Rozdział 9

287 20 81
                                    

—✧—

  — Proszę, obudź się. Zrób to dla mnie — załkałam, czując się po woli zabijana przez świadomość, że właśnie nastała ostatnia szansa, ostatni dzień, by Janek mógł się przebudzić. Siedziałam przed chłopakiem od samego rana i przez cały czas gorączkowo szeptałam do niego wiele słów, które akurat nasunęły mi się na język, wprost z serca.

Tak bardzo pragnęłam, żeby się obudził. Tak bardzo chciałam zobaczyć jego piękny uśmiech.

A jednak nie mogłam, bo blondyn był w śpiączce...

Po moich mokrych już policzkach spłynęły kolejne łzy. Dziwiłam się, że mój organizm ma jeszcze siłę płakać. Przez minione dni, nieustannie płakałam i na  przemian myślałam. A robiłam to tak nadmiernie, iż postanowiłam opisywać swoje myśli w zeszycie. Zapełniłam pół zeszytu w jedną noc.

Było ze mną tak cholernie źle.

Gdyby Janek był przy mnie, czułabym się o wiele lepiej, ale nie ma go, bo leży przeze mnie w śpiączce.

Znowu poczułam, jak niekontrolowane łzy, spłynęły po moich policzkach.

Tak bardzo siebie nienawidzę.

— Janek, tak bardzo cię proszę. Nie zostawiaj mnie — wyszeptałam z trudem. Czułam, że za chwilę zemdleje ze zmęczenia i stresu.

Przez cały czas nie dopuszczałam do siebie myśli, że chłopak może się nie obudzić. Przez cały czas okłamywałam siebie, wmawiając sobie, że wszystko będzie dobrze. Przez cały czas żyłam tą cholerną, złudną nadzieją.

Bo tylko ona utrzymywała mnie przy życiu.

— Janek, błagam — uścisnęłam mocniej, jego dłoń. — Proszę, błagam. Otwórz te swoje piękne oczy. Spójrz na mnie i powiedz, że wszystko będzie dobrze. Proszę... — zacisnęłam mocno powieki, powodując tym kolejną utarte łez.

Chciałam przestać płakać. Czułam, jak z każdą uronioną łzą, stawałam się słabsza. Płakanie, tak bardzo mnie wykańczało. Czułam się wykończona. Czułam, że nie jestem w stanie uronić nowych łez, a mimo tego czułam, jak po moich policzkach wciąż spływają coraz to nowsze. Nie rozumiałam tego. Nie rozumiałam, jak jednocześnie mogę nie chcieć płakać, ale to robić.

— Obiecuje ci, że spróbuję tych twoich wiejskich ziemniaczków. Tylko proszę obudź się — wyszeptałam desperacko zaczynając kręcić głową. — Przepraszam, że zwyzywałam je od wiejskich „kartofli” — zaśmiałam się lekko, na samo wspomnienie o tym przecudownym dniu. — Już nigdy tego nie zrobię, tylko błagam obudź się.

Nie mogłam uwierzyć w to, że zaczęłam szantażować chłopaka, takimi bzdurami. Ale musiałam coś zrobić. Co kolwiek, byle by się obudził.

Nie zostawiaj mnie... — wyszeptałam, łamiącym się głosem. Zacisnęłam mocno powieki oraz usta. Ile bym dała, żeby usłyszeć jego głos, żeby spojrzeć w jego piękne, błękitne oczy.

— Jeszcze nigdzie się nie wybieram — odpowiedział mi cichy i zachrypnięty głos.

Od razu zszokowana otworzyłam oczy i nie dowierzałam. Janek, on... on się obudził! Uśmiechał się do mnie lekko i spoglądał w oczy, które stopniowo napełniały się szczęściem.

Przytuliłam mocno chłopaka i zaczęłam płakać ze szczęścia. Tak bardzo dziękowałam w tedy wszystkim istotom, które przyczyniły się do dalszego życia blondyna.

— Hej, bo mnie udusisz — zaśmiał się lekko, a ja mu zawturowałam.

— Trudno. Muszę się tobą w pełni nacieszyć — odparłam, nadal nie opuszczając szyi chłopaka. — Tak bardzo ci dziękuję, że mnie uratowałeś.

Need a break - Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz