Rozdział 11

258 13 37
                                    

—✧— 

  Minęło trochę czasu od naszej szczerej rozmowy na dachu budynku. I choć Janek powiedział mi, że nie ranie go brakiem zaufania, ja nie byłam tego taka pewna.

Bo przecież mógł powiedzieć co kolwiek, byle by mi było lepiej na sumieniu.

Z drugiej strony, dobrze wiedziałam, że Janek taki nie jest. On zawsze był szczery, co do swoich uczuć, więc nie mógł kłamać.

Ale mnie oszukało już za wiele osób, by móc uwierzyć kolejnej.

Znowu to robię... Nie ufam mu.

— Kurwa! —  krzyknęłam sflustrowana, a moje całe ciało oblała nienawiść do samej siebie.

Nienawidziłam, tak bardzo swojej głowy, która od dawna została zablokowana na darzenie kogoś ufnością. Potrafiła ona tylko nieustannie myśleć, o tym co zrobiłam źle, a co dobrze w swoim życiu.

Usiadłam na łóżku, a czoło oparłam na swoich dłoniach, których paznokcie wbiłam w skórę głowy. Na ustach poczułam smak słonej, a jednocześnie okropnie gorzkiej łzy, która jako pierwsza opuściła kącik mojego oka.

Znowu płakałam.

Przez myśl, przeszła mi jedna rzecz. A mianowicie - metalowe, małe i na pozór nie groźne narzędzie. Od razu pokręciłam głową, jakby chcąc by jej obraz opuścił mój umysł.

— Nie mogę, nie mogę, nie mogę... — powtarzałam jak w amoku.

Nie mogłam tego zrobić, bo coś komuś obiecałam. A ten ktoś, bardzo we mnie wierzył. Był dla mnie tak cholernie ważny, że nie mogłam go zawieść po raz kolejny.

Wydałam z siebie stłumiony krzyk, po czym rzuciłam jakimś zeszytem o ścianę. Teraz tylko w ten sposób mogłam się jakoś wyżyć. Co prawda, nie na sobie, ale to też coś.

— Ruby, uczysz się tak jak cię prosiłam? — usłyszałam nagle, ten lodowaty i asertywny głos mojej matki

Moje ciało momentalnie się spięło.

W odpowiedzi zacisnęłam usta w wąską linię i przytaknęłam głową.

— Nie sądzę, żebyś to robiła — uniosła swoje brwi w wyzywający sposób. — Miesiąc temu, coś ci mówiłam — ton, którym wypowiedziała te słowa, spowodował, że automatycznie pamięcią sięgnęłam ubiegłego miesiąca.

Jeśli nie zaczniesz się uczyć, wyrzucę cię z domu.

Spojrzałam na swoją mamę z bólem w oczach, a kiedy napotkałam jej srogie i nie ugięte spojrzenie, wbiłam sobie paznokcie w skórę.

— Nie, mamo proszę. Obiecuję, że będę się uczyć. Nie rób mi tego — błagałam złamanym głosem.

To nie mogła być prawda, nie mogłam zawieść.

Znowu.

— Nie Ruby. Zmarnowałaś już swoją ostatnią szansę. Pozostawię ci jednak wybór: albo rezygnujesz z studiów, albo nie widzę cię już w tym domu.

— Nie zrezygnuje ze studiów — wycedziłam przez zęby. — Proszę, powiedz mi. Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Dlaczego?

— Mówiłam ci to już wiele razy Ruby, ale jeśli chcesz, powtórzę po raz kolejny: Nie nadajesz się. Rozumiesz dziecko? Może i lubisz się o tym uczyć, ale ty nigdy nie dasz rady uratować człowieka — odrzekła swoim lodowatym głosem, który wbił w moje serce odłamki szkła.

Znowu chciała zniszczyć mi marzenia.

— Ale, ja lubię to robić — wyszeptałam.

Poczułam, jak kolejna łza, spływa po moim policzku.

Need a break - Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz