Rozdział I, część 2

40 6 4
                                    

W poniedziałek podczas lunchu siedzę z Madeline w jednej z kabin w toalecie. Wymieniamy się wspomnieniami z urodzin u Chloe, starając przypomnieć sobie coś, przez co powinnyśmy unikać jakichś konkretnych osób. Przy okazji spisuję również zadanie z historii, które kompletnie wyleciało mi z głowy.

— Razem z Camem skończyliśmy pod drzewem — mówi Maddie — w parku. I śmialiśmy się ze szklanek. Szklanek, rozumiesz?

— Ja zwymiotowałam do akwarium Grażyny. Prawie ją zabiłam i później musiałam wszystkim tłumaczyć, dlaczego postanowiłam myć akwarium w środku nocy.

Słyszę, jak drzwi do łazienki gwałtownie się otwierają.

— O czym ty mówisz?

— O tym, że Sky wcale go nie kocha. — Ten głos należy do Chloe. Wymieniamy z Maddie porozumiewawcze spojrzenia. Szybko wyjmuję telefon z kieszeni i szukam dyktafonu.

— Wyglądają na szczerze zakochanych — stwierdza ta druga. Osobiście się z tym nie zgadzam, ale nie mogę się odezwać, by nie zdradzić naszej obecności. Cholera, gdzie ten dyktafon?!

Maddie podsuwa mi swój telefon i widzę, że u niej wszystko się nagrywa. Oddycham cicho z ulgą i obiecuję sobie, że kupię jej za to kawę.

Chloe śmieje się drwiąco i domyślam się, że zaraz zdradzi cały misterny plan swojej siostry.

— To, że tak wyglądają, nie znaczy, że tak jest — odpowiada w końcu. — Jest strasznie naiwny. Po jego urodzinach on i Sky planują uciec z tej dziury — kontynuuje, a w jej głosie jestem w stanie wyczuć dumę. — Tylko wiecie, Sky nie ma zamiaru nigdzie z nim jechać. Znalazła sobie jakiegoś innego chłopaka w Stanach. Leon jest tylko pionkiem. Kiedy wyciągnie od niego jak najwięcej pieniędzy, zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach.

Zaraz jej przywalę. Podciągam już rękawy i chcę wyjść z kabiny, ale Madeline mnie zatrzymuje. Kręci powoli głową. Jeszcze nie teraz – mówi jej spojrzenie, a ja niechętnie się powstrzymuję. Jak nie dziś to jutro.

— Ta szminka cudownie na tobie wygląda...

— Ktoś cię pytał? — warczy Chloe. Następuje chwila ciszy i wydaje mi się, że już wyszły z łazienki.

— Wiesz, jeżeli ona go nie chce, to ja z miłą chęcią — wtrąca nagle jeszcze inna dziewczyna, ale od razu milknie. Jestem prawie pewna, że Chloe rzuciła jej mordercze spojrzenie.

— A tylko spróbuj — wręcz syczy, a następnie słychać kroki i zamykanie drzwi.

Maddie zatrzymuje nagrywanie dźwięku i spogląda na mnie. Z jednej strony jestem szczęśliwa, bo okazuje się, że cały czas miałam rację co do ich rodziny, ale z drugiej zaczyna mi się robić żal Leona. Nie zasłużył sobie na to.

Po historii podchodzę do pani Kilt, która siedzi przy swoim biurku i przerzuca jakieś kartki. Ciemne włosy ma ciasno upięte w koka na czubku głowy. Zielone okulary ma idealnie dobrane do jasnozielonej koszuli wpuszczoną w ciemnozieloną spódnicę. Ktoś tu chyba mocno odczuł wiosnę.

W klasie znajduje się jeszcze kilka innych osób, ale tylko pani Kilt zwraca na mnie większą uwagę. Podaję jej wypracowanie, a kobieta przez chwilę wpatruje się w pomiętą kartkę, kiwając w skupieniu głową. Powoli się ewakuuję i przy wyjściu zauważam O'Connolly'ego. Nie wierzę, że to robię, ale podchodzę do niego i proszę go na stronę. Specjalnie stoję bliżej niż to konieczne, bo kątem oka dostrzegam, że Chloe nas obserwuję i pewnie żyłka na czole zaraz jej pęknie. Czy mam z tego satysfakcję? Oczywiście.

— Chciałabym ci podziękować — zaczynam.

O ile pamiętam, znaczy „obrońca" — nagle przypominają mi się jego słowa, a to sprawia, że zaczynam się denerwować. — Po prostu zachowuj się tak, jakby wszystko było normalnie.

Dziewięć KluczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz