Rozdział 4

292 15 12
                                    

  —✧—

— Janek, przestań bo się posikam — wypowiedziałam z trudem między salwami śmiechu.

Głupek zaczął mnie łaskotać.

— No to będzie jeszcze zabawniej — poruszył zabawie brwiami, po czym  uśmiechnął się szeroko.

— Ha, ha — zaśmiałam się ironicznie, akcentując każde słowo. — Złap mnie! — pokazałam blondynowi język i zaczęłam biec przed siebie, wymachując przy tym energicznie rękoma.

Zanim zdążyłam się rozpędzić, poczułam jak dwie silne dłonie oplatają się wokół mojej talii. Po chwili poczułam, jak Janek pociągnął mnie do siebie i zaczął nas obkręcać wokół własnej osi.

Oczywiście nie byli byśmy sobą, gdybyśmy nie upadli na ziemie.

Wiele ludzi, przechodzących obok nas, patrzyło się na nas jak na dwóch kretynów, kiedy oboje rozbawieni tą całą sytuacją turlaliśmy się po trawie.

Kiedy już uspokoiliśmy się, wstałam nagle i rozejrzałam się po okolicy. Znajdowaliśmy się na długiej, betonowej drodze, która otoczona była długą trawą oraz rzeką. Niebo przybrało jasnoniebieską barwę z prześwitami różowego. Było naprawdę cudnie. W oddali zauważyłam mały plac zabaw z licznymi zjeżdżalniami, huśtawkami, piaskownicą i wieloma innymi atrakcjami, którym nie przyjrzałam się dobrze, bo mój wzrok z powrotem powędrował na leżącego Janka.

Wyglądał przeuroczo, kiedy leżał na placach z rękami podłorzonymi pod głowę, zapewne po to by kamyki ani inne ostre rzeczy nie powbijały mu się w skórę głowy. Blondyn tak jakby zamyślony patrzył się w niebo. Spojrzał na mnie dopiero gdy z radością wykrzyknęłam:

— Janek wstawaj! Idziemy na ten plac zabaw — wskazałam palcem w kierunku wspomnianego przeze mnie miejsca i spojrzałam na chłopaka, który otrzepywał swoje spodnie z piachu.

— Spokojnie mała dziewczynko, już idziemy — uśmiechnął się do mnie cwaniacko i potargał włosy.

— Nie jestem mała, tylko niska — oburzyłam się i posłałam chłopakowi mordercze spojrzenie.

— No dobrze, nie złość się na mnie. Tylko się z tobą droczę — uśmiechnął się tym razem swoim ciepłym uśmiechem.

Kiedy znaleźliśmy się już na palcu zabaw niczym małe dziecko pobiegłam do zjeżdżalni i z niej zjechałam. Janek ledwo nade mną nadążał, bo co chwilę zmieniłam atrakcje z jedną na drugą.

Współczuję mu.

W końcu wykończeni, znaleźliśmy się na huśtawkach. Blondyn huśtał się bardzo wysoko, ja natomiast tylko lekko kołysałam się w przód i w tył.

W oddali zauważyłam drobną dziewczynkę o blond włosach i nadzwyczajnie dużych oczach. Siedziała na ławce i płakała. Nie chciałam, żeby cierpiała. Sama wiedziałam jakie to okropne uczucie, więc zeskoczyłam z huśtawki i zaczęłam kierować się w stronę dziewczynki.

Janek posłał mi zdezorientowane spojrzenie, jednak kiedy przyjrzał się uważnie dokąd idę, od razu zrozumiał o co chodzi i zeskoczył z huśtawki.

Podeszłam do niej bardzo, ale to bardzo ostrożnie. Bałam się, że mogę ją w jakiś sposób wystraszyć, a tego nie chciałam. Blondynka siedziała w kącie ławki i co chwilę przecierała swoją dłonią, nowe spływające po policzkach łzy.

— Cześć, dlaczego płaczesz? — spytałam najmilej jak potrafiłam.

— Nie mogę znaleźć mamy — odpowiedziała cichym i lekko zachrypniętym głosem. Dziewczynka lekko się spięła, kiedy dosiadł się do nas również Janek.

Need a break - Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz