W poniedziałek podczas lunchu siedzę z Madeline w jednej z kabin w toalecie. Wymieniamy się wspomnieniami z urodzin u Chloe, starając przypomnieć sobie coś, przez co powinnyśmy unikać jakichś konkretnych osób. Przy okazji spisuję również zadanie z historii, które kompletnie wyleciało mi z głowy.
— Razem z Camem skończyliśmy pod drzewem — mówi Maddie — w parku. I śmialiśmy się ze szklanek. Szklanek, rozumiesz?
— Ja zwymiotowałam do akwarium Grażyny. Prawie ją zabiłam i później musiałam wszystkim tłumaczyć, dlaczego postanowiłam myć akwarium w środku nocy.
Słyszę, jak drzwi do łazienki gwałtownie się otwierają.
— O czym ty mówisz?
— O tym, że Sky wcale go nie kocha. — Ten głos należy do Chloe. Wymieniamy z Maddie porozumiewawcze spojrzenia. Szybko wyjmuję telefon z kieszeni i szukam dyktafonu.
— Wyglądają na szczerze zakochanych — stwierdza ta druga. Osobiście się z tym nie zgadzam, ale nie mogę się odezwać, by nie zdradzić naszej obecności. Cholera, gdzie ten dyktafon?!
Maddie podsuwa mi swój telefon i widzę, że u niej wszystko się nagrywa. Oddycham cicho z ulgą i obiecuję sobie, że kupię jej za to kawę.
Chloe śmieje się drwiąco i domyślam się, że zaraz zdradzi cały misterny plan swojej siostry.
— To, że tak wyglądają, nie znaczy, że tak jest — odpowiada w końcu. — Jest strasznie naiwny. Po jego urodzinach on i Sky planują uciec z tej dziury — kontynuuje, a w jej głosie jestem w stanie wyczuć dumę. — Tylko wiecie, Sky nie ma zamiaru nigdzie z nim jechać. Znalazła sobie jakiegoś innego chłopaka w Stanach. Leon jest tylko pionkiem. Kiedy wyciągnie od niego jak najwięcej pieniędzy, zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach.
Zaraz jej przywalę. Podciągam już rękawy i chcę wyjść z kabiny, ale Madeline mnie zatrzymuje. Kręci powoli głową. Jeszcze nie teraz – mówi jej spojrzenie, a ja niechętnie się powstrzymuję. Jak nie dziś to jutro.
— Ta szminka cudownie na tobie wygląda...
— Ktoś cię pytał? — warczy Chloe. Następuje chwila ciszy i wydaje mi się, że już wyszły z łazienki.
— Wiesz, jeżeli ona go nie chce, to ja z miłą chęcią — wtrąca nagle jeszcze inna dziewczyna, ale od razu milknie. Jestem prawie pewna, że Chloe rzuciła jej mordercze spojrzenie.
— A tylko spróbuj — wręcz syczy, a następnie słychać kroki i zamykanie drzwi.
Maddie zatrzymuje nagrywanie dźwięku i spogląda na mnie. Z jednej strony jestem szczęśliwa, bo okazuje się, że cały czas miałam rację co do ich rodziny, ale z drugiej zaczyna mi się robić żal Leona. Nie zasłużył sobie na to.
Po historii podchodzę do pani Kilt, która siedzi przy swoim biurku i przerzuca jakieś kartki. Ciemne włosy ma ciasno upięte w koka na czubku głowy. Zielone okulary ma idealnie dobrane do jasnozielonej koszuli wpuszczoną w ciemnozieloną spódnicę. Ktoś tu chyba mocno odczuł wiosnę.
W klasie znajduje się jeszcze kilka innych osób, ale tylko pani Kilt zwraca na mnie większą uwagę. Podaję jej wypracowanie, a kobieta przez chwilę wpatruje się w pomiętą kartkę, kiwając w skupieniu głową. Powoli się ewakuuję i przy wyjściu zauważam O'Connolly'ego. Nie wierzę, że to robię, ale podchodzę do niego i proszę go na stronę. Specjalnie stoję bliżej niż to konieczne, bo kątem oka dostrzegam, że Chloe nas obserwuję i pewnie żyłka na czole zaraz jej pęknie. Czy mam z tego satysfakcję? Oczywiście.
— Chciałabym ci podziękować — zaczynam.
O ile pamiętam, znaczy „obrońca" — nagle przypominają mi się jego słowa, a to sprawia, że zaczynam się denerwować. — Po prostu zachowuj się tak, jakby wszystko było normalnie.

CZYTASZ
Dziewięć Kluczy
FantasíaKoniec kwietnia. Wyjątkowo słoneczny dzień. Poranek jak każdy inny, nie licząc snu, który prześladuje Kaitlyn od dziecka. Ale przecież każdy z nas czasami śni. Jednak kiedy postać ze snu pojawia się na korytarzu w szkole, Kaitlyn ma bardzo złe prze...