Rozdział 5

279 18 7
                                    

 —✧— 

  Wszystko mnie bolało. Wciąż znajdowałam się w tej samej ślepej uliczce, tylko że już bez mężczyzny.

Nadal płakałam. Siedziałam w kącie skulona i chowałam swoją twarz w dłoniach. Czułam obrzydzenie do samej siebie. Pragnęłam wejść do wanny i wyszorować się czymś naprawdę szorstkim, czymś co wręcz zedrze moją brudną skórę.

Ale jeszcze bardziej pragnęłam tego małego i ostrego narzędzia w moim ręku. Chciałam pociąć całą swoją skórę, zaczynając od twarzy, a kończąc na stopach. Ale obiecałam Jankowi, że tego nie zrobię. I musiałam tej obietnicy dotrzymać.

Siedziałam tak w samej koszulce przez dwadzieścia minut. Chciałam uciec z tamtego miejsca, ale nie mogłam, bo przez ból nie mogłam się ruszyć. Nie miałam już nawet siły płakać, byłam tak wykończona. Marzyłam o tym, żeby przez chwilę przestać czuć ten ból. Marzyłam o tym, aby przestać myśleć.

Tak bardzo tego chciałam.

W końcu w tej ogromnej pustce odnalazłam swój telefon. Nie mogłam zadzwonić do mamy, bo ona zaczęła by na mnie krzyczeć, że jestem słaba. Nie zrozumiała by mnie. Dlatego pozostało mi zadzwonić do Janka, który jako jedyny mnie zrozumie i z pewnością wysłucha.

Z każdym odgłosem sygnału, moje serce się zatrzymywało. Bałam się, że zmieni o mnie zdanie, że uzna mnie za obrzydliwą dziewczynę. Nie chciałam zawalać mu głowy moim bezsensownymi problemami, ale musiałam zadzwonić po jakąś osobę, której ufam bardziej niż sobie.

Kiedy usłyszałam w słuchawce jego zaspany głos, zestresowałam się jeszcze bardziej. Poczułam, jak głos uwiązł mi w gardle. Bałam się, ale musiałam mu opowiedzieć co się stało.


Jan

Kiedy usłyszałem jej zachrypnięty, drżący i złamany głos, od razu poczułem, że coś jest nie tak i nie myliłem się. Ruby po paru próbach wysłowienia się, w końcu dała radę.

— Janek, ja, ja się boje. Proszę przyjedź po mnie. Nie chcę tu być, proszę przyjedź.

Słysząc to, poczułem jak robi mi się gorąco, a świat na chwilę się zatrzymał. Szybko, jednak się opanowałem i kiedy dotarło do mnie co właśnie się wydarzyło, zacząłem działać. Poprosiłem dziewczynę, żeby powiedziała mi gdzie jest, a kiedy się tego dowiedziałem, wystrzeliłem jak torpeda i pobiegłem do samochodu, o mało co nie potykając się o własne nogi. Popełniłem chyba z milon wykroczeń, ale się tym nie przejmowałem.

Ważniejsza była teraz dla mnie osoba, która sprawiała, że się uśmiechałem.

Zaparkowałem pod pierwszym lepszym domem i zacząłem szukać dziewczyny. Nigdzie jej nie widziałem, do póki nie zauważyłem uliczki, w której było strasznie ciemno. Pomyślałem, że najprawdopodobniej tam mogły odbywać się tak okropne rzeczy, więc od razu wbiegłem w to miejsce.

Na początku nikogo nie widziałem, ale zbliżając się coraz bliżej ściany, dostrzegłem drobną, skuloną postać, która była wręcz przerażona. Od razu rozpoznałem, że to Ruby i bez wahania do niej podbiegłem.

Dziewczyna na mój widok, lekko się spięła. Chciałem ją przytulić, pogładzić po plecach i wyszeptać jej do ucha, że wszystko jest dobrze i nie ma czego się bać. Ale wiedziałem, że to tylko ją jeszcze bardziej przerazi. Dlatego zbliżyłem się do niej powoli i ostrożnie.

— Skarbie, już wszystko w porządku. Jestem przy tobie — odparłem, po czym pogładziłem ją delikatnie po dłoni, a ona jak poparzona, odsunęła ją ode mnie.

Need a break - Jann ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz