko kalkuję, ile wypłaciłam z konta, do którego przyznał mi dostęp William oraz ile wzięłam gotówki, ze swoich skromnych oszczędności.
CZYTASZ
Frienefits
Teen FictionBrooklyn żyje marzeniami o wielkiej karierze, tkwiąca w nieszczęśliwym związku. Szuka sposobu na siebie, jakiegoś odreagowania, odskoczni. Niepoprawna romantyczka, introwertyczka, kochająca muzykę. Hunter, chłopak poraniony przez los, chociaż boi si...