Rozdział II, część 3

46 7 9
                                    

Zatrzymujemy się przed jakimś budynkiem. Przez te kilkadziesiąt minut żadne z nas się do siebie nie odezwało i teraz również tego nie robię. Czuję się wyczerpana. Nie mam pojęcia, po co znowu się zatrzymaliśmy, wydaje mi się, że jazda powinna nam zająć jeszcze około godziny. Podnoszę wzrok i widzę szyld z błękitnym napisem Coral's Hotel. Marszczę brwi. To chyba nie tu zmierzaliśmy.

— Po co tu jesteśmy? — pytam zirytowana. Chcę, żebyśmy jak najszybciej znaleźli mapę, a najlepiej, żebym już wszystko miała za sobą. Niepotrzebnie się zgadzałam.

Przypomina mi się to, co kiedyś usłyszałam przypadkiem o dość prostej manipulacji. Kiedy ktoś dla nas coś zrobi, teoretycznie bezinteresownie – pomoże, pożyczy czy coś da – podświadomie będziemy czuć, że musimy się w jakiś sposób odwdzięczyć. Tak więc prawdopodobieństwo, że zgodzimy się na to, o co nas poprosi ta osoba, jest całkiem wysokie. Nie wierzę, że dałam się na to złapać. W końcu dwukrotnie uratował mi życie. Nie powiem sprytnie rozegrane. A co jeśli mnie okłamał i mojej rodzinie nic nie groziło? Wykorzystał to, że się o nich martwię? Może to naiwne, ale wierzę, że tak nisko jeszcze nie upadł.

— Mogę się mylić, ale odniosłem wrażenie, że potrzebujesz trochę odpoczynku.

Jego ton sugeruje pytanie. Ja jednak nic nie odpowiadam, bo w sumie się nie myli i zdaje sobie z tego sprawę. Faktycznie okropnie się czuję i pewnie rzeczywiście potrzebuję odpoczynku, ale nie spodziewałam się, że zauważy, a co dopiero przejmie się moim stanem psychicznym. Sądziłam, że raczej będzie nastawiony na to, by znaleźć mapę i klucze jak najszybciej, bez zbędnych postojów. Zaskoczył mnie tym. Chłopak sprzed dwóch godzin miałby to gdzieś. Może moje słowa faktycznie coś dały.

Kolejny już raz chcę wysiąść z samochodu, ale zabrudzony czymś ciemnym, bardzo podobnym do krwi, rękaw, może źle wpłynąć na recepcjonistkę. Wszystkie moje ubrania spłonęły, ale sprawdzam tylne siedzenia, bo wiem, że przeważnie rzuca się do tyłu jakieś nakrycie i całkowicie się o nim zapomina. Nie mylę się co do moich przypuszczeń, a z tyłu zauważam skórzaną kurtkę. W myślach gratuluję właścicielowi auta dobrego gustu, mimo że kurtka jest dla mnie odrobinę za duża. Obiecuję sobie, że kiedyś ją zwrócę, a tymczasem wchodzę przez szklane drzwi do hotelu, a tuż obok znajduje się recepcja. Kobieta za ladą żuje gumę i dopóki się nie odzywam, nie zwraca na mnie uwagi.

— Mogę wynająć pokój? — pytam, a ona zirytowana podnosi wzrok znad małego komputera. Ja nie wiem, ostatnio spotykam same bardzo niemiłe osoby. — Na jedną noc.

Mierzy mnie spojrzeniem, ale jeżeli ma wątpliwości co do mojego wieku, to ma to najwyraźniej gdzieś, bo nie prosi o żaden dokument.

— Płatne z góry — mówi.

Kiwam głową i sięgam do plecaka po portfel. Przenosi wzrok ponad moje ramię, a następnie wstukuje coś do komputera.

— Jedyny pokój dwuosobowy jest na trzecim piętrze — oznajmia, znowu patrząc na mnie. — Czterdzieści funtów.

— Wolałabym jednoosobowy — odpowiadam. Nie mam zamiaru siedzieć z nim jeszcze w jednym pokoju. Wystarczy, że będę go codziennie widzieć przez najbliższy miesiąc.

Mam nadzieję, że każdy pokój ma oddzielną łazienkę i będę mogła utopić moje żale w zdrowszy sposób niż przez alkohol. Oddam teraz wszystko za prysznic.

— W takim razie trzydzieści.

Kiedy dostaję klucz, od razu ruszam na pierwsze piętro do pokoju numer dziewiętnaście. Nie czekając na Willa ruszam w stronę klatki schodowej. Po prostu jak najszybciej chcę dostać się do pokoju i pobyć sama. Mijam dwie osoby na korytarzu, a potem znikam za drewnianymi drzwiami i zamykam je na zamek. Opieram się o nie i głośno wzdycham.

Dziewięć KluczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz