Rozdział 7 (cały)

47 3 0
                                    

– Pamiętaj, że kiedyś może nadejść taki dzień, że będziesz musiała biec i nie oglądać się za siebie choćby nie wiem co się działo.

Dawid spotkał się z Iwą na skraju lasu. Mróz sięgał niemalże dwudziestu stopni Celsjusza, ale Iwa nie czuła przez to dyskomfortu. Zadaniem dhampirzycy było pokonanie sprintem dwóch kilometrów. Ta odległość, jak zapowiedział Dawid, codziennie miała się zwiększać o pół kilometra. Dla dhampira nawet dziesięć kilometrów nie jest wielką przeszkodą... Dla dhampira! Nie dla początkującego dhampira! A Iwa była tym drugim.

– No już, mała. – Powiedział Dawid. – Im szybciej skończysz tym szybciej dostaniesz nagrodę.

– Ty nie biegasz? – Zapytała dziewczyna.

– Ja nie muszę. Poza tym mam ważniejsze sprawy na głowie. –  Po tych słowach sięgnął do kieszeni i wyjął z niej MP4.

Usiadł na pobliskiej ławce, włożył słuchawki w uszy i ponaglająco skinął na Iwę głową. Właśnie w tej minucie dhampirzyca miała wielką ochotę go zabić. Nie odezwała się jednak ani jednym słowem, ruszyła biegiem przed siebie. Trasę miała wyznaczoną i oznakowaną niebieskimi wstążeczkami. Czuła jak mróz tnie  nieosłoniętą skórę, ale nie zważała na to. Trener kazał jej biegać, więc mimo ogarniającej ją wściekłości nie śmiała się sprzeciwiać. Ludzie spacerujący z psami patrzyli na nią jak na wariatkę. No cóż... Nieczęsto widuje się ludzi uprawiających jogging w środku zimy. Drzewa wyglądały magicznie, mieniły się srebrno białym blaskiem. Zima jest naprawdę piękna. Oczami dhampira Iwa zauważała nawet kształty drobinek szronu na gałęziach. Niejedna nastolatka wiele by oddała za takie widoki i za możliwość spędzenia czasu z Dawidem. No może z wyjątkiem dzisiejszego dnia. Kiedy dziewczyna dobiegła do mety czuła się zmęczona i kręciło jej się w głowie.

– Nienawidzę cię. – Wydyszała do Dawida.

– Nie jestem zdziwiony. – Odpowiedział, a na jego twarzy zagościł uśmiech. – A to jeszcze nie koniec.

– Żartujesz?

– Nie, ale teraz będzie łatwiej.

Dlaczego Iwie tak trudno było w to uwierzyć? Prawie wypluła płuca! On naprawdę nie ma litości!

– Chodź – powiedział.

– Dokąd?

– Do mnie.

– Po co? – Iwa zachowywała się jak małe dziecko zadające pytania: a co to? A dlaczego? A po co? Zganiła się w myślach.

– Zobaczysz... To dość miła niespodzianka.

Dawid uśmiechnął się uwodzicielsko, a Iwa po raz kolejny stopniała od tego uśmiechu. 


***

– Musisz się skupić. – Powiedział Dawid.

Iwa wpatrywała się w jego oczy i próbowała odczytać myśli. Niestety to jak wyglądał i fakt, że tak bardzo go pragnęła w niczym nie pomagało, wręcz przeciwnie. Do tego jeszcze uśmiechał się w ten swój uwodzicielski sposób.

– Jeszcze raz. – Był naprawdę cierpliwy, przeżycia nauczyły go, że cierpliwość to dobra cecha i dzięki niej wiele można zyskać. – Tym razem pomyślę o czymś co ci się spodoba.

– Ej, nie ucz mnie na zasadzie kija i marchewki. – Iwa udała oburzoną.

– Dlaczego nie? Każdy sposób jest dobry jeśli skutkuje. – Był przekonany, że ma rację, poza tym tego dnia chciał nauczyć dziewczynę jak najwięcej podstaw.

W cieniu gwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz